Artykuły

Przypowieść

ODKRYCIA repertuarowe nie należą do zdarzeń częstych. Im dramaturgia jest bardziej zna­na, tym trudniej odkryć cokolwiek nowego. Dramaturgia radziecka na­leży w Polsce do często grywanych, a mimo to Teatrowi Dramatycznemu udało się dokonać takiego odkrycia. Wystawiono sztukę nieznaną, a przy tym rewelacyjną. Myślę o "Słoniu" Aleksandra Kopkowa. Tu trzeba przyznać, że na wrażenie rewelacji w dużej mierze składa się teatralna robota. Zarówno bowiem reżyser Wi­told Skaruch, jak i autorka sceno­grafii Teresa Ponińska oraz akto­rzy nie zmarnowali okazji. Potrafili walory dzieła Kopkowa wydobyć, a nie zamazać czy ukryć w nieszczę­śliwych pomysłach, co czasem nawet na stołecznych scenach się zdarza. Niewątpliwie znakomitym rozwiąza­niem było sięgnięcie po naturalizm. Widz wchodząc na salę wchodzi do kołchozu i kołchozowej zagrody. Także w strojach trzymano się pra­wdy o trudnych, biednych latach po­czątku kolektywizacji. Dopiero na takim tle mógł w pełni zabłysnąć su­gestywny świat wyobraźni Kopkowa.

Z informacji podanych w progra­mie wynika, że literackim wzorem dla Kopkowa był Suchowo-Kobylin - jego ostrość widzenia świa­ta, biczująca satyra. W istocie, wi­dać w "Słoniu" ten rodowód, zna­komitej satyry nie brakuje. W ta­kim świetle są przedstawione posta-cie nieudolnie reprezentujące władzę radziecką - przewodniczący kołcho­zu, kołchozowy sekretarz partii, a także przedstawiciele kołchoźników, obarczeni tradycyjnymi chłopskimi wadami, jak skąpstwo, chciwość. Widać tu doskonałą znajomość ludzi i życia na wsi. Nic dziwnego, w Le­ningradzie Kopkow pojawił się ja­ko prosty, wiejski chłopak, który chciał zostać robotnikiem. Zaintere­sowania literackie pojawiły się póź­niej. Ale jednocześnie chyba właśnie ta znajomość życia pozwala mu znacznie wykroczyć pora ramy na­kreślone przez literacki ideał. W pewnym momencie satyra się koń­czy. Ludzie przestają być tylko śmiesznymi kukiełkami. W szamo­taniu tych zabawnych, prymityw­nych figurek zaczynamy odkrywać bardzo proste, a przy tym odwiecz­ne tęsknoty ludzkie - za dobrym, dostatnim życiem, za tym, co nie­znane. Pojawia się więź: która nie pozwala jednak oderwać się od wła­snej zagrody i środowiska. Moczałkin, "marzyciel, marzy o burżujskim życiu", jego rodzina i kołchozowe towarzystwo stają się bohaterami pięknej, przewrotnie ab­surdalnej baśni. To, co niemożliwe, staje się w niej możliwe, jeżeli tyl­ko pomaga obnażyć dosadniej natu­rę ludzką. W ten sposób satyryczna historia Moczałkina. który znalazł złotego słonia i ucieka z nim balo­nem do "Hameryki", zaczyna pobrzmiewać poezją, fantazją. Jej ro­dowód narzuca się niemal sam. Upatrywać go możemy w ludowych bajaniach i przypowieściach.

Wielką zasługą zespołu Teatru Dramatycznego jest to, że wszystkie niuanse i podteksty potrafiono wy­dobyć. Dziś, oczywiście, granie serio satyry dotyczącej pierwszych lat ko­lektywizacji byłoby nieporozumie­niem. Dlatego trafnym wyjściem z sytuacji stało się zaakcentowanie elementów komediowych i poetyc­kich. Tym bardziej, że znaleziono od­twórcę, który potrafił w pełni po­dołać tak niełatwemu zadaniu. Wie­sław Gołas w roli Moczałkina świę­ci kolejny triumf. Jego bohater - przeczytał książkę, jak to burżuje wyzyskują, i zaczął marzyć o bur­żujskim życiu - jest nie tylko nie­odparcie śmieszny, lecz także wzru­sza, kiedy sztuka przemienia się w baśń ujawniającą ludzkie tęsknoty i potrzeby wewnętrzne. Reszta akto­rów potrafiła również znaleźć indy­widualny wyraz dla swych postaci i zachować odpowiednie proporcje między satyrą, komedią i baśnią. Cieszy ta jeszcze jedna udana insce­nizacja dramaturgii radzieckiej, jak każde dobre przedstawienie. Z tym, że wybór dzieła Aleksandra Kopko­wa świadczy o dobrej znajomości dramatu radzieckiego przez nasz świat teatralny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji