Artykuły

Emigranci

Niemal na zakończenie se­zonu artystycznego teatr przygotował .,Emigrantów" Sławomira Mrożka, bodaj najlepszą sztukę tego autora od czasów napisania przez niego "Tanga", notabene nie tak dawno prezentowanego na naszej scenie.

W obskurnym piwnicznym pokoju mieszkają dwaj przy­bysze z Polski - uosobienie dwóch najczęściej spotykanych typów emigracji. AA (Michał Kula) to emigracja polityczno-intelektualna, XX (Janusz Lewiński) - emigracja za­robkowa.

Ludzie ci bardzo różnią się od siebie. Cóż robi więc in­telektualista - prawdopodo­bnie literat i robotnik rodem z polskiej wsi we wspólnym mieszkaniu pod schodami?

XX przybył tutaj, do jakie­goś bliżej nie określonego kra­ju na Zachodzie aby zarobić. Ciężko haruje i oszczędza. Na wszystkim, nie wyłączając za­pałek i cukru. Jada konser­wy przeznaczane dla zwie­rząt i chodzi w podartych skarpetkach. AA znalazł się poza ojczyzną ze zgoła innych powodów. Interesują go pro­blemy wolności. W kraju - można domniemywać odczu­wał jej brak. Bał się napi­sać swe dzieło życia o nie­wolnictwie doskonałym.

Dlaczego jednak AA mając zapewne możliwości bytowa­nia w lepszych warunkach i w swoim środowisku zdecy­dował się zamieszkać tak po­dle ze skąpym, prymitywnym chamem, płacąc na dodatek za niego komorne?

Ciekawość widza zostaje wkrótce zaspokojona. XX jest dla intelektualisty żywym materiałem do napisania dzie­ła, wzorem doskonałego nie­wolnika, niemal natchnieniem. Problem wolności zostaje w tym momencie jakby odwró­cony.

XX nie grozi nie grozi więzienie ani ograniczenie swobód. Jest nie­wolnikiem własnej chciwości, niewolnikiem przedmiotów, które pragnie kupić za pie­niądze i posiadać. "Być nie­wolnikiem rzeczy to niewola jeszcze doskonalsza niż wię­zienie" - powie Mrożek ustami bohatera sztuki. "To niewola doprawdy idealna, bo tu już nie ma żadnej prze­mocy z zewnątrz, żadnego przymusu. To już tylko sama dusza niewolnicza niewolę so­bie stwarza"...

Chciwość i chęć posiada­nia tak dalece zawładnęły XX, że popadł w ich nie­wolę i najprawdopodobniej ni­gdy już się z niej nie wy­rwie. Nie powie dość i nie wróci do kraju, żony i dzie­ci.

AA nie przewidział jednak "polskiego" gwałtownego gestu swego współlokatora, ak­tu buntu niewolnika, który w przypływie rozpaczy, drze na kawałeczki tak ciężko uciułane pieniądze.

AA nie pozostaje już nic innego jak tylko podrzeć swoje rękopisy i dojść do stwierdzenia, że idealne niewolnictwo nie istnieje.

Bardzo wyraźny w sztuce jest motyw wyobcowania obu bohaterów poprzez pozycję emigrantów obcych w kraju w którym żyją. XX co niedziela chodzi na dworzec gdyż tam tylko nie czuje się obcy. Na dworcu są wszyscy dla siebie obcy, a więc wszyscy są też dla siebie tutejsi.

Lektura "Emigrantów" nasuwać mogłaby myśl, że jest to sztuka bardzo prosta do scenicznej prezentacji. Dwie wyraźnie i mocno nakreślone osobowości, jasność ich funkcji i świetnie napisany dialog. Na jego podstawie można by z powodzeniem napisać życiorysy obu postaci. A jednak nie jest to utwór ła­twy do ciekawego i sugestywnego wystawienia na scenie.

W akcji oprócz dwóch wspomnianych osób nie pojawia się już nikt więcej. Czynności bohaterów ograniczają się do ubierania i rozbierania, picia herbaty, koniaku, palenia papierosów i darcia papieru. Nie ma miejsca na efekty teatralne, które choć w pewnym stopniu mogłyby ukryć niedostatek gry aktor­skiej.

"Emigranci" by ich oglądać z zainteresowaniem i głęboko odczuć muszą być i bardzo dobrze wyreżyserowani i bar­dzo dobrze zagrani.

Reżyseria Bogdana Michalika jest dyskretna, co wychodzi sztuce na korzyść. Jakby "roztopił się" w aktorach pozostawiając jednak ślad w postaci drobiazgowo zbudo­wanego dialogu.

Z precyzją kompozycyjną idzie w parze techniczna sprawność dwóch aktorów wcie­lających się w postaci tytu­łowych emigrantów - Micha­ła Kuli i Janusza Lewińskiego. To ona właśnie pozwala na pełną realizację reżysers­kich zamysłów.

Michał Kula jako AA jest skupiony oszczędny w rysun­ku psychologicznym. Szczegól­nie dobrze wypada w scenie, gdy analizuje emigrację za­robkową jako obłęd współ­czesnego człowieka opanowa­nego przez kult rzeczy.

Janusz Lewiński dobrze czuje stylistykę postaci XX. Gra prymitywnego "woła ro­boczego", robociarza w syl­wetce i sposobie myślenia, a poszczególne frazy rozgrywa z dużym opanowaniem deta­lu zachowań tego typu czło­wieka. Pod powłoką chama i prostaka odsłania jednak delikatnie czysto ludzki wy­miar tej postaci, nadając roli charakter niemal tragiczny.

Scenografia jest realna, naturalistyczna, podkreślając wyobcowanie bohaterów z na­turalnych więzów.

W sumie "Emigranci" na scenie kameralnej Teatru w Częstochowie stanowią dobry akcent końcowy mijającego sezonu artystycznego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji