Artykuły

Cyrulik mobilny

"Cyrulik sewilski" w reż. Anette Leistenschneider w Teatrze Muzycznym w Lublinie. Pisze Andrzej Molik w Kurierze Lubelskim.

Gitarki dla chóru śpiewającego pod oknem Rozyny wjeżdżają na taczce. Figaro zjawia się na rowerze. Krzesełko dla Bartolo też jest mobilne, bo ma kółeczka. Wreszcie rusza machina może najważniejsza - scena obrotowa. Rozkręca się i nabiera impetu karuzela pysznej zabawy, jaką od początku do końca jest opera Gioacchino Rossiniego "Cerulik sewilski" zaprezentowana premierowo w sobotę w Teatrze Muzycznym. A że soliści robią wszystko, żeby tempa spektaklu nie spowolnić i swymi kreacjami przydać mu dowcipu i smaku, widownia doprowadzona zostaje do stanu wrzenia i zachowuje się także mobilnie, zrywając się do entuzjastycznych owacji.

Lubelski "Cyrulik" jest produkcją międzynarodową. Zamówili go i częściowo sfinansowali Holendrzy. Realizatorzy pochodzą z Niemiec. Natomiast kierownictwo muzyczne sprawuje dyr. Jacek Boniecki, a wykonawcy wywodzą się z naszego TM i oper w Krakowie, Łodzi i Warszawie. Stworzyli razem operowy spektakl, który można pokazywać na najbardziej renomowanych scenach świata. Lubelska publiczność ma szczęście oglądać dzieło całkowicie dopracowane, po premierze w Rotterdamie 12 stycznia br., dopieszczane jeszcze podczas 20 przedstawień w holenderskiego tournée.

Niezwykłym jak na naszych zachodnich sąsiadów poczuciem humoru wykazała się reżyser Anette Leisenschneider. Opera komiczna wg sztuki Pierre'aBeaumarchais'ego sama w sobie jest wystarczająco śmieszna, ale Niemka, puszczając oko do współczesności sprawiła, że znakomicie czujemy się w środku historyjki z innej epoki. Ozdoba spektaklu, wspaniały sopran Katarzyna Oleś-Blacha w roli Rozyny zachowuje się jak rozkapryszone dziecko. Sięga do lodówki po colę lub piwo, nudzi się ze słuchawkami na uszach, paraduje z lizakiem w ustach i zaraz śpiewa arię o "zbytecznej ostrożności" tak, że dech zapiera. Bardzo dobrze jej partnerujący Leszek Skrla jako Figaro wystylizowany jest (najlepszy kostium Ulrike Idy Kremer) na rockandrollowca - z falą plerezy nad czołem, ciemnymi okularami, w kiczowatym skórzanym stroju w różowym kolorku. Don Bartolo dobrego Piotra Micińskiego nagrywa swe śledztwa na magnetofon. Intrygant Basilio w brawurowej kreacji Grzegorza Szostaka knuje, używając telefonu. Służąca Berta zabawnej Julii Iwaszkiewicz spędza pierwsze 75 min spektaklu w łóżku. Tylko Artur Sobierajski jako Almaviva w tym towarzystwie wypada nieco mdle i najlepszy jest w duecie z Rozyną.

Ta kapitalna opera trafi do annałów i przysporzy nam jeszcze wiele radości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji