Artykuły

Druga twarz berberysu

"Niewidzialni" w Teatrze K3 w Białymstoku. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Dwie lalki, kawałek podłogi, folia, spryskiwacz. I gromadka dzieci - tyle potrzebują aktorki z teatru K3, by zrobić spektakl. Tym razem już nie tylko lalki animują, ale i maluchy

Najnowsza produkcja niezależnego i nieinstytucjonalnego białostockiego teatru to "Niewidzialni". Trzy aktorki (Marta Rau, Sława Tarkowska, Ewa Mojsak) nie muszą mieć prawdziwej sceny, mogą zagrać wszędzie. W kawiarni (jak choćby w zaprzyjaźnionej Famie, gdzie pokazały premierowy spektakl), w osiedlowym domu kultury, na sali gimnastycznej. To niewątpliwa zaleta ich widowisk - scenografia, którą można zmieścić w walizce, umiejętność zagrania tu i teraz - historii osób w jakimś sensie dotkniętych kalectwem (bo w teatrze, poruszającym takie właśnie wątki, aktorki się specjalizują).

Ale jedno jest oczywiste: swojego najnowszego spektaklu w żaden sposób nie zagrają bez dzieci. "Niewidzialni" są dla dzieci i możliwi tylko z nimi. Widowisko jest tak skonstruowane, że maluchy są jego bohaterami.

Prosty i sprytny to zabieg, dowodzący też wielkiego talentu aktorek - okiełznać czeredę maluchów w różnym wieku to nie lada umiejętność. Trzy panie "manewrują" dziećmi, "grają" nimi tak, jakby pociągały za sznurki. A maluchy poddają się temu z zachwytem.

Historia zaczyna się tak

Dzieci, zwołane z całej sali, siadają na jej środku. Aktorki proszą, by wyobraziły sobie, że są ziarenkiem pewnej roślinki (nie zwyczajnej, bo o trudnej nazwie: berberys tunberga aurea). By zamknęły oczy i - niczym roślinka - przyjmowały słoneczne promyki (tu w ruch idzie lampa) i wyczekiwane krople deszczu (tu aktorki łapią za spryskiwacze). I oto maluchy, zaczarowane przez aktorki, stają się wielkim, rozłożystym krzakiem berberysu. A ten w spektaklu ma wielkie znaczenie. Oto pojawia się lalka chłopca (Kuba) o wzroście dziecka. Chodzi wśród maluchów-berberysu. Zaprzyjaźnia się z nim. Prosi, by rozsunął kłujące gałęzie. Przesuwa krzak, przesadza. A maluchy, jak za dotknięciem magicznej różdżki, wpatrzone w animowaną przez aktorkę lalkę, robią wszystko, o co poprosi.

Za chwilę zjawia się druga lalka, Maciek. Zbuntowany, rozżalony, że rodzice się nim nie interesują, chce zniszczyć żywopłot. Maluchy - wszak są berberysem - nieświadomie zwierają obronnie szeregi. I tu wkracza do akcji Kuba. Uspokaja złośnika, tłumaczy naturę krzaka, dowiaduje się, co gryzie Maćka, zaprzyjaźnia go z dziećmi. Maciek-buntownik uczy się rzeczy, o których nie miał pojęcia, od (paradoks!) chłopca, który jest niewidomy.

I tak snuje się ta historia o potędze wyobraźni, wrażliwości na innych, potrzebie miłości i akceptacji. O tym wreszcie, że nawet mając wzrok można niewiele zobaczyć, jeśli się nie chce.

Maluch może wszystko

Aktorki o prostych rzeczach mówią w prosty sposób: "Nie zmienisz niczyich uczuć, nie zmieniając własnego serca", "Pamiętaj, próbuj widzieć świat za pomocą serca". Jak na mój gust, ciut przy dużo tu infantylnych, patetycznych chwytów.

Ale nie zmienia to faktu, że "Niewidzialni" to pożyteczna, ujmująca prostotą, ciepła opowiastka. Bardzo rzadki w naszym mieście teatr uczestnictwa, w którym jest miejsce i na wątek edukacyjny, i niczym nieskrępowaną zabawę. W którym wszystko jest dozwolone - śmiechy, chodzenie po scenie.

W jakim teatrze maluch, biorąc udział w spektaklu, może sobie spacerować wokół, gdzie tylko mu się żywnie podoba? Gadać na głos, przyglądać się wszystkiemu z daleka, a potem wparować na scenę w połowie historii?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji