ELEKTRA
Pierwsza po latach premiera Kazimierza Dejmka na scenie Teatru Dramatycznego. Magnesem był zarówno sam reżyser, jak i znakomita obsada sztuki Giraudoux. Zainteresowanie budziła także "Elektra"; sztuka ta wystawiona tuż po wojnie przez Edmunda Wiercińskiego w Łodzi stała się wydarzeniem, którego echa nie przebrzmiały do dziś. I to wydarzeniem nie tylko teatralnym. Treści zawarte w "Elektrze" zadźwięczały wówczas żywą aktualnością. Publiczność tamtych lat odnalazła w niej własne problemy, poprzez "Elektrę" dokonywała rachunku z dopiero co zakończoną wojną. "Elektra" Giraudoux, tak jak tragedie Sofoklesa - i Eurypidesa oparte na tym samym micie o domu Atrydów, jest tragedią sprawiedliwości. Zgodnie z mitem Elektra, córka Agamemnona, po odkryciu, iż mordercami ojca była jej matka Klitemnestra i stryj Egistos dąży do wyrównania rachunku, zemsty, która była nakazem bogów i obowiązkiem rodzinnym. Mężobójstwo musi pociągnąć za sobą karę. Orestes wymierzy karę, która będzie jeszcze jedną zbrodnią.
"Elektra - pisał we wstępie do programu tamtego powojennego przedstawienia Bohdan Korzeniewski - szukając prawdy wykrywa zbrodnię, szukając sprawiedliwości, sprowadza zagładę na swoje miasto. Zwycięstwu jej idei towarzyszy pożar Argos i krzyki jego mieszkańców wyrzynanych przez Koryntian. Cóż za straszliwą cenę płaci ludzkość za spełnienie pragnień naprawiaczy świata. Ale cóż jednocześnie byłaby warta ta ludzkość, gdyby jej nie nawiedzali poszukiwacze prawdy i gwałtownicy sprawiedliwości".
Giraudoux słuchany dzisiaj nie poraża moralną wagą problemów. Jakże dużo się w jego "Elektrze" mówi. Ze sceny płyną gładkie, toczone zdania w pięknym przekładzie Jarosława Iwaszkiewicza, metafora goni metaforę. Elegancja Giraudoux, jego grandilokwencja, jego swoboda są odpychające. Słuchając go tęskni się do surowej prostoty Sofoklesa czy Eurypidesa. Przedstawienie przygotowane przez Dejmka ma czystość i klarowność kryształu, zrobione jest ręką mistrza. I wspaniale jest grane, chociaż, jak wieść niesie, na prasowej premierze aktorzy grali gorzej niż na próbie generalnej. Gustaw Holoubek miał gorączkę, był chory. Nie przeszkodziło mu to w stworzeniu z roli Żebraka prawdziwej kreacji. Tym razem przeszedł sam siebie. Jest inny niż zawsze. Mniej powściągliwy, jakby rozedrgany; nerwowe gesty rąk, ni to niepewny, ni to taneczny krok, broda, wszystko to sprawia, iż odnosimy wrażenie, jakbyśmy go po raz pierwszy widzieli. To, co Holoubek potrafi powiedzieć poprzez gest rąk i sposób chodzenia wymagałoby osobnego i to obszernego opisu. Grany przez niego podpity Żebrak, świadek i komentator tragedii, a może wysłannik bogów pilnujący, by sprawiedliwości stało się zadość - zmniejsza nasz dystans do eleganckiej elokwencji Giraudoux, momentami pozwala o niej zapomnieć. Obok Holoubka - Andrzej Szczepkowski w roli Egista, ciekawie rysujący postać polityka, który normy moralne podporządkowuje koniecznościom walki o władzę i meandrom rządzenia. Zbigniew Zapasiewicz jako Ogrodnik miał piękną scenę (nazwaną przez autora "Lamentem Ogrodnika") kiedy to mówił: "oni nie porzucą wzajemnego zarzynania się. aby przyjść i opowiedzieć wam, że w życiu istnieje tylko jeden cel - miłość". Powiedział ten wielki monolog ze skupieniem i prostotą tak wielką, iż zasłuchana widownia zamarła. Zofia Rysiówna w roli Klitemnestry jest silna i bezwzględna i tragiczna zarazem. Agatę gra Małgorzata Niemirska. Orestesa - Marek Kondrat, Prezesa Sądu Najwyższego - Tadeusz Bartosik. Nie udały się natomiast Eumenidy. Ubrane przez Jana Kosińskiego jako operetkowe diwy z lat trzydziestych są rozświergotane, zgodne ze strojem.
I na koniec sama Elektra. Gra ją młoda aktorka Jadwiga Jankowska-Cieślak znana już z kilku filmów a debiutująca na scenach warszawskich. Powszechnie się sądzi, że to jedna z najzdolniejszych aktorek tego pokolenia. Piszę to po premierze, na której dojrzalsi od niej aktorzy byli przyhamowani tremą, nic tedy dziwnego, że nie błysnęła ona wszystkimi swoimi możliwościami. Czuło się w niej jednak tę chłodną czystość, która odrzuca wszelką myśl o jakimkolwiek kompromisie. Chłodna i rozpalona namiętnością, powściągliwa i rzucająca się z krzykiem, łagodna i bezwzględna, szukająca miłości i pełna nienawiści. Jankowska zbudowała rolę na całym łańcuchu antynomii stawiając sobie zadania bardzo trudne. Jest ambitna i choć jeszcze zawodzi ją czasami technika - między innymi nadużywa głosu - jej Elektrę będzie się pamiętało.