Artykuły

Zamorskie zaloty, czyli: życie erotyczne dzikich na operowych deskach

Les Indes Galantes Jeana Philippe'a Rameau międzynarodowej orkiestry barokowej II Giardino D'Amore na XXIII Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Jarosław Reszka w „Expressie Bydgoskim”.

Muzyka dawna, zagrana i zaśpiewana przez zdolnych i pełnych temperamentu artystów, brzmi zaskakująco świeżo. Dowiodła tego sobotnia premiera barokowego dzieła Les Indes Galantes.

Podczas czwartego spektaklu XXIII Bydgoskiego Festiwalu Operowego podłoga orkiestrami podniesiona została wyżej niż zwykle — tak jak to bywało w epoce baroku. Dzięki temu publiczność mogła zobaczyć niezwykłe instrumenty, na jakich grywa II Giardino D'Amore — międzynarodowa orkiestra barokowa. W 2011 r. założył ją skrzypek, Stefan Plewniak, poza Polakami zapraszając do współpracy muzyków z Włoch, Hiszpanii i Francji. Członkowie zespołu mieszkają daleko od siebie. Na próbach najczęściej spotykają się w Krakowie lub Wiedniu. Wystarczy to, by podbijać serca melomanów w całej Europie. Z instrumentów, jakie przywieźli do Bydgoszczy, najbardziej rzucały się w oczy dwie długaśne teorby (prababki gitary), przypominające szkocką kobzę, pasterskie musette, czy kojarząca się z... młynem maszyna wiatrowa.

Miłość na trzech kontynentach

Bydgoszcz stała się miejscem polskiej prapremiery scenicznej wersji opery-baletu Les Indes Galantes (znanej u nas także pod tytułem Zamorskie zaloty), niezwykłe popularnego w XVIII-wiecznej Francji kompozytora Jean-Philippe'a Rameau. Monumentalne dzieło zostało wystawione w skróconej wersji, bez jednego aktu, a i tak trwało blisko trzy godziny. Przedstawienie rozpoczyna statyczny, pompatyczny i mało atrakcyjny prolog, w którym bogini Hebe rywalizuje z Belloną o to, czy wśród ludzi zwycięży miłość czy wojna. Hebe wzywa na pomoc Amora, który wypuszcza z łuku strzały, godzące w serca we wszystkich stronach świata. W efekcie publiczność posłucha trzech odrębnych opowieści o miłosnych intrygach na trzech kontynentach.

Energetyczna Natalia Kawałek

I znów pierwsza opowieść, zatytułowana Wielkoduszny Turek, może z lekka uśpić widzów. Na szczęście wynagradza to z nawiązką akt drugi i trzeci, w których przenosimy się kolejno do królestwa Inków i na ziemie Indian w Ameryce Północnej. Szczególnie w ucho i oko wpada tu stale współpracująca z II Giardino D'Amore świetna mezzosopranistka Natalia Kawałek (m.in. w roli Indianki Zimy) – najczęściej pojawiająca się na operowych deskach w Wiedniu.

Występy baletu ambitne, ale na niezbyt wysokim poziomie. Scenografia oszczędna, z szerokim zastosowaniem projekcji wideo z efektami komputerowymi. Pomysłowe kostiumy, zaprojektowane z lekkim przymrużeniem oka. W pamięci przede wszystkim pozostaną niezwykłe dźwięki wydobywane ze starych instrumentów. „Matowe dźwięki” – jak to określił mój znajomy meloman.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji