Artykuły

Jak karnawał, to karnawał

- Bardzo cierpię, że operetka, gatunek tak lubiany przez publiczność, ostatnio podupada. A to niezwykła sztuka, łącznik pomiędzy muzyką poważną a współczesną rozrywką - mówi WANDA POLAŃSKA, primadonna polskiej operetki

Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz: - Jaki będzie "Wieczór karnawałowy" z Wandą Polańską?

Wanda Polańska: - Różnorodny. Niesłusznie jestem przypisana przede wszystkim operetce, gdyż wykonuję szeroki repertuar. Dlatego na koncercie obok hitów z operetek Kalmana, Lehara, Straussa pojawią się też utwory m.in. Bernsteina, Webbera, a nawet piosenki z szerokiego repertuaru światowego, w wykonaniu moim i moich kolegów. Mieczysława Błaszczyka, solisty Opery Śląskiej i Piotra Różańskiego, aktora teatru Bagatela, który wspaniale także prowadzi koncert.

- Który z utworów, jakie zaprezentuje Pani w niedzielę publiczności, jest Pani szczególnie bliski?

- Wszystkie, bo tylko te utwory, które lubię i są mi bliskie, wybrałam na niedzielny koncert. Ponieważ jest to jednak koncert karnawałowy, wypada nawiązać do karnawału, dlatego pojawi się szlagier "Ostatni walc". Zastanawiam się także, czy nie zaśpiewać Przetańczyć całą noc? Ale chyba należy, bo jak karnawał, to karnawał. Poza operetkowymi hitami pojawi się także mój ulubiony utwór, song Memory z musicalu Koty. Publiczność także lubi go słuchać.

- Publiczność na ogół lubi słuchać znane utwory

- To prawda. Wykonam także kilka duetów z Mieczysławem Błaszczykiem. Staram się zawsze urozmaicić koncert i wprowadzać do programu utwory piękne, ale nie tak bardzo znane, jak np. duet z różą z operetki Król włóczęgów albo Nasze piękne morze z Panny Wodnej. Jednak jeżeli publiczność zechce, zaśpiewamy na zakończenie i duety najbardziej popularne.

- Jak Usta milczą dusza śpiewa?

- Jesteśmy na to przygotowani. To utwór bardzo oklepany, ale ciągle lubiany przez publiczność. A moglibyśmy go zaśpiewać obudzeni o trzeciej rano. Wykonywaliśmy go setki razy, a może nawet i więcej. Z przyjemnością zaśpiewamy i w niedzielę.

- Pytam o ten duet, bo właśnie w nim wystąpiła Pani z Janem Kiepurą.

- Było to dawno, na samym początku mojej drogi artystycznej, w teatrze w Warszawie. Byłam bardzo młodą śpiewaczką i na jedno z przedstawień Wesołej wdówki przyszedł Jan Kiepura. Został jednak rozpoznany przez publiczność. Widzowie wynieśli go na scenę i krzyczeli: "Jasiek, śpiewaj". Stanął przy mnie - ja kawał kobiety na obcasach, stylowa fryzura, pióra, on drobny, sięgał mi raptem do ramienia - i szepnął mi do ucha: "Mała, musisz mi podpowiadać, bo ja to śpiewam z Martą Eggerth tylko po niemiecku i angielsku". Udało nam się jednak i odśpiewaliśmy ten duet pięć razy!

- Poświęciła Pani życie operetce.

- Bo jest ona moim posłannictwem. Bardzo cierpię, że operetka, gatunek tak lubiany przez publiczność, ostatnio podupada. A to niezwykła sztuka, łącznik pomiędzy muzyką poważną a współczesną rozrywką. Jeżeli operetka jest dobrze podana, może zachwycić każdego.

- Zrobiła Pani dużą karierę na polskich scenach operetkowych, lecz w Krakowie występowała Pani najmniej, mimo że z tym miastem jest Pani związana prawie od urodzenia.

- Kraków jest miastem specyficznym. To miejsce piękne dla turystów, ale trudne dla artystów. Gdy powstawała operetka w Krakowie, byłam jeszcze za młoda. Nic wtedy nie umiałam. Robiłam maturę i zaczęłam się dopiero uczyć śpiewu. Sprowadzono do Krakowa wtedy Iwonę Borowicką, wspaniałą artystkę. A ja w parę lat później zaczęłam od Gliwic. Potem była Warszawa i tak Kraków pozostał trochę na uboczu.

- W Gliwicach zadebiutowała Pani jako Rozalinda w Zemście nietoperza Straussa.

- Starałam się o pracę w teatrze w Gliwicach, ale po wielogodzinnych przesłuchaniach dostałam tylko propozycję śpiewu w chórze. Nie przyjęłam. Po jakimś czasie dostałam telegram: Przyjeżdżaj natychmiast debiut w roli Rozalindy w "Zemście nietoperza". Pojechałam na próbę. Dostałam suknię z 4-metrowym trenem, na którym kilka razy się przewróciłam, pióra mi wpięli we włosy, przywrócono Czardasza, utwór karkołomny, którego moja poprzedniczka nie wykonywała, i zadebiutowałam. Na koniec przedstawienia kurtyna szła siedem razy w górę.

- Usłyszymy coś w niedzielę z tej słynnej operetki Straussa?

- Być może...

- A jakby Pani przekonała mieszkańców Krakowa, aby spędzili "Wieczór karnawałowy" z Wandą Polańską?

- Serdecznie zapraszam wszystkich. Zarówno tych, którzy kochają operetkę, jak i tych, którzy dopiero po naszym koncercie ten gatunek polubią. Postaramy się, aby wszyscy przy muzyce wykonanej na najwyższym poziomie świetnie się bawili.

***

Karnawał z Wandą Polańską

Wanda Polańska, niezwykła artystka obdarzona sopranem koloraturowym, primadonna polskiej operetki, uważana za następczynię m.in. Wiktorii Kaweckiej, Lucyny Messal, Barbary Kostrzewskiej, Beaty Artemskiej i Iwony Borowickiej, wystąpi w Krakowie na "Wieczorze karnawałowym". Artystce towarzyszyć będą dwaj mężczyźni: tenor Mieczysław Błaszczyk i aktor Piotr Różański, a także para tańca salonowego Ewa Szary i Michał Godlewski oraz muzycy Paweł Bieńkowski i Tadeusz Mitka.

Wieczór z Wandą Polańską, na który złożą się najpiękniejsze i najbardziej znane przeboje operetek i musicali, rozpocznie się w niedzielę, o godz. 18 w Klubie Garnizonowym przy ul. Zyblikiewicza 1. Bilety w cenie 35 zł można kupować w kasie Filmotechniki (Pasaż Bielaka) oraz w miejscu koncertu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji