Artykuły

Intymność straty

Wszystko o mojej matce Tomasza Śpiewaka w reż. Michała Borczucha w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Łukasz Gazur w „Dzienniku Polskim”.

Spektakl Wszystko o mojej matce Michała Borczucha i Krzysztofa Zarzeckiego w Łaźni Nowej pozornie z filmem Pedro Almodóvara ma niewiele wspólnego. Ot, tytuł, i nic więcej. Ale łaźniowy projekt jest przewrotnym nawiązaniem: powtórzeniem konstrukcji filmowej, grą kiczem, wizualnym uwodzeniem. I — podobnie jak dzieło Hiszpana — jest próbą poddania analizie skomplikowanych relacji dziecka i matki. Wychodzi to znakomicie.

Tym razem oglądamy jednak relację „z drugiej strony” — to opowieść o utraconych matkach. W różnym wieku. Michał Borczuch był małym chłopcem, Krzysztof Zarzecki — maturzystą. I obaj, z różnych męskich perspektyw, opowiadają o swojej stracie. Jeden dziecinnie, naiwnie, może nawet baśniowo, drugi — młodzieżowo, bardziej dosadnie — jak to facet u progu dorosłości. Wyraźnie widać te różnice, spektakl jakby rozpływał się na dwie części. Narracyjnie i wizualnie. Ale za każdym razem niezwykle atrakcyjnie.

To, co łączy te historie, to rekonstruowanie z ruin wspomnień, posługiwanie się okruchami prywatności. Kolor cienia do powiek jak fasada zburzonych zabudowań fabryki „Miraculum”, gest zbierania grzybów w lesie, wybuch w Czarnobylu, powrót do domu... Ale gdy tylko w spektaklu pojawia się ckliwość, natychmiast rozbija ją drwina, dystans, poczucie humoru. Cynizowanie intymnych historii w tym wypadku daje efekty. Bo cynizm to ocalenie. Monologi, podobnie jak w filmie Almodóvara, pozwalają na rozładowanie napięcia, ale i zrozumienie tej historii, poznanie — na ile to możliwe — Zofii (matki Borczucha) i Krystyny (matki Zarzeckiego).

Ale niepostrzeżenie opowieść o rodzicielkach twórców staje się też pytaniem o... możliwości aktorek. Z jednej strony fenomenalna Halina Rasiakówna, z drugiej choćby elegancka i dystyngowana Monika Niemczyk. A pomiędzy: Marta Ojrzyńska w nagraniach prosto z Hollywood. Te trzy aktorki się zapamiętuje po wyjściu z Łaźni Nowej.

Ale spektakl to także pytanie o zdolność teatru do prawdziwej opowieści i o katharsis w sztuce. I to jest moment, w którym rozwiązanie proponuje Zarzecki: wyjście z teatru na Cmentarz Rakowicki. Tam znajduje się grób jednej z matek. Już nie na scenie, ale w realu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji