Dwugłos o Procesie. (Przeciw sobie?) i (Za dużo pytań)
PRZECIW SOBIE?
O życiu i twórczości Franza Kafki zapisano sporo papieru. Znane jest jego żydowskie pochodzenie i środowisko drobnomieszczańskie w którym się wychowywał. Szczególnie podkreślano wpływ jego ojca - kupca na życie całej rodziny. Mając trudną młodość wypominał dzieciom, że zawdzięczają dostatnie życie jego długoletnim wyrzeczeniom. Jego charakter i sposób bycia zaważył szczególnie na losach najstarszego syna - Franza. Chciał widzieć w nim swoje odbicie - zapobiegliwego gospodarza, a widział marzyciela i wizjonera. Tego zawodu nigdy synowi nie wybaczył...
Pisarz sam określał swoje życie jako ustawiczną i daremną próbę wyzwolenia się spod wpływu ojca. Strach przed nim odbierał mu wiarę we własne siły; wiele lat upłynęło nim zdobył się na rozluźnienie więzów z domem rodzinnym. Jednakże i potem nie odzyskał pewności siebie i czuł się wyobcowany ze środowiska. Przez pewien czas spodziewał się, że znajdzie oparcie w małżeństwie, ale i tu zaważył fatalny wpływ ojca. Nie zdecydował się na ożenek, gdyż nie wierzył, że sprosta rodzinnym obowiązkom. Nie znalazł też zadowolenia w pracy zawodowej. Promowany w 1906 roku na doktora praw, rozpoczął praktykę w sądzie; później pracował w zakładzie ubezpieczeń robotniczych. Praca urzędnicza męczyła go, gdyż nie pozwalała zająć się literaturą, bez której nie wyobrażał sobie życia. Wszystkie te niepowodzenia znalazły odbicie w jego twórczości.
Kafka jako pisarz był nieutrudzonym poszukiwaczem prawdy o świecie, wnikliwym moralistą. W utworach swoich ukazuje tragiczne losy jednostki we współczesnym świecie. Odtwarza niemoc człowieka samotnego, zmagającego się beznadziejnie z siłami zbiurokratyzowanego świata. Postacie jego utworów są grzeszne i wyklęte; przedstawiają tragizm losu ludzi szukających ojczyzny - bo dopiero przez powiązania z innymi ludźmi człowiek staje się wolnym.
Centralnym zagadnieniem w twórczości Kafki jest konflikt między jednostką a społeczną wspólnotą; przezwyciężanie kryzysu moralnego, który toczy ludzkość. Pisarz podjął próbę uporządkowania chaosu, w którym pogrążyło się nasze stulecie - w dobie nowoczesnego kapitalizmu. Kafka dojrzał ten chaos w czasie pierwszej wojny światowej. Doświadczenia tych lat zaważyły na opisie świata w jego utworach. Poszukuje nowych możliwości istnienia w prawdzie i wolności. Jego usiłowania zmierzają do wyrwania człowieka z "celi, którą otaczają mocne, chociaż przejrzyste ściany". Toczy więc nieustanny proces o człowieka i przeciw człowiekowi, który utracił wolność i prawdę.
Roger Garaudy orzekł, że świat, w którym żył Kafka, był światem alienacji i konfliktów, światem dwoistych ludzi. Niektórzy z nich zatracają poczucie dwoistości i pogrążają się w spokojnym śnie. Takim człowiekiem jest Józef K. - bohater "Procesu" wystawionego w Teatru Polskim. Jest prokurentem banku, trybem w machinie biurokratycznej, a jednocześnie sądzi, że ma pełnomocnictwa, także w prawdziwym świecie. Jego mandat nie jest od żadnej uznawanej władzy. Jest jednak niezdolny do uwierzytelnienia swej misji; dlatego jest winny i staje się oskarżony. Nie ustanie, dopóki nie znajdzie sędziego i nie usprawiedliwi swej "kolaboracji" z machiną ucisku, światem zła. "Proces" jest oskarżeniem jego bezskutecznych wysiłków w tym dążeniu. Jest niby wolny może iść gdzie chce, tylko wstęp do Prawa jest mu wzbroniony. I to przez jednostkę, odźwiernego, najniższego rangą urzędnika.
Kafka nie był rewolucjonistą; był pisarzem, który budził człowieka, wskazywał czym jest w świecie zło. W życiu rodzinnym, zawodowym, religijnym, państwowym. Pokazuje miasto, kancelarię i sypialnię. Jego dzieła pisarskie nie różnią się od jego życia. Stawia swych bohaterów w świecie, w którym się coś ma i w którym się kimś jest. Człowiek w tym świecie jest wciągnięty bez reszty w tryby systemu społeczno-politycznego z bezdusznymi instytucjami austriackiej monarchii. Na tym tle występuje jaskrawo dehumanizacja ówczesnego świata, w którym człowiek jest przedmiotem.
Roman Karst pisał - w "Drodze do samotności" - że postacie występujące w "Procesie" (a także w "Zamku") posiadają cechy, które wzbudzają w nas na przemian odrazę i szacunek. Jedne odbijają tęsknotę do prawdy, drugie wszelkie zło rzeczywistości, od którego człowiek chce się wyzwolić. Sąd ucieleśniający najwyższą sprawiedliwość i "Zamek" reprezentujący dobroć i miłosierdzie, posługują się wykonawcami najgorszego gatunku Nie ma chyba wady, która byłaby im obca. Strażnicy sądowi kradną, oszukują, urzędnicy biorą łapówki, sędziowie nie znają ustaw - są przekupni i łasi na grzeszny seks. Sąd w "Procesie" jest jakby synonimem życia...
Podobnie jest z obroną oskarżonego, która stanowi cząstkę społecznego układu. - Ale ja nie jestem winny - broni się Józef K - to omyłka. Jak może człowiek w ogóle być winny? Przecież wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Na to otrzymuje odpowiedź od kapelana, że tak zwykli mówić wszyscy winni, którzy nie domyślają się, że ulegli fałszywym prawom. Przewód sądowy ciągnie się długo. Orzeczenie sądu jest jakby potwierdzeniem zguby, którą człowiek gotuje sobie sam, zaprzeczając Prawu i Prawdzie. Prokurent Józef K. zostaje skazany dlatego, że wyrzeka się walki... Kto uznaje otaczający go ład życia, ten sam siebie skazuje na zagładę; ginie, bo nie chce się wyzwolić z niewoli.
Treścią "Procesu" jest więc problem winy i odpowiedzialności, który tworzy węzłowy punkt twórczości Franza Kafki. - Dopóki istnieje na świecie zło i kłamstwo, dopóty nikomu nie wolno powoływać się na własną niewinność. Jest ona bowiem złudzeniem, pretekstem bezczynności, cofaniem się przed własną misją. Zdaniem pisarza - każdy człowiek stoi przed wyborem - albo przyznać się do winy - czyli wziąć odpowiedzialność za losy ludzkości - albo zaprzeć się swych win i uchylić przed walką i cierpieniem, które ponoszą inni.
Odpowiedź na pytanie, czy poznańskie przedstawienie przedstawienie wprowadza widza w intencje autora, pozostawiam widzom - których oby było jak najwięcej. Osobiście odebrałem sztukę więcej jako reminiscencje z naszych lat pięćdziesiątych, niż wizję ze świata c-k monarchii. A także jako oskarżenie skierowane głównie przeciw aparatowi ucisku, niż samooskarżenie siebie - jednostki, która wyrzeka się walki i ginie, bo nie chce się wyzwolić... Historia potwierdza ostrzeżenie Kafki - nikt nie może być wolnym jeżeli sam tego nie chce...
Niewiele też pomoże walka jednostki, prowadzona w oderwaniu od narodu czy klasy.. Tego doświadczenia w twórczości wyobcowanego samotnika niestety, nie znajdziemy...
(Tadeusz BECELA)
ZA DUŻO PYTAŃ
"Proces" na scenie Teatru Polskiego w Poznaniu wywołuje, niestety, uczucie zawodu. Adaptator i reżyser utworu Franza Kafki - Lech Raczak pozostaje wierny jedynie fabule utworu. Oczywiście każda adaptacja jest z reguły uproszczeniem, jest tylko jednym z możliwych odczytań. I tak być musi. Nie sposób mieć o to pretensje. Można kwestionować sens dokonywania adaptacji utworu literackiego tej miary co "Proces" ale skoro akceptuje się prawo twórcy teatralnego do tego aktu, można jedynie pytać o skutek zabiegów.
Bardzo często dla adaptatora ważna jest nie intencjonalna postać utworu przerabianego na scenę, ale to - w jaki sposób i w jakim wymiarze przylega on do współczesności, w jakim aspekcie otwiera się na rzeczywistość w jaki sposób jest w niej zakorzeniony, w jaki sposób uruchamia sensy istotne na dziś, odczuwane przez współczesnych jako ważne z ich punktu widzenia. Jednym słowem: co ten utwór znaczy współcześnie. Często wprost bez domówień.
Oczywiście należy odrzucić myśl, że "Proces" zrealizowany przez Lecha Raczaka jest krytyką bezdusznego aparatu sprawiedliwości i ścigania. Byłoby to przesłanie banalne, odczytanie Kafki nader płytkie, skrajnie uproszczone zawieszone w abstrakcyjnej próżni. Mam jednak pretensje do reżysera o to, że niezbyt jasno wykłada swoje racje, że niezbyt wyraziście je artykułuje.
Stąd też (a będzie to przekonanie całkiem prawdopodobne, umotywowane scenicznym działaniem) może się wydać że poznański "Proces" to krytyka takiej władzy, która rządzi w sposób autokratyczny. Że jest to przypowieść o władzy autorytarnej, o jakiejś potężnej machinie biurokratycznej rządzącej się swymi własnymi prawami i motywami, wyobcowanej, oderwanej od społeczeństwa, które sobie całkowicie podporządkowuje, i które bez reszty atomizuje. Że jest to przypowieść o machinie, która wymykając się wszelkiej kontroli istnieje po to by istnieć, a nie po to by realizować jakiś sensowny cel. Ta władza represjonuje społeczeństwo, narzuca własne prawo które jest bezprawiem.
W istocie rzeczy reżyserowi chodzi jednak chyba (znów niestety, jest to tylko przypuszczenie, po części tylko motywowane samym przedstawieniem) o coś innego. Otóż w tym spektaklu wszystkie postaci reprezentują społeczeństwo a nie jakąkolwiek władzę czy system co najwyżej wszyscy są częścią tej samej machiny którą sami współtworzą a nawet - rzekłbym - kreują. No chyba, że zewnętrzne podobieństwo postaci jest tylko efektem dość daleko posuniętej umowności, zabiegiem stylistycznym a nie znaczeniowym. Wówczas wyrażony wyżej sąd mój byłby całkiem chybiony.
Czy wiec poznański "Proces" jest rzeczywiście obrazem i krytyką społeczeństwa podporządkowanego bez reszty, z własnej zresztą woli ustalonym raz na zawsze autorytetom; społeczeństwa totalnie skonformizowanego? Czy jest to analiza ubezwłasnowolnienia samych siebie i samego siebie w przypadku Józefa K.? Czy wyzwanie rzucone przez Józefa K. podczas pierwszego "przesłuchania" (czy jest to zresztą przesłuchanie przed sądem czy przed społecznością?) oznacza zdemaskowanie rzeczywiście istniejącej machiny zdolnej zdruzgotać każdą jednostkę? A może właśnie demaskuje ono samego Józefa K., któremu wydaje się, że istnieją jakieś potężne siły stojące ponad społeczeństwem, gdy tymczasem istoty zagrożenia nie dostrzega w samym sobie i w zbiorowości, w której egzystuje? Czy jest to przypowieść o "ucieczce od wolności" o społeczeństwie, które samo siebie represjonuje? Za dużo pytań i wątpliwości, jak na jeden spektakl.
Nie potrafię też odpowiedzieć, czy w ostatnich słowach, które padają ze sceny (jedna z postaci komentuje śmierć Józefa K. na którym przed momentem wykonano wyrok przy pomocy rzeźnickiego noża: "Jak pies") zawarta jest moralnie negatywna ocena bohatera czy społeczeństwa którą on reprezentuje czy też może owej nieobecnej siły, której instrumentem są oprawcy.
Lech Raczak zrealizował - Kafkę oo bożemu, rzekłbym tradycyjnie nawet. Choć przecież w Teatrze Ósmego Dnia obowiązujące konwencie konsekwentnie rozbijał. Spodziewano się wydarzenia, wielkich emocji, obejrzano spektakl raczej przeciętny.
Poznański "Proces" jest niestety, mało udany także pod względem aktorskim chociaż rola Józefa K. w wykonaniu Janusza Łagodzińskiego zasługuje na uznanie. Ten fakt zapewne jak również niejasność przesłania sprawia że - przy jednoczesnej wierności fabularnej - spektakl "ciągnie się" sprawiając wrażenie teatralnego wybryku z Kafki. I niewiele zmienić może rzetelność inscenizacyjna, kilka efektownych scen, które - paradoksalnie - rażą swą teatralnością będącą rodzajem ozdobnika.
Niewiele są też w stanie zmienić udane dekoracje Wojciecha Wołyńskiego metaforyczne i skrótowe jednocześnie niewątpliwie funkcjonalne i efektowne wizualnie ale czy rzeczywiście pomocne w odkrywaniu właściwych sensów?
(Błażej KUSZTELSKI)