Artykuły

Niestety, paw

"Paw królowej" w reż. Łukasza Kosa w PWSFTViT w Łodzi. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.

Łukasz Kos, zauroczony językiem "Pawia królowej" Doroty Masłowskiej, napisanej hiphopową frazą powieści o współczesnej Polsce, w której liczy się tylko to, co pokaże telewizor albo kolorowa prasa, postanowił, że w swojej adaptacji teatralnej nie usunie ani słowa. W łódzkim Teatrze Studyjnym ze studentami ostatniego roku łódzkiej Filmówki zrealizował czteroipółgodzinne widowisko, w którym -jak by powiedział Jurek Owsiak - oj, się działo! W tym przypadku nie jest to, niestety, pochwała. Początek stylistycznie jest jakby z Brechta: na tle rewiowej ramy jednakowo ubrani aktorzy opowiadają o swoich bohaterach. Reżyser dba jednak, żebyśmy się nie znudzili, więc w następnej części aktorzy wciąż opowiadają o swoich postaciach, ale już w kostiumach, i ogrywają tautologicznie tekst Masłowskiej. Mały realizm egzystuje tu na równi z umownością - obok lady sklepowej czy zupki chińskiej pojawiają się przedmioty wycięte z tektury. Za chwilę do już bogatego wachlarza stylistyk dochodzi parodia: zawsze zabawny Bogusław Wołoszański i odgrywana, żeby było śmieszniej, przez dobrze zbudowanego chłopaka Nina Terentiew. Jest także zespół rockowy z MC Doris - w tej roli aktorka podobna do Masłowskiej - na wokalu. A pod koniec reżyser funduje nam bal sylwestrowy z konfetti, tańcami, striptizem i atakiem epilepsji. Aktorzy bawią się świetnie, widzowie, zwłaszcza ci, którzy "Pawia królowej" przeczytali, znacznie gorzej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji