Artykuły

Bohater naszych dni

W Teatrze Dramatycznym w Warszawie odbyła się polska prapremiera sztuki Ignatija Dworieckiego - "Człowiek znikąd". W liście do warszawskiego teatru autor utworu napisał: "Po­łowę swojego życia spędza człowiek współczesny w pracy: w hali pro­dukcyjnej, w laboratorium, przy biurku. Niekiedy ta właśnie część bywa znacznie bardziej dramatycz­na od tego, co nazywamy życiem prywatnym. Tymczasem w teatrze bywamy (...) konserwatystami. Jak byśmy chcieli (...) powiedzieć, że scena jest po to przede wszystkim, by (...) pokazywać miłość bądź kło­poty rodzinne". Cytuję te słowa by od razu zasygnalizować, że Dwo­riecki stara się iść inną drogą. "Człowiek znikąd" jest próbą wy­ciągnięcia przez pisarza praktycz­nych konsekwencji z dojścia do wniosku, że skoro głównym tere­nem aktywnego życia dzisiejszego człowieka jest jego praca, drama­turgia tam właśnie powinna szukać dla siebie tematów. Rozumowanie Dworieckiego jest precyzyjne i właściwie w swej logice nie do odparcia. A jednak... Napisanie sztuki zakorzenionej te­matycznie, fabularnie i problemo­wo w tej, bez wątpienia podsta­wowej sferze działalności współ­czesnych ludzi, jaką jest ich praca, jednocześnie mocno się komplikuje z powodu braku wartościowej artystycznie tradycji dramaturgicz­nej, która mogłaby tu w czymkol­wiek pomóc pisarzowi. Komplikuje się również, jak na ironię, o obec­ność literatury nie bez słuszności gromionej za grzechy schematyz­mu. Istnieje więc ryzyko podejmo­wania tematu pracy. Ale czy - z drugiej strony - współczesnej dra­maturgii, o której mówi się (od jakże już dawna!), że przeżywany przez nią kryzys jest przede wszystkim kryzysem wyjałowienia problemowego, nie potrzeba właśnie ryzyka podejmowania tematów no­wych? Dworiecki zaryzykował - i wygrał. Jednym z przewodnich motywów fabuły "Człowieka znikąd" jest konfrontacja dwu wielkich zakła­dów przemysłowych. Pierwszy z kombinatów jest zakładem wzorowym - w drugim wszystko idzie jak po grudzie. Z tego pierwszego do zlokalizowanego w pobliżu Le­ningradu przemysłowego giganta - Nereżskich Kuźni - przybywa inż. Czeszkow. Pociąga go ogrom przed­siębiorstwa, nowoczesność istniejących w nim urządzeń, skala pro­dukcyjnych możliwości. Kierow­nictwo Nereżskich Kuźni widzi natomiast w przybyszu kogoś, kto będąc utalentowanym inżynierem, znakomitym fachowcem, postawi na nogi nowoczesny, lecz ciągle sprawiający kłopoty, odlewniczy oddział fabryki. Czeszkow ma ambicje i chce sprostać zadaniu. Najpierw stara się więc ustalić w czym wyraża się wadliwość funkcjonowania najno­wocześniejszego oddziału kombina­tu. I co ustala? Ano szereg manka­mentów, które niestety, dobrze znamy także z naszego polskiego przemysłowego podwórka. W oddziale odlewniczym produkcja od­bywa się nierytmicznie, pod koniec każdego miesiąca szturmuje się wy­konanie planu, podpisuje się faktury nie istniejących produktów, udziela się nieuzasadnionych okolicznościowych urlopów, nie wykorzystuje się mocy produkcyjnych maszyn, stosuje się wadliwą - przedrażającą produkt finalny - technologię produkcji, i wreszcie dowiadujemy się, że uprzedni kie­rownik oddziału podpisując doku­ment o pełnej gotowości produkcyjnej, rozminął się z prawdą, że ogłoszeniem owej gotowości uczczo­na została jedna z rocznic państwowych, ale de facto oddział do roz­poczęcia pracy nie był gotowy. W tych ustaleniach Czeszkowa często przez Dworieckiego komen­towanych na sposób publicystyczny, zamyka się pierwsza warstwa utworu. Ale jest też i druga. Dra­maturgiczne opracowanie sztuki (Gustaw Holoubek) i reżyseria Lud­wika Rene prowadząc do likwidacji przerostów publicystycznego komentarza w dramacie Dworieckie­go, doprowadziły do uwyraźnienia splotu mechanizmów stanowią­cych głębszą społeczną kanwę uwarunkowań niepowodzeń pro­dukcyjnych odlewniczego oddziału w Nereżskich Kuźniach.

Główny bohater "Człowieka zni­kąd", gdy zaczyna realizować swój własny, lecz oparty na ścisłych na­ukowych wyliczeniach, plan napra­wy sytuacji - napotyka na opór. Akcje Czeszkowa wywołują określone kontrakcje. I właśnie po linii wyakcentowania owych spięć konfliktów rozwija się akcja sce­niczna przedstawienia "Człowieka znikąd" w Teatrze Dramatycznym. Przebieg kolejnych, jakby się chciało powiedzieć, rund między Czeszkowem a starą, inżynierską kadrą, administracją i dyrekcją Nereżskich Zakładów, objawia, że w gruncie rzeczy głównie trzy przyczyny decydują w Nereżu o układzie konfliktów: Czeszkow - załoga fabryki.

Pracownicy Nereżskich Kuźni są ze sobą związani węzłami nie tylko pracy, ale i pamięcią wspólnej wal­ki w okresie wojny. Byłoby to piękne, gdyby ciągłe honorowanie dawnych zasług, bojowej tradycji nie zastępowało ocen opartych na aktualnych kwalifikacjach zawodo­wych ludzi pracujących w przedsiębiorstwie. Obecność w zakładach Czeszkowa - człowieka z zewnątrz - wolnego od tradycji, o których mowa, ujawnia, iż ciągle podkreś­lany w Nereżu kolektywizm jest oparty na fałszywych przesłankach, kamufluje bojowymi zasługami brak kwalifikacji, a często także zwykłą nieudolność. I tak oto od­słania się pierwsza przyczyna na­pięć między bohaterem sztuki a za­łogą zakładu. Następna można by określić jako nieumiejętność godzenia w Nereżu interesu społecznego z interesem jednostki, jako zjawisko obrony jednostki w imię abstrakcyjnie poj­mowanych racji humanizmu, mimo iż w konkretnych sytuacjach owa jednostka bywa złym fachowcem, nie wywiązuje się z podstawowych obowiązków itd. Działalność Czeszkowa doprowadza do odejścia z Nereża kilkunastu inżynierów. Ale przecież Czeszkow nie żądał od nich niczego więcej, jak tylko tego, by uczciwie i sumiennie wykony­wali swą pracę. Wreszcie przyczyna trzecia. Czeszkow zdecydowanie przeciwstawia się panującemu w zakładach oby­czajowi podporządkowywania racji ekonomicznych pozornie ważniej­szym racjom politycznym. Wskutek naginania ekonomiki zakładu do podejmowania okazjonalnych zobowiązań, czynów, uprawiania swoi­stej rocznicomanii, w fabryce za­czął działać system fałszywej sprawozdawczości i dezinformacji. I ta trzecia przyczyna w warszawskim spektaklu została zaakcentowana najmocniej. Gustaw Holoubek w roli Czeszkowa stworzył postać człowieka opanowanego, o mocnych nerwach, lecz w jednej z finalnych scen spektaklu, scenie w której mówi: "(...) rzeczą najgorszą jest kłamliwa informacja, kłamliwa obietnica" - dał się ponieść, świa­domie zresztą, emocjom i pasji.m Obok Holoubka bez wątpienia wyróżniali się jeszcze Katarzyna Łaniewska (Szczegoliewa), Andrzej Szczepkowski (Rabinin), Mieczysław Milecki (Płużin). Ale przedsta­wienie to skłania przede wszystkim do szerszych refleksji. Udowodniło przecież, że temat pracy może być w teatrze tematem wręcz fascynu­jącym. A przy tym nasuwa myśl, że w obawach przed trudnościami wiążącymi się z organizowaniem w dramaturgiczną konstrukcję rea­liów towarzyszących ludzkiej dzia­łalności na forum produkcyjnym, dramatopisarze chyba jednak nieco przesadzają. Sztuka Dworieckiego do arcydzieł nie należy - to praw­da. Dla przedstawienia w Teatrze Dramatycznym co innego jednak okazało się istotne: wystarczył sam fakt, że problematyka i konflikty utworu są realne, że Dworiecki nie owijając niczego w bawełnę mówi o sprawach, które wszystkich ob­chodzą. Teatr w przypadku "Czło­wieka znikąd" otrzymał raczej sce­nariusz, niż bezbłędnie skomponowany dramat. Ale przecież współ­czesny teatr wie jak obchodzić się ze scenariuszami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji