Czy życie ma sens?
Oto pytanie, na które angielski dramaturg Peter Ustinov stara się odpowiedzieć w komedii pt. "Photo finish" wystawionej w Teatrze Dramatycznym w przekładzie Wacławy Komarnickiej i Antoniego Marianowicza. Układ tekstu i reżyseria Ludwika René, dekoracje Kosińskiego, kostiumy zaprojektowała Irena Burkę. Układ tańca - Jerzy Makarowski. A więc: czy życie ma sens? Pewnie, że tak! Trzeba tylko spełnić kilka warunków i to przede wszystkim w stosunku do samego siebie: wierzyć w siebie, mieć do siebie zaufanie, umieć rezygnować z tego z czego trzeba zrezygnować, na wszystko patrzeć z pewnego rodzaju dystansem (nawet na siebie),w pracy topić smutki i zmartwienia (!), pielęgnować w sobie samoironię. A nade wszystko posiadać jakieś zainteresowanie i być w nim konsekwentny.
Ktoś może powiedzieć: znamy, to, znamy! Słyszymy takie morały od najmłodszych lat, karmi nas nimi literatura, czasem nawet. ... prasa.
Ale rzadka to okazja oglądać "samo życie" na scenie, wszystkie jego etapy od dzieciństwa do starości. A tak właśnie jest skonstruowana, sztuka Peter Ustinova. Bohater komedii. Sam (Andrzej Szczepkowski), znany pisarz, ongi także i sławny sportowiec, dziś 80-letni starzec, snuje wspomnienia. Oglądamy go więc kiedy miał 20, 4o i 60 lat, w różnych sytuacjach i - co jest najciekawsze i najzabawniejsze - różnych epokach. 20-letniego Sama gra Karol Strasburger, 40-letniego - Witold Koruch [powinno być Skaruch], 60-letniego - Mieczysław Voit. Żonę Sama, Stellę zagrały trzy panie, 20-letnią Stellą była Małgorzata Niemirska, 40-letnią - Danuta Szaflarska i 60-letnią Wanda Łuczycka. Synem Sama był Wojciech Duryasz, rolę przyjaciela pana domu zagrał Tadeusz Bartosik(Reginald), jego żoną Krystyna Kamieńska, sekretarką Barbara Klimkiewicz, kobietą "z rogu ulicy" - Maria Wachowiak.
Dwudziestoletnie okresy życia Sama pokazane ze sceny to kapitalna konfrontacja rożnych postaci, sytuacji, poglądów i przeżyć. Fantastyczna zabawa, w której konfrontacja jest przeprowadzana przez wszystkich ze wszystkimi, a przede wszystkim głównego bohatera ze swoimi wcieleniami z poprzednich lat. Jest to rozmowa ze samym sobą w wieku, w którym sięga się głęboko w przeszłość i analizuje, jakim się było człowiekiem, jakim powinno się było być. Ocena życia z perspektywy minionych dwudziestoleci jest mądra, melancholijna, ale i nie pozbawiona samoironii, dowcipu, humoru. Bardzo dobra sztuka. Doskonała komedia, lekka, zabawna. Świetnie napisana, kulturalna, dowcipna. Prawdziwy koncert gry aktorskiej, wszyscy bowiem - na; czele z Andrzejem Szczepkowskim - grali niech się -powtórzę koncertowo! Po takiej sztuce, wychodzi się z lekkim sercem, uśmiechem na ustach, życie wydaje się lekkie,przyjemne, pożyteczne. Dobrze więc się stało, że Teatr Dramatyczny wybrał tę właśnie komedię Ustinova na letnie miesiące dla tych którzy spędzą je w Warszawie.. Po obejrzeniu komedii "Photo Finish" dobre samopoczucia, prawdziwy relaks da im możliwość wytrwania przez kilka tygodni najbardziej tropikalnych upałów lub... "równikowych" ulew. Oczywiście dobra gra aktorów nie pomniejsza zasługi reżysera, Ludwika René, który z mistrzostwem poprowadził całość przedstawienia, nie dając chwili wytchnienia i aktorom i widzom. Elegancki salon angielskiego domu, stylowy i piękny był dziełem scenografa Jana Kosińskiego. Stroje wytworne ale i zabawne, zwłaszcza te sprzed I wojny światowej trafnie opracowała Irena Burki. I choć trochę zazdrości się tej angielskiej rodzinie, której czas upływał na banalnych zdawałoby się przeżyciach,(jakże tragiczne wspomnienia miałby polski bohater), warto właśnie pozazdrościć i cieszyć się niefrasobliwym spojrzeniem na świat i życie starego Sama.