Artykuły

Niedobrze się robi

Na scenie ujawnione zostaje to wszystko, co starannie uk­rywane. Obłuda, kłamstwo, kazirodztwo, małostkowość, miernota umysłowa... Obnażony człowiek, sprowadzony do czysto fizjologicznych odruchów i ciasnoty umysłowej jest dziełem Wernera Schwaba w sztuce "Moja wątroba jest bez sensu albo zagłada ludu". 25 maja pokazał ją gorzowskiej publiczności Teatr Współczesny ze Szczecina.

"Moja wątroba" wywołuje róż­ne emocje. Widzowie śmieją się, czasem nerwowo, niektórzy opusz­czają widownię. Jej autor bezlitoś­nie traktuje ludzkie zwierzę.

Akcję umieścił w bloku, mogą­cym uchodzić za symbol większej grupy, może nawet państwa. Mieszkają w nim niespełniony, zdengenerowany i kaleki artysta (Arkadiusz Buszko) ze swą nad­miernie oszczędną i bogobojną matką (Ewa Sobiech), którzy no­szą znamienne nazwisko Robak oraz nowobogacka rodzina Kova-ciców zajmująca centralne miejs­ce -"mieszkanie" na scenie. Ko-vacic (Grzegorz Młudzik) prag­nie uchodzić za szanowanego człowieka, jego żona to mieszczka (Anna Januszewska), a ich dwie córeczki okazują się zepsutymi, rozerotyzowanymi pannicami ze słodkimi kokardkami (Joanna Matuszak i Katarzyna Bujakie­wicz). Obok nich mieszka stara alkoholiczka (Beata Zygarlicka) o cechach arystokratki, osoba cierpiąca na manię wielkości, któ­rej osobowości podporządkowują się pozostali lokatorzy.

Bohaterowie po kolei wycho­dzą ze swoich mieszkań-klatek, by na podeście odgrać swoje role zdegenerowanego pospólstwa. Nie tylko o to wszkaże chodzi. Widza zaskakuje sam język - sztuczny, idiotyczny, bardziej słu­żący do monologowania niż ko­munikacji. Pełen jest bełkotu, ob­rzydliwości, wadliwej składni.

Pojawia się erotyczny wątek wykorzystywanego w dzieciństwie Hermanna Robaka, który czyni sobie i matce piekło ze wspólnego życia. Kumulacją ich nienawiści staje się próba wywiercenia dziu­ry w głowie mamusi, której synek co chwilę życzy śmierci. Na inter­wencję Kovaciców matka reaguje usprawiedliwianiem dziecka i próbą stworzenia pozorów.

Pozory wydają się być słowem-­kluczem do zrozumienia sztuki. Pod pozorem życzliwości Kovacice chcą zagarnąć mieszkanie Ro­baków, bo brakuje im przestrzeni życiowej, pozornie Kovacicova nie dostrzega seksualnego stosun­ku męża do córek...

Wreszcie alkoholiczka Groll­feuer, wykorzystująca seksualnie Hermanna i urągająca lokato­rom, zaprasza sąsiadów na swoje urodziny. Goście zostają otruci, ale sam akt mordowania (z budu­jącą nastrój sceną ostrzenia no­ża), wydaje się niepotrzebny i gro­teskowy jak przedstawiona przez Schwaba codzienność.

Anna Augustynowicz prowadzi widza do dobrze nam znanej rze­czywistości dorobkiewiczostwa, nowomowy, teatralności pozo­rów, wszędobylskiego małomias­teczkowego mieszczaństwa z pseudokulturą i pseudofilozofią. Podkreśla to jeszcze surowa, sym­boliczna scenografia Marka Brauna.

Duże uznanie należy się Teat­rowi Współczesnemu za wysta­wienie "Mojej wątroby" - za od­wagę pokazania tej szokującej sztuki.

Wczoraj gorzowianie obejrzeli "Balladynę" Juliusza Słowackie­go w reżyserii również Anny Au­gustynowicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji