Artykuły

Odwaga szukania kołtuna w sobie

- Jeśli możemy się śmiać z kołtuna, to tylko wtedy, gdy będziemy mieli odwagę poszukać go w sobie - uważa Anna Augustynowicz. I słusznie. Nie bała się ryzyka. Udowodniła, że Zapolska napisała świetny dramat rodzinny, który właściwie się nie zestarzał. "Moralność pani Dulskiej" szczecińskiego Teatru Współczesnego w TVP Kultura (14 lutego, godz. 17) zapowiada Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

Stuletnia "tragikomedia kołtuńska" nadal potrafi bawić, poruszać i zapładniać wyobraźnię. Spektakl szczecińskiego Teatru Współczesnego daleko odbiega od rutynowego wystawiania szkolnej lektury i od pięciu lat cieszy się niesłabnącym powodzeniem

Oryginalną adaptację "Moralności pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej z warsztatową biegłością wyreżyserowała Anna Augustynowicz.

-Wystawianie klasyki ma sens, jeśli w tekście utworu jestem w stanie słyszeć współczesnych ludzi - mówi reżyserka. -To podstawowy warunek. Reżyserowi nie chodzi o inscenizowanie literatury, lecz o ukazanie relacji między ludźmi.

Służąca albo dom publiczny

O tym, że autorka poruszyła problem nieobcy nam i dziś, świadczy liczący sobie zaledwie dziesięć lat tekst, zamieszczony w programie teatralnym "Dulskiej" w inscenizacji Adama Hanuszkiewicza w Teatrze Nowym w Warszawie, w którym reżyser tak się wypowiada:

"Otóż w wielu dobrych, szlachetnych domach, w których i ja się chowałem, gdy chłopak osiągnął wiek gimnazjalny, wymieniano czterdziestoletnią służącą na "szesnastkę". To nie był żaden cynizm, ale celowe działanie. Jeżeli potraktować tę sytuację bez uprzedzeń i obłudy, to proszę mi powiedzieć, gdzie młody chłopak w wieku Zbyszka mógł przed ślubem zacząć być mężczyzną? (...) Pozostawał - o zgrozo - dom publiczny albo po prostu służąca... I matki rozstrzygnęły. Wybrały mniejsze zło... i zdrowsze. To była norma obyczajowa, przyjęta przez ogół szlachetnych domów. Nikogo to nie gorszyło, tylko nie wolno było o tym mówić. (...) Czy zatem można tak generalnie potępiać Dulską i... nasze matki? Z tamtej epoki?".

Nie wiem, skąd twórca musicalu "Dulska" wytrzasnął kodeks etyczny aprobujący wspomniane postępowanie. Faktem jest, że właśnie dlatego wiek wcześniej autorka napisała swoją "Moralność pani Dulskiej", żeby przerwać zaklęty krąg milczenia wokół obyczajowej obłudy "naszych matek z tamtej epoki". Gabriela Z. - kobieta wyzwolona, wielokrotnie zakochana i dwukrotnie zamężna, skandalistka swoich czasów - nie mogła znieść pruderii i zakłamania otaczających wówczas sferę ludzkiej seksualności. Na mój rozum lepszym rozwiązaniem w tamtej epoce były jednak domy publiczne niż "mniejsze zło... i zdrowsze". Dla kogo? Przecież nie dla Hanki.

Dobrze więc się stało, że Anna Augustynowicz sięgnęła po"Moralność..." Zapolskiej. Wbrew podobnym próbom interpretacji, jak powyżej przytoczona. I na przekór opiniom najmodniejszego ostatnioreżysera młodego pokolenia, któremu organizuje się festiwale w Warszawie i obdarza Paszportem "Polityki". Byłem świadkiem jak Jan Klata, z właściwą mu dezynwolturą, oświadczył publicznie, że nigdy w życiu nie wystawi żadnej sztuki Zapolskiej.

Ryszard III w kuchni

- Jeśli możemy się śmiać z kołtuna, to tylko wtedy, gdy będziemy mieli odwagę poszukać go w sobie - uważa Anna Augustynowicz. I słusznie. Nie bała się ryzyka. Udowodniła, że Zapolska napisała świetny dramat rodzinny, który właściwie się nie zestarzał. Inscenizacja rozgrywa się w niepokojąco pustej i zimnej scenografii Waldemara Zawodzińskiego. Twórcy chcieli, by była bliższa naszym czasom, zrezygnowali więc z kanap, pluszu, falban, kilimów, koronek, naftaliny i moli. Zamiast tego mamy wolne przestrzenie komfortowych pomieszczeń, zasygnalizowane połyskliwymi, metalowymi ramami. W takim to współczesnym apartamencie, nieprzytulnym, za to trendy - jest nawet winda (!) - mieszkają uczestnicy dramatu. Ubrani są nowocześnie i nawet - poza samą panią domu i jej mężem Felicjanem - z pewną modną niedbałością. Ich podejście do spraw seksu symbolizuje kolorystyka odziewku, utrzymana w tonacjach czerni i czerwieni. Bohaterka bynajmniej nie nosi barchanów, a jej córki zamiast ćwiczyć walca, poruszają się w rytmach muzyki techno Jacka Wierzchowskiego. Anna Januszewska jako Dulska od początku wymusza tempo akcji. Szczupła, przygarbiona, opięta grubym czarnym golfem i długą spódnicą, z szybkością karabinu maszynowego wyrzuca skrzekliwe komendy, wywołując poruszenie wśród spanikowanych domowników. Patrzy czujnie, podejrzliwie, spode łba. Rozmazana szminka sprawia, że jej usta są dziwnie nieforemne. W całej nieco pokracznej sylwetce czai się niespożyta energia. Bo Dulska widziana przez Augustynowicz to tyran w wydaniu kieszonkowym - Ryszard III w kuchni.

Januszewska miała godnych siebie partnerów: intrygującą, pełną seksapilu, szczwaną Juliasiewiczową - Magdalenę Myszkiewicz; apetyczną Hankę - Ewę Sobczakównę; wodzącego za nią tęsknym okiem Dulskiego -Roberta Gondka (w wersji premierowej grał tę rolę Tadeusz Zapaśnik - dziś na emeryturze i daleko poza krajem); bezsilnie miotanego sprzecznościami, lecz chętnie "lampartującego się" Zbyszka -Wojciecha Brzezińskiego; zafascynowane budzącą się w nich cielesnością siostry: spontaniczną spryciulę Hesię - Joannę Matuszak, i naiwną, dobroduszną Melę - Grażynę Madej; wyciszoną, nieobecną Lokatorkę - Krystynę Maksymowicz; aż po chłopski rewers samej Dulskiej, Tadrachową - Iwonę Kowalską. Wszyscy, nie stroniąc od komediowo przerysowanych gestów, nadali utworowi Gabrieli Zapolskiej świeżego sensu, bez uwspółcześniania na siłę.

Inscenizacja wydobywa z tekstu wszelkie walory komizmu. Lawina cierpień, która pewnego feralnego dnia spadła na głowę Dulskiej, jest tym bardziej zabawna, że stało się to, poniekąd, na jej własne życzenie. A śmiech w teatrze jest czynnikiem oczyszczającym. Na równi z powagą tragedii. Odpowiednie wyważenie obu tych czynników wymaga jednak ręki mistrza.

Dulska wiecznie żywa

Anna Augustynowicz udowodniła, że treści zawarte w tej tragikomedii nadal potrafią bawić, poruszać i zapładniać wyobraźnię. Szczególnie wtedy, gdy znane motywy widz otrzymuje w nowej formie - przedstawione odmiennymi, mniej konwencjonalnymi środkami. Inaczej - po oswojeniu przez inscenizatorkę na tej scenie tak obrazoburczych dramatów, jak "Moja wątroba jest bez sensu albo zagłada ludu" Wernera Schwaba czy "Młoda śmierć" Grzegorza Nawrockiego -już by się nie dało. Warto przekonać się, że szkolną lekturę można przenieść na scenę tak, by nie odstręczała martwym językiem ani nudą. Kolejną zaletą tej wersji, przygotowanej pod prąd tradycji i schematom, jest brak tezy i unikanie taniego dydaktyzmu. Aniela Dulska występuje tu bardziej jako swojska, damska odmiana macho - silna osobowość, wybijająca się na niezależność przez podporządkowanie sobie mężczyzny, którego traktuje wyłącznie jako samca niezbędnego do zaspokajania jej potrzeb. Czy nie jest to niedwuznaczne nawiązanie do wizerunku współczesnej kobiety, jaki forsują media?

Dzięki Annie Augustynowicz i jej zespołowi "Moralność pani Dulskiej" Zapolskiej przeżywa drugą młodość. I nie da się ukryć, że brzmi niepokojąco aktualnie.

***

Anna Augustynowicz: 14. sezon w Szczecinie

Ukończyła teatrologię na Uniwersytecie Jagiellońskim, a następnie Wydział Reżyserii PWST w Krakowie (1988). W 1991 r. debiutowała "Życiem wewnętrznym" Koterskiego w kaliskim Teatrze im. Bogusławskiego. W 1992 r. została dyrektorem artystycznym Teatru Współczesnego w Szczecinie, gdzie rok wcześniej wystawiła "Klątwę" Wyspiańskiego. Tu reżyserowała m.in. "Iwonę, księżniczkę Burgunda" Gombrowicza (1996), "Miłość na Krymie" Mrożka (2001), "Oskara i panią Różę" wg Schmitta (2004), "Samobójcę" Erdmana (2005).

***

Przeciw obłudzie

Gabriela Zapolska (1857 - 1921)

Pisarka i publicystka, aktorka. Zerwała z rodzinnym środowiskiem ziemiańskim, by występować na scenach teatrów Krakowa, Lwowa i Paryża. Jest autorką komedii obyczajowych, z nieubłaganą furią atakujących obłudę, głupotę i zacofanie moralności mieszczańskiej, w takich utworach scenicznych, jak: "Żabusia", "Moralność pani Dulskiej", "Ich czworo", "Panna Maliczewska", "Skiz". Żywiołowy talent satyryczny łączyła z dojrzałą kompozycją dramatyczną. Lapidarny, dowcipny i celny dialog uzupełniał dosadny rysunek postaci, które zyskały walor typowości i przeszły do potocznej polszczyzny (dulszczyzna). Niektóre sztuki były tłumaczone na języki obce i zdobyły sobie pewną popularność za granicą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji