AUTORYTET LUDZKICH CIERPIEŃ
Dziś, kiedy czytam w tomie poezji Zbigniewa Jerzyny "Coraz słodszy piołun":
"Jeśli zasypiesz źródło starodawnej
pieśni?...
Będziesz do głuchych mówić szczątkami języka"
- zaczynam zdawać sobie sprawę, że ta wypowiedź poety zafascynowanego wojną utrwaliła się w dziecinnej pamięci Jerzyny, a dzisiaj została zamknięta w kształt poetycki. Kiedy dalej w tomie znajduję:
"Jaki anioł silną dłonią
Wyrwie ostrze, nim krew spłynie.
Oto krzyż w ciemności stoi.
Zamiast Boga człowiek ginie"
- rozumiem, skąd zrodził się dramat "Iskrą tylko..." Dramat będący zresztą konsekwencją "wojennej obsesji" poety, obsesji jakże obecnej w jego twórczości. Takim dziełem jest "Iskrą tylko..." dramat poetycki, wystawiany obecnie w Sali Prób Teatru Dramatycznego w Warszawie. Zbigniew Jerzyna należy do generacji dziś trzydziestokilkuletnich poetów, a więc mających wojnę z czasu dzieciństwa. Niemniej z zafascynowania tym tematem powstała poezja bardzo autentyczna. Autentyczna ponieważ niepodobna, by wewnętrzną potrzebę w efekcie można było wy spekulować inaczej. Autor poświęcił swój dramat młodym poetom okupowanej Warszawy: Baczyńskiemu, Gajcemu. Trzebińskiemu.
"Najważniejszą sprawą - pisze Jerzyna - było dla mnie wydobycie całej "gorącości wewnętrznej" tego pokolenia w słowach pośpiesznych wypowiedzi, starałem się zarysować wyraźną i tragiczną linię życia tych młodych, nieprzeciętnie uzdolnionych ludzi. W dramacie dużo mówi się o miłości i sztuce. Ale to był ich najprawdziwszy głód. Wobec ciągłego zagrożenia, wobec śmierci często przypadkowej i absurdalnej - w miłości i sztuce szukali nadziei i ocalenia. Może na kilka chwil ożyją ich myśli i uczucia. Bo marzyłem sobie, by w tym dramacie zabiło niespokojne, młode serce".
Poezja powstała ze sprzeciwu, z walki i oporu, gdzie starcie krzesi iskrę i świat ukazuje się w blasku iskry, na moment tylko. Walka autora z tworzywem, słowem i znaczeniem błyszczy całą gamą pięknych strof, urzeka prostotą i celnością metafory. Fenomenu poezji Jerzyny szukać trzeba bardziej w warstwie semantycznej jego słowa, niż w słowie samym. Dramat "Iskrą tylko..." pozbawiony jest akcji fabuły, nie przestrzega chronologii wydarzeń - dzieje się w sferze odczuć, zapytuje o sens życia i cel śmierci - jest trudny i dławiący.
"To matki zawsze muszą rodzić groby?" - zapytuje Jerzyna.
Reżyser spektaklu Maciej Englert nie stworzył inscenizacji właściwie współgrającej z tą poezją, nie potrafił nadać przedstawieniu tej formy wizualnej, która mogłaby współtworzyć wartość dramatu w jego wyrazie scenicznym. Budowanie obrazów realistycznych wobec dramatu Jerzyny nie wydaje się być wyborem najtrafniejszym. Z drugiej jednak strony znalezienie takiej formy jest chyba najtrudniejszym zadaniem współczesnego teatru. Reżyser szukając tych sposobów postawił sprawę inscenizacji na przeciwległym biegunie poezji Jerzyny, czyniąc to z wyboru. Dlatego też tworzył realia czerpiąc z najbardziej współczesnemu człowiekowi przyswojonych środków - środków masowego przekazu: telewizji, filmu, czy... prasy. Operując punktowym światłem, akcentując tę postać dramatu, która w tym momencie znaczy i gubiąc te pozostałe - reżyser starał się zbliżyć aktora do widza. Ta wybiórczość miała tworzyć intymność - może tutaj potrzebną, ale będącą domeną telewizji. Toż to przecież zasada działania Hanuszkiewicza w telewizyjnym "Panu Tadeuszu". Pozostawienie aktorów w chwilowym bezruchu, tworzenie żywych obrazów - nasuwa na myśl jedyną pamiątkę, jaka pozostała po bohaterach pokolenia wojny - zdjęcia fotograficzne. Ten fotograficzny zapis "gorącości zewnętrznej" będący chwilą tylko tamtego pokolenia - tutaj powtórzony - jest zresztą najlepszym efektem wizualnym dramatu "Iskrą tylko..."
Trzeba dodać, że zespół młodych aktorów, niezbyt jeszcze doświadczonych, nie radzi sobie z trudną frazą filozofującego wiersza i gubi w słowie wartości emocjonalne.