Z Szekspirem po Mazowszu
Przed kilkoma tygodniami pisałem na tych łamach o szekspirowskiej komedii "Jak wam się podoba" wystawionej w Teatrze Narodowym, i oto mamy w warszawskim repertuarze drugą komedię genialnego angielskiego dramaturga - tym razem jego rzadko grywaną młodzieńczą farsę - "KOMEDIĘ OMYŁEK".
Zaprezentowano ją w TEATRZE ZIEMI MAZOWIECKIEJ i to nie jako zwyczajny spektakl, ale przedstawienie jubileuszowe przygotowane specjalnie z okazji dwudziestolecia tej zasłużonej sceny. Zasłużonej przede wszystkim jako teatr objazdowy docierający ze swoimi spektaklami do ok. 40 miejscowości na terenie obecnego województwa stołecznego i kilku sąsiednich. To niezwykle ważkie i wdzięczne zadanie nieść ludziom żywe teatralne słowo - nawet w dobie rozpowszechnionej telewizji. Od kilku lat Teatr Ziemi Mazowieckiej zmienia nieco profil swej działalności, w której coraz większy udział przyznaje uczestnictwu w warszawskim życiu kulturalnym, po prostu jego dyrekcja wychodzi z założenia, że widzowie spoza Warszawy, którzy niejednokrotnie tylko za jego pośrednictwem stykają się z żywym teatrem, muszą otrzymać inscenizacje o kształcie sprawdzonym w konfrontacji ze stacjonarnymi scenami warszawskimi. To, co proponuje teatr objazdowy, może być inne, ale nie może być gorsze od realizacji teatrów "normalnych". A poza tym Teatr chciałby przyciągnąć do swej idei i pozostałe sceny stołeczne na zasadzie takiej: my wam zorganizujemy transport, sale itd. - wy pokażcie w miasteczkach Mazowsza to, co macie najlepszego w repertuarze.
"Komedia omyłek" wystawiona została w sposób, który jakby symbolicznie nawiązuje do wędrownego charakteru Teatru, a równocześnie odsyła do genezy sztuki komediowej - gatunku związanego niegdyś z ludowymi, dziś powiedzielibyśmy, jarmarcznymi zabawami. Cała bowiem intryga utworu, dość zresztą skomplikowana i mało prawdopodobna, uzupełniona została licznymi intermediami, w których prezentuje się grupa komediantów czy rybałtów. Jest wśród niej prestidigitator wyczarowujący z kapelusza żywe gołębie czy króliki, mała, smutna tancerka, sprzedawca zabawek i odpustowych drobiazgów.
Istotnym elementem spektaklu jest scenografia - niezwykle funkcjonalna w swym podstawowym rozwiązaniu, z dwoma kondygnacjami, schodami i parą drzwi na dolnym poziomie, a bogata aż do przesytu w szczegółach. Na scenie zgromadzono bowiem nadmiar rekwizytów i przedmiotów o cyrkowym albo targowym charakterze: baloniki, owoce, warzywa, zgrzebne worki z niejasną zawartością. Wrażenie niemal barokowego rozpasania wyobraźni plastycznej i teatralnej potęguje wielka ilość efektów - ogień, dym, deszcz. Dodajmy, że całemu przedstawieniu towarzyszy grupa muzykantów, którzy właściwie powtarzają kilka muzycznych sekwencji ze smętnym i wciąż powracającym motywem.
Oprawa plastyczna, muzyka, intermedia - cale to różnorodne i oddziaływające na wszystkie zmysły tło sztuki sugerujące nastrój powagi, jakiegoś przejmującego smutku, jest równocześnie chyba próbą uogólnienia historii opowiedzianej przez Szekspira - tak, aby błaha farsa mogła przekazać myśl uniwersalną dotyczącą każdego ludzkiego życia i każdego człowieka. W aurze stworzonej przez reżyserkę spektaklu (a takie autorkę scenografii) - ZOFIĘ WIERCHOWICZ dostrzec można pewne analogie do klimatu Ingmara Bergmana, pokazanego w czasie sezonu Teatru Narodów w Warszawie.
Zofia Wierchowicz zaprezentowała nam Szekspira oryginalnego, choćby zupełnie innego niż można to zobaczyć w Teatrze Narodowym we wspomnianej komedii "Jak wam się podoba" w reżyserii Tadeusza Minca. Kanwa szekspirowskiej farsy o nieprawdopodobnych przygodach 2 par bliźniaków posłużyła tu jedynie za pretekst do ukazania pomysłów plastycznych i inscenizacyjnych możliwości.
Ekspresja plastyczna nie przysłoniła jednak gry wielu aktorów, z których trzeba wyróżnić przede wszystkim komicznego Dromia z Syrakuzy - BRONISŁAWA SURMIAKA i jego pana, Antyfolusa - ANDRZEJA PRUSA, bliźniaczą parę z Efezu - KRZYSZTOFA MACHOWSKIEGO (Dremio), a także ANNĘ ŁOPATOWSKĄ, która zabłysnęła zwłaszcza w drugiej części spektaklu (w roli Adriany, żony Antyfolusa z Efezu).