Artykuły

Komu baśnie...?

O tym, że August Strindberg uprawiał wiele gatunków literackich i że sztuki dramatyczne zajmowały miejsce najpierwsze w całej jego twórczości - wiemy doskonale. Tak jak wiemy dobrze, iż w większo­ści swoich dramatów psychologicznych zajmował się głównie (i obsesjonalnie) problemem "walki płci, przyrodzonej nienawiści mężczyzny i kobiety, którą podnosił do wyżyn demonizmu". Wiemy też, że od czasu do czasu bywał aktorem. Ale o tym, że napisał kilka bajek (bodajże dwie) dla dzieci - nie każdy wie.

Jedną z nich jest "Biały Łabędź". Tę baśń dramatyczną napisał Strindberg dla dwóch bardzo bliskich sobie osób: córki Anne Marie i żony Harriet Bosse - aktor­ki. Widzimy tutaj silny wpływ Maeterlincka (zwłaszcza po­przez baśniowość i fantastykę).

Jest to opowieść o miłości ("z przeszkodami") dwojga młodych ludzi: ona (Sławo­mira Kozieniec), księżniczka o imieniu Biały Łabędź - czysta, szlachetna, i on (Krzy­sztof Matuszewski), Młody Książę - dobry, łagodny. Po śmierci matki ojciec księżni­czki ponownie się ożenił i odtąd Biały Łabędź pozosta­je pod okrutną "opieką" złej Macochy-Czarownicy (Wanda Neumann). Dawno temu oj­ciec postanowił, że zostanie ona oddana za żonę Młodemu

Królowi (Igor Michalski). I oto nadszedł czas. Przybywa Młody Król do swej oblubie­nicy, a tu niespodzianka: księżniczka zdążyła się już zakochać w Młodym Księciu, którego tamten przysłał do niej jako posła w swoim imieniu.

No i tutaj zaczynają się "schody" (jakby powiedział małolat do małolata), tym bardziej, że ojciec księżnicz­ki wyjechał na wojnę (a jest to głębokie średniowiecze) i musi być ona posłuszna we wszystkim wstrętnej macosze. A ta (ponieważ jest złą cza­rownicą) przeszkadza miłości tych dwojga, próbuje ją uda­remnić. Itd. itd.

Temat pokrzywdzonego Kop­ciuszka - jak widać - nie­nowy, silnie już ograny w bajkach. Motyw Białego Ła­będzia także nienowy. W li­teraturze, w muzyce, w ogóle w całej tradycji kultury od­grywa rolę niebagatelną (a dzięki dziełu Ajschylosa "Agamemnon" śpiew łabędzia nie­sie ze sobą symbolikę śmier­ci). Tak więc symbolika ła­będzia wypełnia mitologię w najróżniejszych formach i skojarzeniach. Strindberg na zasadzie kontrastu zbudował postaci swojej baśni. Biały Łabędź symbolizuje wszystko, co czyste i niewinne. Macocha zaś jest ucieleśnieniem złych mocy. Tak więc mamy tu odwiecz­ną walkę dobra ze złem, w której w końcu zwycięża do­bro (miłość).

Niełatwe miał zadanie reżyser Krzysztof Babicki bo­wiem tekst to nie najwyższych lotów (tak w sferze intelek­tualnej jak artystycznej). To po pierwsze. A po drugie - nigdy dotychczas baśń ta nie była w Polsce ani wystawia­na ani tłumaczona. Gdański spektakl jest polską prapre­mierą sceniczną i pierwszym polskim przekładem tekstu. To dobrze, że reżyser dokonał tu silnych skrótów. Jed­nak nie przed wszystkimi Strindbergowymi naiwnościami udało mu się ustrzec (moż­na by z kilku scen w pierw­szym akcie śmiało zrezygno­wać osiągając w ten sposób miast dłużyzn i rozwlekłości większą zwartość dramatur­giczną).

Jest to spektakl przeznaczo­ny głównie dla dzieci starszych. Dla tych, które wyszły już z teatru kukiełkowego, a za małe są jeszcze na teatr do­rosły. I dla tych dzieci w na­szych teatrach prawie wcale nie ma przedstawień. Dobrze więc się stało, że teatr utrafił w ten przedział wiekowy dzieci.

Tylko czy one jeszcze wierzą w tak naiwne baśnie? Czy gwiezdne wojny i telewizyj­ny rock nie zagłuszyły w nich baśniowych tęsknot.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji