Artykuły

Gwiazdy zaskakują

"Między łóżkami" Norma Fostera w reż. Artura Barcisia w Teatrze Capitol w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.

Pragnienie kontaktu i poczucie obcości powodują wzloty i upadki, jakie przeżywają bohaterowie.

Odwiedzając często warszawskie sceny, nietrudno się zorientować, że każdy teatr ma swoją publiczność. Komedie kanadyjskiego dramaturga Norma Fostera grywane są często w teatrze Capitol. Złaknieni inteligentnej rozrywki widzowie starają się nie opuścić żadnej z jego sztuk. Dlatego z przyjemnością skorzystałam z zaproszenia producenta spektaklu "Między łóżkami" Jerzego Gudejki. Tym większą, że spotkała mnie naprawdę miła niespodzianka. Wprawdzie nie bardzo rozumiem tytuł sztuki, ale cała reszta stanowiła zaskoczenie przede wszystkim pod względem artystycznym.

W pierwszej odsłonie akcja rozgrywa się rzeczywiście w łóżku, ale małżeństwo, które tam się znalazło, kierowało się w pełni szlachetną intencją. Nie widząc żadnych innych możliwości zdobycia pieniędzy na czesne, które wystarczyłyby na studia ich ukochanej córki, decydują się na wzięcie udziału w radiowym show imitującym "seks na żywo" za honorarium w wysokości pięciu tysięcy dolarów. Chcą więc pokonać wstyd i przełamać wszystkie opory dla dobra jedynaczki. Niestety, tych kochających się i żyjących skromnie ludzi kosztuje to na tyle dużo, że inicjator owej zabawy jest skłonny zwolnić ich ze zobowiązań przy jednoczesnym wypłaceniu umówionej kwoty. Jedynaczka zresztą nie tyle marzy o studiach, ile o spotkaniu ze swoim idolem, słynnym rockmanem, na którego występy maniakalnie biega. I tu kolejna niespodzianka. Wykreowany na skandalizującą gwiazdę piosenkarz jest od 16 lat przykładnym mężem i ojcem, który za wszelką cenę chce natrętną wielbicielkę sprowadzić na drogę cnoty, co mu się zresztą udaje.

Kolejne sceny to konfrontacja młodzieńczej miłości panienki z ciężko chorym przyjacielem, historia tancerki bez poczucia rytmu, oszukanych złodziei i tak dalej. Wreszcie zawiedziona mężatka, która postanawia zmienić swoje życie i męża, ale zanim wyrzuci z domu ich wspólny tapczan, dowiaduje się, że porzucany właśnie mąż naprawdę ją kocha, i wszystko kończy się happy endem. Słowem: komedia omyłek. Zaskakująca zarówno dla widzów, jak i samych aktorów. Stąd niespodziewane metamorfozy znanych z innego emploi gwiazd. I to nie tylko sprawa charakteryzacji i kostiumów, ale także odwagi reżysera - Artura Barcisia. Czujemy się tak, jakbyśmy uczestniczyli w jakichś warsztatach, które odkrywają nowe środki wyrazu "nieodkrytych" aktorów. To odświeżające doznanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji