Władza i manipulacja
"Juliusz Cezar" Williama Shakespeare'a w reż. Barbary Wysockiej w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Mike Urbaniak w Gazecie Wyborczej - dodatku Wysokie Obcasy.
Centralnym i dominującym elementem zmyślnej scenografii Barbary Hanickiej jest obrotowa trybuna ze starych kinowych foteli, która zmienia się w ruinę wraz z rozwojem akcji
Pojawiła się na niebie dwa tygodnie temu i latała jak oszalała. Wykonywała powietrzne piruety, kręciła ósemki jak mewy w przeboju Ireny Santor, radośnie świergotała i machała ogonkiem. Jaskółka, ma się rozumieć. Jaskółka, która w Teatrze Powszechnym w Warszawie zwiastuje niecierpliwie wyczekiwaną wiosnę, bo szarobura zima trwa na tej scenie już półtora sezonu i jakby skończyć się nie mogła.
Barbara Wysocka, wystawiając "Juliusza Cezara" Williama Szekspira, nie tylko stworzyła porywające i inteligentne dzieło, ale do tego przywróciła w zespole dobrą energię, o której myślałem, że wyparowała na dobre. Po raz pierwszy od dawna można w Powszechnym obejrzeć spektakl, w którym wszyscy grają do jednej bramki, a nie sabotują mecz. Efekt jest fantastyczny.
Centralnym i dominującym elementem zmyślnej scenografii Barbary Hanickiej jest obrotowa trybuna ze starych kinowych foteli, która zmienia się w ruinę wraz z rozwojem akcji. Trybuna zdaje się miejscem wymarzonym, bo spektakl Wysockiej w takim samym stopniu jak walką o władzę, moralnymi dylematami głównych bohaterów i pytaniem: "Co po rewolucji?", zajmuje się tłumem, masami społecznymi - tak przecież łatwo manipulowanymi przez rządzących, co nie zmieniło się od czasów rzymskich do dzisiaj.
Właściwie niemal wszystko w "Juliuszu Cezarze" gra jak trzeba: i reżyseria, i scenografia, i dramaturgia Tomasza Śpiewaka (tekst ma maciupkie i dowcipne zarazem dopiski). Gdyby jeszcze wyreżyserowano porządnie światło, a aktorom wymyślono fajne kostiumy, to byłby złoty medal na olimpiadzie. Właśnie, aktorzy. Spektakl, słusznie pozbawiony w warstwie audiowizualnej fajerwerków, opiera się na aktorstwie. W tej kategorii do dziennika wędrują same piątki, a Arkadiusz Brykalski (Brutus) i Michał Czachor (Kasjusz), szczególnie za swój mistrzowski końcowy dialog, dostają nawet piątki z plusem. Cudowny jest też Michał Jarmicki w roli Cezara, którego spiskowcy przypominający działaczy PZPN-u (zwykle pijani i niezbyt lotni) dość szybko przecież mordują.
Po którejś z kolei nieudanej premierze Powszechnego przyrzekłem sobie, że w ramach dbania o zdrowie psychiczne nie napiszę żadnej recenzji z tego teatru, dopóki nie powstanie w nim coś dobrego. Ten moment właśnie nadszedł. Bardzo dobry "Juliusz Cezar" czeka już na państwa, proszę się z nim koniecznie spotkać.