Artykuły

Cały świat pracuje na książkę

Nie sądzę, by dyrektor Mieszkowski trzymał w gabinecie Teatru Polskiego pistolet. W przywoływanej ostatnio tak chętnie kulturze chrześcijańskiej po prostu jesteśmy, oddychamy nią jak powietrzem. Nie da się jej „promować" i nie da się od niej „odejść".

Rozmowa z Agnieszką Wolny-Hamykało, pisarką

Dorota Wodecka: Mam wrażenie, że twoja nowa powieść zaczęła się od notatek na Fejsie.

Agnieszka Wolny-Hamkało: Zaczęła się w różnych miejscach: na ulicy, w telefonie, w wiadomościach TVN, w teatrze, na Fejsie. Ja po prostu piszę. Cały czas i odkąd pamiętam: wiersze, opowiadania, eseje, powieści, felietony, książki dla dzieci, wstępy, posłowia, esemesy i wpisy na Facebooku. I kiedy zaczęło się ostatnie gorące lato, opisywałam je. Mieliśmy prawdziwe włoskie noce i ludzie wieczorami wychodzili z bloków. A gdy zorientowałam się, że już złapałam odpowiedni ton i zaczyna się krystalizować opowieść — zawiesiłam konto na Facebooku na kilka miesięcy i napisałam książkę.

Facebook jest dobrym miejscem do testowania tekstów literackich?

Znacznie lepiej sprawdzać własne historie, anegdotki, podpatrując, jak reagują na nie ludzie. Przecież żal byłoby nie opisać dwóch kobiet w cukierni: widzę przez szybę, jak jedna drugiej ogląda bliznę na dziąśle. W ulubionej knajpce znalazłam mnóstwo papierowych zwierzątek, zapytałam kelnerkę, skąd to mają, a ona na to: „Pasją naszego dentysty jest origami"...

Okazuje się, że cały świat pracuje na książkę. Facebook jednak nie lubi dużych form, a powieść to teatr: odsłaniamy kurtynę, przedstawiamy postaci, zaczynamy show. Ma swoją atmosferę, jak przedstawienie.

41 utonięć osadziłaś we wrocławskim Teatrze Polskim, co niechybnie zmusi czytelników do analizowania, kto za kim się tu kryje.

Kiedyś znajomy pisarz powiedział mi, że za jedną postać literacką obraziły się na niego aż trzy osoby. Wszystkie sądziły, że to o nich... Więc takie śledzenie w powieściach z kluczem jest raczej zabawą. Anglosasi mają potężną tradycję powieści kampusowej. To np. Jim Szczęściarz Kingsleya Amisa, Zamiana Davida Lodge'a czy bardziej współczesne O pięknie Zadie Smith. Powieści o zamkniętych środowiskach pokazują kawałek ukrytego świata, pozwalają zajrzeć za kulisy. A teatr to nawet lepsza scenografia dla powieści.

Dla dramatu raczej. Szczególnie ostatnio. Choć może krucjaty różańcowe modlące się pod teatrami to jednak groteska?

Rzeczywiście, temat jest aktualny i przebił się do tzw. debaty publicznej. Ale nie napisałam książki o protestach pod teatrem, to raczej obrazy, które budują jej atmosferę.

Dyrektor przechadza się po teatrze w koszulce „Fuck the marszałek" i szantażuje go filmikami, na których w towarzystwie prostytutek spożywa kokainę. No i nareszcie ma pieniądze na sztukę.

W obliczu groźby klęski finansowej rzeczywiście się do tego posuwa. W powieści ta sytuacja jest wzięta w cudzysłów i potraktowana jak zwykły mechanizm negocjacyjny, ale w rzeczywistości przez ten mechanizm marnuje się w Polsce i tak wątłe zaufanie społeczne. Szkoda. Ludzie zaczynają wyciągać karty z telefonów, kiedy chcą pogadać... Szczęśliwie powieść pozwala na jeszcze więcej groteski i absurdu, niż jest we współczesnej Polsce.

Teatr ma kosę z władzą.

Mądra władza pozwala na to, wiedząc, że emocje trzeba gdzieś wyprać. Niemądra działa lękowo: zakazami i opresją. W teatrze zrozumiałam, że bycie osobą apolityczną jest niemożliwe. Albo ty dopadniesz politykę, albo ona dopadnie ciebie — w gabinecie ginekologicznym, w urzędzie, w telewizji, w teatrze. To sytuacja z założenia wpisująca nas w konflikt, no a wejście w konflikt wymaga odwagi. Również w konflikt z samym sobą. Oglądając porno w internecie, czujemy się bezpieczni, ale kiedy ktoś odgrywa stosunek seksualny na scenie — jesteśmy oburzeni. Teatr pokazuje nam hipokryzję, ale też pozwala przeżywać lęki w zorganizowany sposób. I radzić sobie z nimi.

„To świat jest skandalem, a nie sztuka", powiada dyrektor sceny.

Osoby na stanowiskach z potencjałem medialnym muszą czasem wypowiadać bon moty, które łatwo zapamiętać. Dyrektor dobrze rozpoznaje mechanizm mediów.

To jest zdanie wyjęte z ust Krzysztofa Mieszkowskiego, dyrektora TP i posła Nowoczesnej. Często je powtarza.

Ta postać z powieści jest kreacją artystyczną. Nie sądzę, że dyrektor Mieszkowski trzyma pistolet w szufladzie w swoim gabinecie. Nie o nim jest moja historia.

Twoi bohaterowie nie żyją normalnie.

Bo budują spektakl. Ale rzeczywiście żyją trochę inaczej niż reszta. Są zawieszeni między dojrzałością a światem marzeń dziecka albo ujmując to lepiej: między tzw. mieszczańskim stylem życia a wolnością osób żyjących bez zobowiązań.

Powtarzalność oddaje wyczerpanie starych formuł, przyzwyczajeń, zachowań. Podkreśla stan zawieszenia. Chciałam sportretować pokolenie 30-, 40-latków, ale przede wszystkim przyjrzeć się miejskiemu życiu artystycznemu, które jest podobne we Wrocławiu, Berlinie czy Nowym Jorku. Ale nie jest to opowieść o gwiazdach. Skupia się raczej na ludziach aspirujących, niekoniecznie spełnionych z punktu widzenia systemu. Ich język jest eklektyczny, łączy język literatury, nowych technologii i ulicy. To ich wspólny kod.

W którym się nie dogadują.

Ale próbują. Ze wzruszającą determinacją. Co im jeszcze zostało? Z drugiej strony, niechętnie wpuszczają kogoś do swojego świata. Są na tyle doświadczeni, że zdążyli przerobić już różne scenariusze. Wiedzą, z czym to się wiąże, i po prostu się boją. Więc przeciągają ten stan zawieszenia w nieskończoność. Skoro każdy może być kim tylko zechce — to wchodząc w związek, nie wiesz, kim okaże się partner. Nie wiesz nawet, kim ty będziesz. Musisz to na nowo dla siebie wymyślić. Zamiast dogmatów masz hipotezy i w każdej się możesz odnaleźć, a jednocześnie każda może okazać się nieprawdziwa. Ale przynajmniej masz wybór.

Agnieszko, kogo obchodzą dylematy artystów? Artysta, na co się zanosi, ma służyć narodowi i promowaniu kultury chrześcijańskiej, co zasugerował w swoim wystąpieniu na otwarciu ESK we Wrocławiu minister kultury.

To, co zasugerował minister, brzmi oczywiście bardzo naiwnie. Artysta niczego nie musi. A najlepiej przysłuży się narodowi, będąc zbuntowanym i krytycznym, przede wszystkim wobec władzy. W tej przywoływanej tak chętnie kulturze chrześcijańskiej po prostu jesteśmy, oddychamy nią jak powietrzem. Nie da się jej „promować" i nie da się od niej „odejść".

Ale naturalnie wszystko, co rozszczelnia monopol na władzę, jedynie słuszne idee, jedynie właściwy światopogląd — jest zjawiskiem pozytywnym i regulującym. Świat bez artystów byłby jak miasta bez parków. Artysta może powiedzieć coś za nas, kiedy się wstydzimy albo boimy. Rozregulować stare układy, role społeczne. Społeczeństwo pilnuje tych ról i ma do tego narzędzia, od miękkiej perswazji po opresję: „matka musi być taka i taka". Artysta się za nas pobrudzi, wystawi na pośmiewisko, wlezie tam, gdzie zimno i ciemno, żeby opowiedzieć, jak jest.

Dlaczego ciebie to pociąga?

Kiedy byłam młodą dziewczyną, przychodziłam często do wrocławskiej galerii Entropia, która gromadziła wokół siebie artystów z — oględnie mówiąc — obszaru awangardy. Chciałam żyć jak ci ludzie. Byli jakby narysowani grubszą kreską: inteligentni, odważni. Wydawało mi się, że robią co chcą, np. wszystko odwrotnie: piją kawę nocą, a rano wino, nawet Nowy Rok obchodzą kiedy indziej. Śpią w dzień, a odwiedzają się nocą. Siłą rzeczy ci ludzie narażali się na ostracyzm społeczny, dlatego w naturalny sposób do siebie lgnęli. To też ludzie, od których dostawało się zaocznie sto procent akceptacji. Miłe i rzadko spotykane uczucie.

Odnoszę wrażenie, że dla twojej bohaterki seks jest jedynym medium pozwalającym jej na bliskość.

Pojawiali się w historii literatury bohaterowie, którzy mają wszystko, akurat moi mają niewiele. Ale starają się jakoś sobie radzić: seks jest przecież przyjemny. Mają też przyjaciół, starają się trzymać razem. Niewygodnie im w foremkach, które przygotowano dla nich w podręcznikach. Nadal szukają czegoś, co sprawi, że będzie dobrze. Lubię myśleć, że jeszcze znajdą, może nie teraz, może kiedyś. W innym miejscu. Z kim innym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji