Artykuły

Teatr w negatywie

"Czarna komedia" Pete­ra Shaffera, którą zespół warszawskiego Teatru Dramatycznego zainaugurował na scenie Teatru "Wybrze­że" w Gdańsku imprezy Sopockiego Lata, jest właściwie sztuką w negatywie. Rozpoczyna się w egipskich ciemnościach, w których jednak aktorzy poruszają się z naturalną swobodą -gdyż wedle scenicznej konwencji w miejscu akcji panuje światłość. Potem scena rozbłyska, a akto­rzy zaczynają poruszać się po omacku, bowiem - jak przekonujemy się z treści - przepaliły się elektrycz­ne bezpieczniki. Będą tak, biedacy, poruszali się po omacku przez cały czas trwania sztuki - zachowującej zresztą, wedle kla­sycznej reguły, jedność miejsca, czasu i akcji. Tak zawiązana intryga opiera się na konwencji, której rodowód sięga po­noć klasycznej opery chiń­skiej: autor mnoży beż końca niemal komplikacje wątku. Otrzymujemy ko­medię sytuacyjną, bliską farsie. Farsa według Larousse'a, to siekane mięso z przyprawami, którym napełnia się drób, wypatroszone ryby a także jarzy­ny; ponadto błazenada, sztuka teatralna nacecho­wana niewymyślnym ko­mizmem. Jest "Czarna komedia" takim daniem, naszpiko­wanym pikantnym far­szem, a w dodatku zręcz­nie skonstruowaną kome­dią o wciąż narastającym, komplikującym się wątku. Autorem wypieku jest wzięty angielski pisarz średniego pokolenia, zresz­tą specjalista od dramatur­gii teatralnej i filmowej (jest on m. in. współau­torem scenariusza wybit­nego brytyjskiego filmu "Władca much"). "Czarna komedia" stanowi rozbu­dowaną jednoaktówkę, na­pisaną w r.1965 na spe­cjalne zamówienie Natio­nal Theatre. Po sukcesie w Londynie przejęły ją na­tychmiast teatry Broadwayu. Przy może niezbyt wy­myślnej intrydze - nawiązującej do sytuacji wie­lokrotnie już w dramatur­gii eksploatowanych - tra­fnie rysuje ona osobowość bohaterów. Tak np. Carol Melkett jest "bardzo ład­na, bardzo rozpieszczona i bardzo głupia, jej świergot pozwala ją z miejsca roz­szyfrować, a przy tym bu­dzi dreszcz grozy", jej oj­ciec - dziarski i pokrzy­kujący pułkownik Melkett "czasem jednak pogrąża się nagle w milczeniu, co świadczy o niepokojącym poważnym braku wewnętrznej równowagi", a Schup-panzigh, odpasiony nie­miecki emigrant "to czło­wiek niezmiernie szczęśli­wy d zachwycony, że jest w Anglii, choć dochrapał się tylko posady w londyń­skiej elektrowni". Jako że rzecz cała dzie­je się w scenicznych "ciemnościach" wystawienie "Czarnej komedii" stwarza ogromne możliwości przed inscenizatorami: gestyku­lacja, miotanie się na oślep bohaterów i wynikłe stąd sytuacje i spięcia nie mniej ważne są w spek­taklu, niż sam tekst. Dość brawurowo rozwiązał tę sprawę reżyser przedsta­wienia Piotr Piaskowski - inna rzecz, iż zadanie miał o tyle ułatwione, że dy­sponował aktorami o ta­kim temperamencie, jak np. odtwórca głównej roli Wiesław Gołas, Krystyna Maciejewska - Zapasiewicz czy Ryszarda Hanin, którą oglądamy tu we wcieleniu różnym od tych, do jakich przywykliśmy. Partnerują im znakomicie Wojciech Pokora i Danuta Szaflarska. W spektaklu oglądamy jeszcze Stanisła­wa Gawlika, Jarosława Skulskiego i Czesława Kalinowskiego, którego interpretacja roli wydaje mi się jednak zbytnio przeszarżowana. Ostatecznie stetryczały pułkownik nie jest jeszcze najgorszą po­stacią, nie truje np. swych słuchaczy przysłowiowymi już wspomnieniami z In­dii i bezustanne trzęsienie brodą, czy "zapluwanie się" wydaje się rzeczą zbędną...

W sumie "Czarna kome­dia", zawierająca zresztą także element drobnej sensacji, stanowi dobry re­laks ma sezon. Wyczuli to już zresztą wybrzeżowi widzowie - zdobycie biletów na występ Teatru Drama­tycznego należy pono do rzeczy prawie nieosiągal­nych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji