Artykuły

Prawicowy hipster szefem TVP Kultura. Sztuka poświęcona nadchodzi?

Mianowanie Mateusza Matyszkowicza, naczelnego "Frondy Lux", na szefa TVP Kultura jest jedną z niewielu pozytywnych informacji z przejętych przez PiS mediów publicznych - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Po dymisji dotychczasowej dyrektorki Katarzyny Janowskiej nie spodziewałem się, że jej miejsce zajmie ktoś o podobnych do niej predyspozycjach, otwarty na nowe zjawiska i pozbawiony ideologicznego zacietrzewienia. Nominacja dla Matyszkowicza była dla mnie pozytywnym zaskoczeniem.

Ten 35-letni filozof, tłumacz Tomasza z Akwinu i redaktor naczelny "Frondy Lux" ma zaskakująco jak na konserwatystę otwarte poglądy. Razem z Dawidem Wildsteinem i Samuelem Pereirą z "Gazety Polskiej Codziennie" jest inicjatorem nieformalnej anarchizującej grupy Hipster Prawica. Pod jego kierownictwem "Fronda", sztandarowe pismo zbuntowanych konserwatystów (nie mylić z portalem Fronda.pl, słynącym z antysemickich i ksenofobicznych wpisów), otworzyła się na zjawiska popkultury, takie jak kamp, punk, disco.

Autorzy "Frondy" wchodzą w polemikę nie tylko z ideami liberalnymi, ale także z własnym prawicowym obozem. Przykładem ostatni numer, na którego okładce pojawiła się Ada Karczmarczyk, performerka i artystka wizualna, która zdobyła rozgłos serią kampowych teledysków z religijnymi tekstami, prezentowanych w ubiegłym roku na wystawie "Spojrzenia 2015" w warszawskiej Zachęcie. Do muzyki disco polo śpiewała o "bitach z serca Jezusa" i "jaraniu się Marią", zrobiła też psychodeliczny teledysk o mszy świętej.

Portal Prawy.pl uznał to za "demoniczną parodię, szyderstwo, którego celem jest dokonanie profanacji sacrum", tymczasem "Fronda" opublikowała rozmowę z artystką o jej przemianie duchowej i strategii ewangelizacji poprzez popkulturę.

Poprzedni numer "pisma poświęconego" skonstruowany był wokół postaci Jarosława Marka Rymkiewicza, uważanego przez część prawicy za narodowego wieszcza, autora wiersza adresowanego do Jarosława Kaczyńskiego, napisanego po katastrofie w Smoleńsku, ze słynną frazą, brzmiącą dziś jak samospełniające się proroctwo: "To co nas podzieliło - to się już nie sklei,/ Nie można oddać Polski w ręce jej złodziei".

Chociaż numer otwierają życzenia od prezydenta Andrzeja Dudy na 80. urodziny pisarza, to w środku znajdziemy krytyczny tekst Jakuba Dybka analizujący twórczość poety z Milanówka pod kątem wartości konserwatywnych, z taką m.in. konkluzją: "Środowiska określające się mianem konserwatywnych, a inspirujące się Rymkiewiczem i afiliujące przy jego twórczości, tkwią w błędzie. Nie inaczej jest z kręgiem ludzi wierzących, dla których Rymkiewicza stosunek do rzeczywistości powinien być u podstaw nie do zaakceptowania".

Poeta na okładce występuje z dorysowanym punkowym czubem.

Najpierw kultura, potem polityka

Sam Matyszkowicz mówi o kulturze językiem, który nie ma nic wspólnego z doktrynerstwem. We wstępniaku do "Frondy", pisanym po wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta, a przed październikowymi wyborami do Parlamentu, pisał o nadchodzącej zmianie politycznej: "Źle się stanie, jeśli kultura będzie oznaczać dla nowego rządu wyłącznie politykę historyczną. Jeszcze gorzej, jeśli - wzorem lewicy - prawica uzna kulturę za jedno z narzędzi polityki. (...) To polityka jest wtórna względem kultury, wyrasta z niej i tam powinna szukać swoich źródeł".

A tuż przed wyborami formułował bardziej szczegółowo swoje oczekiwania wobec nowej władzy: "Boli mnie dominacja lewicy w konkursach ministerialnych, nie podoba mi się przymilanie się aktualnej władzy do kulturowych oportunistów. Kultura jest dla mnie samodzielnym opowiedzeniem się artysty po stronie świata wartości, który uznaje za własny. Jestem przeciw aktualnej władzy, bo widzę i na sobie odczuwam, że ostatnie lata trudno nazwać swobodą ekspresji twórczej. Chciałbym, żeby polska kultura przestała małpować. Dlatego będę głosował przeciw obecnej władzy. Chciałbym jednak, aby nowa władza wzięła sobie do serca, że działania kulturalne nie mogą być obliczone wyłącznie na wynik wyborczy i że kultura potrzebuje wolności - tylko wtedy wychowa wolnych obywateli".

Pierwsze wypowiedzi nowego szefa TVP Kultura wydają się potwierdzać przekonanie, że to człowiek otwarty na dialog. W wywiadzie dla "Plus Minus", dodatku do "Rzeczpospolitej", Matyszkowicz wysoko ocenił poziom programów TVP Kultura i zadeklarował, że nie chce ich zdejmować z anteny. Przekonywał, że kulturze potrzebne jest starcie różnych racji: "Uważam, że dobrze mieć wokół siebie rozmaite - także sprzeczne - poglądy. Taka sytuacja hartuje człowieka. Im częściej jesteśmy zmuszeni do konfrontacji, tym dojrzalsza jest nasza postawa, co jest wartością dla nas samych".

Do jakiegoś stopnia realizacją tej idei jest prowadzony przez Matyszkowicza program "Literatura na trzeźwo" w TV Republika, w którym gośćmi byli pisarze kojarzeni z różnymi opcjami politycznymi, obok Jarosława Marka Rymkiewicza - Andrzej Saramonowicz. Jak będzie z pluralizmem poglądów w TVP Kultura? Zobaczymy w najbliższych miesiącach.

W poszukiwaniu prawicowej kultury

Ale przed Matyszkowiczem stoi znacznie trudniejsze wyzwanie - pokazanie, że prawa strona sceny politycznej ma swoją wartościową kulturę, która nie jest tendencyjna, posługuje się nowoczesnym językiem i potrafi podjąć dialog z kulturą budowaną na wartościach liberalnych i lewicowych. W środowiskach konserwatywnych od lat toczy się dyskusja, dlaczego prawica nie ma swoich artystów i sztuki, która miałaby równie mocną pozycję, co literatura, sztuka, kino, teatr kojarzone ze środowiskami liberalnymi.

Konserwatyści mogą się rozpoznać właściwie tylko w poezji - dzięki autorom takim jak Jarosław Marek Rymkiewicz, Jan Polkowski, Krzysztof Koehler. Mimo wysokich nakładów książki prawicowych pisarzy, takich jak Ziemkiewicz i Wildstein, nie są cenione za wartości literackie, raczej za słuszną postawę autorów. Prawicowe kino to jak dotąd tendencyjne dokumenty o Smoleńsku i Okrągłym Stole. Po wyklęciu przez krakowską prawicę Jana Klaty konserwatyści nie mają także swojego teatru.

W jednym z ostatnich numerów "Frondy" ukazał się zapis dyskusji na ten temat, jaka odbyła się w warszawskim klubie Niespodzianka z udziałem Małgorzaty Małaszko, Rafała Ziemkiewicza, Bronisława Wildsteina i Mateusza Matyszkiewicza. Na pytanie, dlaczego prawica straciła kulturę, Matyszkiewicz odpowiadał: "Kultura jest z natury czymś konserwatywnym - opiera się na hierarchii i na smaku. Nawet twórcy lewicowi, którzy starają się odrzucać bliskie nam kategorie, tak naprawdę sami stosują je w praktyce. Lewica ustala hierarchię. Dlaczego my nie mamy w tym udziału? Dlatego, że tworzymy zbyt słabe instytucje, które mogłyby współtworzyć rynek sztuki".

Nawiązał w ten sposób do często przywoływanej na łamach "Frondy" teorii włoskiego marksisty Antonia Gramsciego, który zamiast stosowania przemocy zalecał propagowanie lewicowych idei za pomocą kultury. Służyć temu miało przejęcie instytucji, które tworzą hierarchie w sztuce, upowszechniając twórczość artystyczną i nadając jej rangę, takich jak galerie, teatry, muzea, pisma opiniotwórcze.

Prawica nie ma swoich instytucji kultury, liczących się nagród, takich jak Paszporty "Polityki" czy Nike, nie zbudowała ekosystemu, w którym funkcjonują liberalni artyści, dlatego nie ma wpływu na kulturę - przekonuje Matyszkowicz.

Wielki Chrystus, mała sztuka

Czy przejęcie przez konserwatystów TVP Kultura, stacji oglądanej przez 1 proc. widzów, to zmieni? Czy istotnie po prawej stronie są liczne, nieodkryte talenty, zapoznane dzieła, wyparte nurty, rękopisy zalegające w szufladach, które tylko dlatego, że nie uznał ich "salon", nie ujrzały światła dziennego? Mam wątpliwości.

Jedyna jak dotąd prezentacja sztuki o korzeniach patriotycznych i narodowych - wystawa "Nowa Sztuka Narodowa" kuratorów Łukasza Rondudy i Sebastiana Cichockiego w Muzeum Sztuki Nowoczesnej z 2012 r. - pokazała raczej słabość artystów czerpiących inspirację z chrześcijaństwa i ideologii narodowej. Chyba z braku reprezentatywnych dzieł artefaktami na tej wystawie były m.in. patriotyczne oprawy meczów piłkarskich i okładki "Frondy".

Podobnego zabiegu użył kurator Biennale w Berlinie w 2012 r. Artur Żmijewski, który zaprosił do udziału w wystawie Mirosława Pateckiego, autora gigantycznej rzeźby Chrystusa ze Świebodzina. Artysta w berlińskiej galerii rzeźbił ze styropianu replikę głowy Chrystusa Króla w skali 1:1.

Włączenie tej pracy do jednego z najważniejszych przeglądów sztuki nie spowodowało jednak, że świat zainteresował się Pateckim jako artystą, było raczej działaniem na styku sztuki i polityki.

Mimo wszystko bardzo jestem ciekaw, czy Mateuszowi Matyszkowiczowi uda się odkryć i włączyć do obiegu sztukę ze znakiem prawicy. Nic tak nie służy kulturze jak dialog, pod warunkiem że jest gdzie i z kim rozmawiać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji