Artykuły

BESKIDZKA KOMEDIA DELL' ARTE

Ludowość jest modna. Kilka lat temu śpiewano "Raz na ludowo". A teraz naprawdę. W literaturze mamy Brylla, choć się tego wypie­ra, w piosence - Grześkowiaka, który się tym chwali, w plastyce mieliśmy Nikifora, któremu było wszystko jedno, a w teatrze? W teatrze był i jest Wojciech Siemion. Aktor, który nie gra, nie robi chło­pa, górala czy Ślązaka, lecz nim jest. Aktor, który potrafi mówić gwarą tak, jakby to była jego mo­wa od urodzenia. Aktor, który jest wiejski, chłopski, ludowy w każ­dym geście, w każdym ruchu, w każdym zawieszeniu głosu, w każ­dym krzyku. Widzieliśmy go w "Wieży malowanej", w "I diabłu ogarek" Dymnego, w "Historyi o chwalebnym Zmartwychwstaniu", w "Żywocie Józefa", wreszcie w "Wo­wro". We wszystkich tych spektak­lach Siemion był chłopem, łączył odtwarzaną postać z naszą trady­cją, tradycją ludowego bohatera: mądrego, serdecznego, czasem tro­chę bezradnego, choć sprytnego polskiego chłopa.

"Po prowdzie je tak, ze zywe

ptoski wylęgujom

sie z jojek, a drzewiane wyrzyno

sie z drewna.

Ale to wsyćko jedno, bo jak duk

Boski ozporządzi,

ze óne majom śpiywać -

śpiywajom!"

Nie wiem, czy Siemion "wylęgł się na wsi", czy "wyrżnięto go z drzewa", wiem, że "śpiywa" jak nikt inny! Aktorstwo Siemiona jest nie tyl­ko tak bardzo prawdziwie ludowe, lecz ma także drugą, niemniej waż­ną właściwość - jest monodrama-tyczne. Siemionowi niepotrzebni są partnerzy, Siemion wystarcza sam sobie. Potrafi przyciągnąć uwagę widza, zafascynować go, narzucić mu własną dramaturgię, prowadząc od spraw nieważnych, powiedzia­nych jakby mimochodem, poprzez wzmaganie napięcia, uwagi widza, aż do pointy. Zaskakuje nią widza lub rozładowuje jego napięcie. Sam. Tylko Siemion. Czy sam? Niezupełnie. Bo Sie­mionowi potrzebna jest publiczność. Gra dla niej, do niej i z nią. Ona zastępuje mu partnerów. A Siemion wciąga ją w akcję swoich opowie­ści, tworząc swoistą formę kome­dii deli'arte. Nawiązuje w ten spo­sób do odwiecznych tradycji ludo­wych widowisk greckich i włoskich, szekspirowskich i naszej komedii rybałtowskiej. Doskonałym scenariuszem dla Siemionowej komedii deli'arte jest "Wowro" czyli opowieść górala spod Wadowic, Andrzeja Wawry, pasterza, świątkarza, cieśli i górnika, a przede wszystkim gawędziarza, pie­czołowicie spisana przez krakow­skiego etnografa Tadeusza Sewe­ryna. Na Sali Prób Teatru Dramatycz­nego Jędrzej Wowro opowiada dzieje swojego życia. Z dygresjami tak, jak to bywa u prawdziwych gawędziarzy, raz po raz jakieś sło­wo pociąga za sobą nowy temat i tak toczy się opowieść - rzeka be­skidzkiego górala. Przygrywa Sie­mionowi góralska kapela, ożywają świątki, przez Wawrę wyrzeźbione, partneruje czasem mały Jasiek (zre­sztą bardzo dobrze!). W "Wieży malowanej" Siemion sam grał wszystkie teksty i wszystkie posta­ci. W "I diabłu ogarek" Siemion snuł swoją opowieść o dobrej przy­jaźni i złej miłości, o życiu i śmier­ci. W "Wowrze" odgrywa współcze­sną, prawdziwie polską, góralską komedie deli'arte. Ooowiada. prze­komarza sie i muzykantami, z Ja­śkiem, z widzami. Jakby to była jedna wielka improwizacja urodzo­nego gawędziarza Jędrzeja Wowry.

Nie wiem tylko, dlaczego inscenizator (Piotr Piaskowski) nie zawie­rzył tym razem w pełni talentowi aktora i starał się mu dopomóc po­tężną, zbyt bogatą, choć niewątpli­wie bardzo piękną oprawą plastycz­ną Jana Kosińskiego, za monumentalną jak na tę małą scenę i jedne­go aktora. Siemion dwoi się i troi, wchodzi wysoko na schody, by wy­głosić kazanie, i do drzewa krowinę przywiązuje, wybiega w głąb widowni, i pieniek obrabia, podśpie­wuje i tańcuje, i nawet nogi moczy w szafliku. Robi to świetnie. Ale przede wszystkim kapitalnie mówi tekst. Jego opowieść o świętym Franciszku, o nieudanych zalotach, o weselu - to majstersztyki sztuki aktorskiej. Jest w nim humor i poezja, uczucie i liryka, bunt i rezygnacja. I nagle przekonujemy się, że niepotrzebny nam import ze sło­necznej Italii, bo mamy własną komedię deli' arte i własnego, bliż­szego sercu Arlekina, co w góralskim kożuszku miast kolorowych pantalonów chodzi. Sala Prób Teatru Dramatycznego zaczyna kształtować dość wyraźny profil repertuarowy. Po "Nocy cu­dów" Gałczyńskiego, "Wowro" Sie­miona wskazuje na poszukiwanie tekstów parateatralnych, nowych form teatralnej wypowiedzi. Dobrze, że mamy wreszcie w Warszawie małą scenę, która pozwala na reali­zację wszystkich owych, tak mod­nych w Polsce, spektakli "małych form" czy "jednego aktora". Nie chciałabym używać tu wytartego i właściwie już niewiele znaczącego słowa "scena eksperymentalna". Bo nie o to chodzi lecz by na tę sce­nę nie trafiały "normalne", małoobsadowe sztuki, które można grać w każdej sali. Jeżeli nowe kierow­nictwo Teatru Dramatycznego po­trafi utrzymać nowy charakter swo­jej Sali Prób, usprawiedliwiający w pełni jej nazwę - będzie to na­prawdę nowa scena w Warszawie. Nowa i inna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji