Artykuły

Świat, co wypadł z ram

"Raj wariatów" wg Augusta Strindberga w reż. Wawrzyńca Kostrzewskiego w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

W chwiejnych czasach teatr od polityki nie ucieknie, nawet jeśli będzie próbował opowiadać baśnie. Rzeczywistość społecznego buntu wpływa na nasz odbiór legnickiego "Raju wariatów"

"Ten świat wypadł z formy" - konstatuje w pierwszej scenie spektaklu Doktor Wszechwiedzący (Paweł Palcat ucharakteryzowany ni to na Szatana, ni to na Jana Klatę). Jego słowa wydają się jednakowo trafne w odniesieniu do teatralnej, jak i pozascenicznej rzeczywistości. Tekst Strindberga w reżyserii Wawrzyńca Kostrzewskiego i wykonaniu legnickiego Teatru Modrzejewskiej pokazuje, że aby ów świat na opak zrozumieć, trzeba odwrócić perspektywę. Dlatego najtrafniejszym komentatorem okazuje się bezdomny Don Kichot (Rafał Cieluch). Dziwny, bo pozbawiony złudzeń, marzeń, znudzony literaturą, racjonalny. Cervantes by go nie rozpoznał.

Miłość, wiara, polityka

"Raj wariatów" to adaptacja napisanej w 1892 roku komedii Augusta Strindberga. Powstała w okresie, który poprzedził załamanie nerwowe szwedzkiego dramatopisarza, nazwane przez niego samego kryzysem inferna. "Klucze do Królestwa Niebieskiego" - bo taki był pierwotny tytuł tego tekstu - zaczął pisać jako opowieść dla swoich dzieci, a kiedy stracił je po rozwodzie, zmieniła się wymowa utworu. Komedia nabrała gorzkiego posmaku groteski. Powstała przypowieść skierowana raczej do dorosłych niż do dzieci. Autor bezlitosnej krytyce poddaje stosunki polityczne, społeczne i władzę Kościoła.

Głównym bohaterem jest Kowal (Katarzyna Dworak), cierpiący po stracie trójki swoich dzieci. Odwiedza go Doktor Wszechwiedzący, któremu towarzyszą dwaj asystenci (Magda Biegańska i Małgorzata Urbańska). Proponują mu podróż - ma doświadczyć świata, bo dopóki nie zbłądzi, nie zmądrzeje. Droga prowadzi od karczmy, gdzie Kowal poznaje miłość w postaci Dulcynei ucharakteryzowanej na Amy Winehouse (Gabriela Fabian), przez Krainę Leniuchów po Watykan, gdzie będzie towarzyszył safandułowatemu św. Piotrowi (Paweł Wolak).

Wszystkie siły kierujące światem - miłość, polityka, wiara i władza okazują się zawodne i ulotne. A jednocześnie niezbędne w podróży do Królestwa Niebieskiego.

Dziś jednak dużo mocniej brzmi drugie, ukryte pod tą warstwą przesłanie - żeby dotknąć życia i poznać siebie, trzeba wyjść poza osobiste doświadczenie. Trzeba poszerzyć perspektywę o społeczny i polityczny kontekst.

O co ten bój?

Każda z baśni, które wmontowuje w tę odyseję Strindberg, a w ślad za nim Kostrzewski, kryje w sobie krytykę wiecznie trwałych struktur, widocznych zarówno 123 lata temu, kiedy powstawał ten tekst, jak i dziś. W scenie pojednania widać obłudę sojuszy zawieranych dla politycznego lub ekonomicznego zysku. Kraina Leniuchów to tylko pozornie świat zamieszkały przez sytych, zadowolonych, spełnionych poddanych Królowej (Bogdan Grzeszczak). W istocie rozpasana konsumpcja ma łagodzić skutki ubezwłasnowolnienia obywateli (nieprzypadkowo aktorzy noszą tu kaftany bezpieczeństwa). Rewolucja, która rodzi się leniwie, szybko nabiera rozpędu i w jej ferworze nikt wkrótce nie będzie pamiętał, o co toczy się ten bój. A chodzi o to, że pompa jest nieczynna i że pogwałcono prawa Konstytucji.

Zastanawiam się, jak działałby spektakl Wawrzyńca Kostrzewskiego pozbawiony politycznego kontekstu. Czy metafizyczne sensy, także w nim obecne, miałyby szansę mocniej wybrzmieć? Czy oglądalibyśmy go tylko i wyłącznie jako dziwną baśń, moralitet, gorzką komedię o świecie na opak? Być może nikt by tego tekstu nie wyciągnął z lamusa - wystarczy powiedzieć, że w rodzimej Szwecji doczekał się premiery tylko w teatrze radiowym.

Bez zachwytu

Na pewno - tak jak dziś - uwagę widza przykuwałoby aktorstwo - obok znakomitych Rafała Cielucha i Pawła Palcata warto zwrócić uwagę na Katarzynę Dworak i Pawła Wolaka, a także Mateusza Krzyka w roli rasta-Rosynanta, z głową w burzy dreadloków, ze skrętem w ustach, małomównego (choć świetnie śpiewającego) towarzysza Don Kichota.

Niektóre pomysły scenograficzno-kostiumowe wydają się trafione w dziesiątkę: Doktor Wszechwiedzący namawiający Kowala do trudu samopoznania nie bez przyczyny wygląda jak kreowany przez rządzącą partię na wcielenie zła wszelkiego dyrektor Starego Teatru. Ale co wspólnego z Amy Winehouse może mieć oszukańcza, puszczalska, trędowata Dulcynea, nie mam pojęcia. Takich pomysłów jest więcej - fryzurę siostry Ratched z "Lotu nad kukułczym gniazdem" nosi asystentka Doktora (Magda Biegańska), mimo że to nie ona próbuje zapanować nad tłumem ubezwłasnowolnionych Leniuchów.

Takich niekonsekwencji, wybijających widza z rytmu, jest więcej, co sprawia, że całość ogląda się z zainteresowaniem, ale bez zachwytu. W kategorii teatralnych wykopalisk, sięgania po teksty "niewystawialne", w której ostatnio Legnica wiedzie prym, lidera, czyli "Cara Samozwańca" nie udało się "Rajowi wariatów" dogonić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji