Artykuły

Lustereczko, powiedz przecie...

"Jezioro łabędzie". Reżyseria i teksty piosenek Waldemar Wolański, scenografia Joanna Braun, muzyka Piotr Czajkowski. Scena Marionetkowa Teatru Lalek Arlekin, Łódź

W Teatrze Lalek Arlekin w Łodzi Waldemar Wolański zainscenizował przewrotnie Jezioro łabędzie Piotra Czajkowskiego.

Rzecz odbywa się w replice dziewiętnastowiecznej sceny - majstersztyku pomysłu scenograficznego Joanny Braun. Pozór antykwaryzmu nawet na moment nie zostaje zachwiany: płoną żyrandole, rozjaśniając detale pysznej architektury. Wodzony system zmian dekoracji połączono z półprospektem - taflą jeziora. Światła rampy osłonięte stylowymi "muszlami", z których największa, umiejscowiona centralnie, kryje budkę suflera. Za nią otwiera się kanał orkiestrowy, całość zaś osnuwają romantyczne dymy. I dopiero one - niezminiaturyzowane - uświadamiają, że iluzja przepychu tworzona jest przez maleńką makietę.

Scena wzniesiona na scenie wspomaga centralny dla inscenizacji chwyt teatru w teatrze (smak wzmacnia lalkowa proweniencja obu). Wyjściowy koncept - i "Vorgeschichte" spektaklu - jest jak następuje: lalki, gwiazdy innych tytułów, zebrały się, żeby wystawić "Jezioro łabędzie". Niestety, nie tylko taniec jest im obcy; nierzadko nie staje również kultury osobistej. Zamiast intrygi widz jest świadkiem nieustannych dyskusji, podważania zasadności takiego czy innego rozdania ról, wzajemnych dąsów, słowem - przedstawienia warsztatowego.

Wraz z uchyleniem linearnie prowadzonej akcji szkatułkowa struktura widowiska traci przejrzystość: świat sztuki ramowej przenika do wewnętrznej fikcji. A czyni to na dwa sposoby. Po pierwsze, Waldemar Wolański zaproponował wiele niespodzianek, opartych na anachronizmie. Czarnoksiężnik Merlin prowadzi narrację prologu z głębin zwierciadła niczym telewizyjny prelegent przed spektaklem Teatru Telewizji. (Aluzja nie dotyka jedynie planu wizualnego: i mag z arturiańskiej legendy, i teatrolog w TV to echa "Merry Old England"). Namolny chochlik Euzebiusz bywa raperem; strój i maniery Kopciuszka wskazują raczej na gwiazdkę pop.

Po drugie, obiektywne słabości zespołu zostają przekute w walor komiczny, co ma swoje odbicie zarówno w decyzjach obsadowych, jak i w rozwichrzeniu libretta. Odetta (kreowana przez Cinderellę - gwieździe pop należy się angielski pseudonim) zostaje przemieniona w niemego łabędzia przez Rotbarta (który, siejąc postrach, funkcjonuje na obu planach, teatralnym i fikcyjnym). Jednak już czarnym łabędziem - Odylią - okazuje się to chochlik, to sam zły czarownik. Lecz to nie Książę Zygfryd, grany przez zjadanego nerwicą wodnika Szuwarka, ulega jego wdziękom, tylko królowa-matka, notabene w młodości będąca Śpiącą Królewną. Żywione uczucie - podstępnie udane - każe jej dać się zakląć w złotą rybkę, żeby mocą trzech życzeń mogła przywrócić ład światu baśni.

Pomimo to ocalone zostają zaledwie strzępy oryginalnego libretta, w czym można odnaleźć kolejny reżyserski - anachroniczny - prztyczek w nos. We współczesnym teatrze wzorcowa choreografia "Jeziora łabędziego" Mariusa Petipy i Lwa Iwanowa z 1895 r. jest dziełem, z którym dyskutują na przykład seksualnie wyzwolone zespoły baletowe od Petersburga po Broadway. Cechą wspólną tych i wszelkich ekstrawagancji jest fakt, że punkt ciężkości przesuwają na sens fabuły, przyznając muzyce Piotra Czajkowskiego funkcję ledwie ilustracyjną. Zaś podobna fascynacja opowieścią, a nie całością dzieła teatralnego, ma swoje korzenie w teatrze XIX w. - stąd zapewne decyzja o osadzeniu "dziania się" na takiej scenie.

Waldemar Wolański jednak "rewaloryzuje" suitę Czajkowskiego, dopisawszy do jej fraz słowa i zmieniwszy balet w wodewil. O kabaretowym wymiarze widowiska decydują dodatkowo "warunki zewnętrzne" aktorów. Arię bohaterską na polowaniu wykonuje suchotniczy Szuwarek. Kaczka posiada nóżki "do środka", Żabka zaś nóżki "na zewnątrz" (co nie przeszkadza obu paniom paradować w paczkach i baletkach). Wiecznie spóźniony Biały Królik (z "Alicji...") jest inspicjentem. Stuletni sen Merlina zmienił się w chroniczną śpiączkę, przytępiającą dodatkowo jego magiczne umiejętności. "Corps de ballet" wreszcie tworzą wodne ważki, dysponujące całym kontyngentem nóżek, dzięki czemu wdzięk zostaje zmultiplikowany...

Nieustanne zawodzenie oczekiwań widza sprzeczną z nimi niespodzianką możliwe jest dzięki niezwykłej sprawności animacyjnej aktorów. Akcja rozgrywana jest w dwóch głębokich planach - pierwszy sięga aż do proscenium, a nawet kanału orkiestry, koniec drugiego wyznacza prospekt. W tym układzie przestrzennym jednocześnie prowadzonych jest osiem marionetek, często w skomplikowanych układach choreograficznych, m.in. obrotach i krążeniu ósemkami pomiędzy partnerami. Zniewolenie iluzją jest tak absolutne, że w scenach magicznej lewitacji, zapomniawszy o nitkach, bezradnie rozglądamy się za trickiem, który umożliwia uniesienie się postaci nad deski sceny!

"Jezioro łabędzie" Teatru Lalek Arlekin w Łodzi zdumiewa "piętrowym" przesytem: warsztatowe przedstawienie baletu, śpiewanego przez lalki grające inne lalki na scenie z XIX w. Zmienione w absurd libretto obnaża cytatomanię współczesnych teatralnych -izmów, ukazując je w krzywym zwierciadle, czego sygnałem jest otwierająca spektakl przemowa Merlina z lustra. Chwyt teatru w teatrze pozwala dostrzec w satyrycznym zwierciadle Jeziora... łabędzi już chyba śpiew konwencji spektaklu-worka, która, eksplodując pomysłami, nie jest zdolna unieść nawet dobrze znanej baśni. Czy adresaci odnajdą swoje odbicie w tafli spektaklu Waldemara Wolańskiego?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji