Artykuły

Wielopiętrowy koncert pozorów

"Pokojówki" w reż. Józefa Opalskiego na Scenie w Bramie Teatru im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

"Pokojówki" Geneta są dramatem uniwersalnym, klasycznym, choć nadal zaskakująco świeżym, czego dowodzi fascynująca i odkrywcza inscenizacja Józefa Opalskiego

Francuski pisarz Jean Genet (1910 - 1986) był jednym z czołowych przedstawicieli powojennej awangardy teatralnej. Syn nieznanego ojca, porzucony przez matkę, od dziecięcych lat prowadził żywot włóczęgi, złodzieja i męskiej prostytutki. Był kilkakrotnie więziony, również w Polsce. Jean-Paul Sartre w rozprawie "Święty Genet, komediant i męczennik" napisał o nim, że obnażał obłudę społeczeństwa, które się go wyrzekło. Gloryfikowałza to niekonwencjonalne, amoralne postawy.

W "Pokojówkach" zawarł historię dwóch sióstr służących u zamożnej Pani. Pod jej nieobecność wchodziły zarówno w jej suknie, jak i rolę. Ceremonia przebywania w świecie pozorów pomagała im przetrwać życiowe upokorzenia. Ujawniała chęć poprawy własnego losu -uwolnienia się od zależności.

W przedstawieniu Józefa Opalskiego mamy zrazu... trzy pokojówki, ubrane na wzór przykładnych uczennic przyklasztornej szkółki. Jedna z nich zostanie wkrótce udekorowana przywiędłymi kwiatami, niby gipsowa figurka Najświętszej Panienki. Bo też obie siostry: Solange i Claire, są pełne uwielbienia dla Pani. Zwłaszcza w jej obecności. Naprawdę mają dla niej wyłącznie pogardę i nienawiść. Z wzajemnością.

Próby zamordowania chlebodawczyni spełzną jednak na niczym. Siostrom pozostanie mord symboliczny - Claire, wcielająca się w rolę Pani, zażąda od posługującej jej Solange podania zatrutego wywaru z ziółek. Wypicie go jest jednak równoznaczne z całkiem realną śmiercią.

Widowisko Opalskiego ma w sobie to, co teatr ukochał: wielopiętrową grę pozorów. Zabawę konwencjami. Nakładanie kolejnych masek. Obnażanie człowieka w jego anarchicznym dążeniu do nieskrępowanej wolności, za którą nieodwołalnie czai się śmierć. I koncert pierwszorzędnych ról.

Natalia Strzelecka rewelacyjnie oddała dwoistość kobiecej natury: świętej z domowego ołtarzyka i równie wyniosłej, jak wyuzdanej Pani. Dorota Godzic (Solange) miała popisową scenę jako służąca,która prostuje zgięty kark - jednak dopiero dzięki sławie morderczyni. Majstersztykiem była Claire w wykonaniu Joanny Mastalerz, kiedy spod maski odgrywanej przez nią Pani mimochodem przezierało prostactwo posługaczki.

Kobiecymi poczynaniami kierował, a jakże, duch prawdziwego mężczyzny, który w rozmowach kobiet ujawniał się jako Mleczarz albo Pan. Męski głos - dzięki wychrypianej po francusku przez Arthura H. piosence "Marushka" - nadał dodatkowej mocy dramatycznemu finałowi. Dawno nie czułem w teatrze takich metafizycznych dreszczy. Aż dziw, jak dawno.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji