Artykuły

Oszaleć z samotności

"Rosyjska poczta ludowa" w reż. Ryszarda Majora w Teatrze Poskim w Bydgoszczy. Pisze Monika Wirżajtys w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

Najnowszy spektakl bydgoskiego Teatru Polskiego każe nam zmierzyć się z tematem samotności, starości, walki o własną godność. A to temat mało przyjemny, w naszych czasach nawet niewygodny.

Raczej tradycyjnie opowiedziana, niepozbawiona atmosfery rosyjskiej nostalgii, ale też momentami gombrowiczowskiego czy witkacowskiego ducha "Rosyjska poczta ludowa" miała w sobotę swoją polską prapremierę w bydgoskim Teatrze Polskim. Rosyjska dramaturgia, podobnie jak swego czasu niemiecka, ostatnio coraz częściej gości na scenach naszego kraju. Zapanowała nawet moda na rosyjskich autorów. Kolada, Sigariew, Wyrypajew, Żelezcow to nazwiska, których nikomu nie trzeba już przybliżać. Zadbali o to nasi rodzimi reżyserzy teatralni, czy dyrektorzy teatrów, jak choćby Maciej Nowak ściągając do Gdańska spektakle na "Saison russe".

Autor "Rosyjskiej poczty ludowej" - Oleg Bogajew każe nam zmierzyć się z tematem samotności, starości, walki o własną godność. A to temat mało przyjemny, nawet niewygodny w czasach, w których nie ma miejsca dla ludzi starych i pokrzywdzonych. Z nigdy nie wysłanych listów emeryta Iwana Żukowa (Lech Gwit), żyjącego gdzieś na rosyjskiej prowincji, wyziera świat utraconych złudzeń, niespełnionych pragnień, ukrytej nadziei. Pisanie do przyjaciół, postaci historycznych (Elżbieta II, Stalin, Lenin), bohaterów z dzieciństwa i młodości (Robinson Cruzoe, Astronauta) czy nawet tworów wyobraźni (Marsjanie, wyimaginowany Dyrektor telewizji centralnej), staje się desperacką próbą ucieczki przed ubóstwem, samotnością, lękiem przed śmiercią, ale też początkiem szaleństwa.

Przez skromny pokój ustawiony na rozsuwanym podeście na środku sceny przewijają się w rytmach "Kalinki" ożywieni jedyni towarzysze ostatniej drogi Iwana Żukowa, targując się o to, kto dostanie mieszkanie po jego śmierci. Groteskowe postacie, nieprawdopodobne sytuacje sprawiają, że schyłek życia emeryta wydaje się tyleż smutny, co absurdalny. Dzięki oszczędnej grze Lecha Gwita autentycznie boleśnie i żałośnie brzmią wyznania Żukowa. To zaskakujące połączenie liryzmu i groteski sprawia, że słowa o braku wiary w Boga, podczas gdy w głębi sceny wisi przez cały spektakl czerwona tkanina z wizerunkiem Matki Boskiej (niczym gigantyczna ikona), okazują się bardziej dotkliwe.

Reżyser Ryszard Major wykorzystując już sprawdzone, tradycyjne rozwiązania teatralne, nie unika tematów uznanych za tabu, jak seksualność ludzi starych. Podejmuje je jednak subtelnie, z delikatnością kogoś, kto dobrze wie o czym opowiada. Nie skupia się w spektaklu na kontekście "homo sovieticus", choć też się do niego odwołuje. Czyni historię Iwana Żukowa uniwersalnym testamentem człowieka stygmatyzowanego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji