Artykuły

Formy chaosu

W mieście pojawił się piękny - i dowcipny - plakat Macieja Prey­era anonsujący "Ferdydur­ke" {#au#405}Gombrowicza{/#} w Teatrze Miejskim w Gdyni. To zwie­lokrotnione zdjęcie rodzinne z epoki dziadków, nieoczeki­wanie powtarzające i przetwarzające typy, miny i gesty. To trafna synteza gombrowi­czowskiej gęby; gorączkowego i bolesnego poszukiwania toż­samości i pozy, która by ją określiła.

Takie też jest to przedsta­wienie w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza i scenografii Macieja Preyera. Obraz sce­niczny jest niezmiernie osz­czędny, rzec by można asce­tyczny. A jednocześnie ma dużą emocjonlność i sugestywność. Jest to też przestrzeń gry dla aktorów, stwarza­jąca im - dzięki wyniesionym realistycznym elementom - możliwość wykorzystania warsztatu obyczajowego, a nawet charakterystycznego.

Na początku główny bohater, Józio (w tej roli gościnnie znakomity Krzysztof Ma­tuszewski z Teatru Wybrze­że) unosi się na łóżku za­wieszonym w mglistej i szarej magmowatej przestrzeni. Zo­staje sprowadzony na dół, wbrew woli wciągnięty w konwencje i rozgrywki. Zja­wia się Pimko (Stefan Iżyłowski ) nieodparcie śmieszny, pozornie poczciwy - i tym bardziej groźny. Bawi się łama­niem i kształtowaniem ucz­niów niby sadystyczne dziec­ko z rzewnym uśmieszkiem dręczące motyle. Część pierwsza przedstawienia - szkoła - przyjmowana jest przez publiczność (zwłaszcza młodszą) salwami śmiechu. Przy tym nie ma tu nic z przerysowa­nia ani, tym bardziej, spłycania tekstu. Ryszard Jaśnie­wicz jako Bladaczka znajdu­je właściwą - bliską grotesce - formę, która pozwala uka­zać bombastyczną napuszoność patetycznych banałów. Męska część zespołu tworzy kreację zbiorową jako uczniowie, splątani w jeden kłąb - za­równo w sensie czysto fizycz­nym, jak i psychicznych po­wiązań. Zwłaszcza kulminacyjny pojedynek na miny Syfo­na (Maciej Sykała) i Miętusa (Mariusz Żarnecki) jest maj­stersztykiem mimiki, która nas naprawdę zaskakuje. Rola Mariusza Żarneckiego jest w ogóle prawdziwą niespo­dzianką: to Miętus prawdzi­wie Gombrowiczowski. Aktor wykorzystuje realistyczny gest, aby go spotęgować i u­czynić dziwnym - wszystko jednak z niesłychaną precy­zją. Wytraca gwałtowny ruch, aby zastygnąć niespodziewa­nie w pełnych skrytego napięcia i dynamizmu pozach. Jó­zio Krzysztofa Matuszewskiego jest pełen wewnętrznego ciep­ła, zdumiony wirem wyda­rzeń i osób. Gotów jest pod­dawać się jak plastelina wpływom i sytuacjom. Jego bunt w rodzinie Młodziaków jest, w tej interpretacji, ra­czej wyrazem przekornej gotowość sprostania zaurocze­niu.

Okazuje się zresztą, że tekst Gombrowicza brzmi nadspodziewanie świeżo i ostro, także w sensie aktualności obyczajowej i społecznej. Mał­gorzata Talarczyk jako wyz­wolona kretynka mogłaby stanowić wzór dla niejednej gdyńskiej bizneswomen...

Część druga przedstawienia - dwór - uwidacznia to jeszcze bardziej. Świat gry mię­dzy pańskością i służbą - wzajemnych obserwacji i zależności - ukazany został przez Teresę Lipowską i Kubę Zaklukiewicza z chirurgiczną bezbłędnością. To tęsknota i drwina jednocześnie...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji