Hity i kity '93
O hity i kity minionego roku w wybrzeżowej kulturze zapytaliśmy dziesięcioro zaprzyjaźnionych z nami bywalców. Prawie wszyscy mieli pewien kłopot z odpowiedzią. Rok 1993 zaznaczył się wprawdzie obfitością najróżniejszych imprez, niestety w większości dość przeciętnych, żadnych rewelacji, żadnych zdecydowanych przebojów, żadnego wydarzenia tej rangi, co rok wcześniej inscenizacja "Biesów" w Teatrze Wybrzeże czy działania sopockiej fundacji SFINKS, żadnych fascynujących rozmachem i oryginalnością zjawisk. W tym roku, być może, będzie ciekawiej...
Alina Afanasjew, artysta plastyk, sopocka radna:
- O kicie nie chcę mówić, bo i po co? Natomiast za cudowne uważam, że nagle tak się wszystko ożywiło. Koncert goni za koncertem, wystawa za wystawą. Kiedyś człowiek wybierał się na premierę, a potem przez długi czas nie było dokąd pójść. Ostatnio, gdybym chciała być we wszystkich miejscach, gdzie działo się coś dla mnie interesującego, musiałabym się "rozczworzyć". I to jest to, co uważam za hit.
Krystyna Chwin, redaktor naczelny "Tytułu":
Za najważniejsze uznałabym trzy wydarzenia, związane z osobą Güntera Grassa - nadanie temu wybitnemu pisarzowi tytułów doktora honoris causa naszego uniwersytetu i honorowego obywatelstwa miasta Gdańska oraz medalu Bernarda Chrzanowskiego. Natomiast kitem była, wedle mnie, inscenizacja {#re#}"Lilii Wenedy"{/#}, jaką przygotował Adam Hanuszkiewicz na scenie Teatru Miejskiego w Gdyni.
Jan Ciechowicz, historyk teatru:
- Premier na naszych scenach coraz mniej. Trudno o sporządzanie jakiejś listy rankingowej teatralnych zdarzeń. Gdybym jednak musiał wskazać najciekawsze, to uznałbym za nie inscenizację ,,Ferdydurke" Witolda {#au#}Gombrowicza{/#} w Teatrze Miejskim w Gdyni. Reżyserował Waldemar Śmigasiewicz. Ten spektakl naprawdę mu się udał. Jest wnikliwy, ciekawy, spójny i dobrze zagrany. Spośród zdarzeń warto też wspomnieć Gdański Tydzień Szekspirowski i prawie niedostrzeżony festiwal "Świat według Themersonów".
Teatralnych porażek mijający rok przyniósł w Trójmieście sporo. Nie potrafię wskazać największej. Moja "czarna lista" uwzględnia kilka tytułów, a wszystkie - niestety - z repertuaru Teatru Wybrzeże. Od nieszczęsnej rewii "I cóż dalej, szary człowieku?", wystawionej w poprzedniego sylwestra, poprzez teatralny antykwariat {#re#}"Malowidła na drzewie"{/#} po {#re#}"Fantazego"{/#}. Za "niewypał" uważam odwołanie od dawna zapowiadanej realizacji "Wyzwolenia" w reż. Jana Maciejowskiego.
Marek Grzybiak, profesor medycyny, prorektor AMG:
- W nawale zawodowych obowiązków umknęło mojej uwadze sporo imprez i wydarzeń, w których - niestety - nie zdołałem uczestniczyć. Może ominąłem coś ważnego? To bowiem, co widziałem, pozostawiło uczucie niedosytu.
Z niesłabnącym zainteresowaniem przyjmuję nadal działania Sopockiego Forum Integracji Nauki, Kultury i Sztuki SFINKS. Mogę tu jednak nie być w pełni obiektywny, bo jestem członkiem zarządu tej fundacji.
Największe wrażenie wywarł na mnie koncert, jaki na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy odbył się w auli Politechniki Gdańskiej. W programie - Stabat Mater Rossiniego, wśród wykonawców m.in. chór PG i chór kameralny Continuo. Doskonały pomysł skojarzenia idei wspanialej akcji Jerzego Owsiaka z nietypowym repertuarem, bo z muzyką poważną. Koncert niezapomniany.
Doc. dr inż. Andrzej Januszajtis, znawca i miłośnik historii Gdańska:
- Najbardziej ucieszyło mnie w minionym roku rozpoczęcie rewindykacji obiektów wywiezionych z Gdańska. W czerwcu przewodniczący parlamentu Bremy, dr D. Klink, przekazał na moje ręce dwa bezcenne tomy z księgozbioru Politechniki Gdańskiej. Uważam, iż jest to zaczątek zwrotu pozostałych ośmiuset kilkudziesięciu tomów. We wrześniu galeria Kunsthalle w Hamburgu przekazała Gdańskowi skrzydło ołtarza Ferbrerów z Bazyliki Mariackiej. Powrócił też do Dworu Artusa z Muzeum Marynarki Wojennej model okrętu "Mars" z XVII wieku. Cieszy także, ze Dwór Artusa, pomimo że wciąż jeszcze do końca go nie odbudowaliśmy, żyje, że stał się jednym z najcenniejszych w Polsce centrów kultury.
Najbardziej zaś martwi mnie, iż Zarząd Miasta zerwał umowę z projektantami prawie gotowego planu zagospodarowania przestrzennego śródmieścia. Rezultaty nie każą na siebie długo czekać. Ostatnio mówi się o pięciokondygnacyjnym parkingu przy Dworcu Głównym w Gdańsku. Chciałbym przypomnieć, że zespół Dworca Głównego jest pod ochroną konserwatorską, a proponowane miejsce parkingu graniczy ponadto z Bastionem św. Elżbiety, także znajdującym się pod ochroną konserwatorską. Cała ta inwestycja jest całkowicie niezgodna z planem, a jej budowa może przekreślić możliwości rozwiązania sieci komunikacyjnej w Trójmieście.
Jan Kozłowski, prezydent Sopotu:
Moim zdaniem w minionym roku nie było ani hitu. ani kitu.
Magda Kunicka, dyrektor artystyczny Telewizji Gdańsk:
- Hitem były dla mnie imprezy na sopockim molo, które odbywały się tam w ramach festiwalu piosenki. Dzięki nim całe miasto żyło imprezą, a tak licznej publiczności nie byłaby w stanie zgromadzić żadna sala koncertowa.
Natomiast za koszmarną uważam działalność osiedlowych domów kultury. Szachy, warcaby, aerobic i ewentualnie kursy języków obcych - przecież to się już przeżyło! Kluby nie mają nic do zaoferowania młodzieży stojącej po klatkach. Wystarczyło w święta wyjść z bloku, by zobaczyć te tabuny wałęsających się młodych ludzi. To skostnienie klubów, ich zamknięcie się na otaczającą rzeczywistość, znam także z przygotowań organizacyjnych finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W większości przypadków kluby "nie były zainteresowane".
Wanda Obniska - krytyk muzyczny:
- Bardzo ostry start wzięła Państwowa Opera i Filharmonia Bałtycka, odkąd funkcję dyrektora tej instytucji objęła Barbara Żurowska-Sutt. Co dzień tam się coś dzieje, organizowane są koncerty dla wszystkich. Z kolei w Ratuszu Staromiejskim jeszcze niedawno odbywały się byle jakie koncerty, na które nie warto było chodzić. Teraz Monika i Ziemowit Łajmingowie zorganizowali tam cykl koncertowy z myślą przewodnią: kameralistyka i muzyka dawna. Oni wiedzą czego chcą od tej sali. Słuchaliśmy muzyki znakomitych kompozytorów: H. Purcella, M. Praetoriusa, A. Gabrielli, A. Jarzębskiego, Jana z Lublina, J. S. Bacha, G. F. Haendela, tańców polskich XVI i XVII wieku ze zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej.
Oddzielnie chciałabym odnotować dwa koncerty pieśni Monteverdiego - w Ratuszu Staromiejskim i na Politechnice Gdańskiej. Zabłysnął w nich Piotr Kusiewicz, wirtuoz głosu, który za kilka dni śpiewać będzie utwory tego kompozytora na Wawelu w Krakowie.
Za ponury skandal nie tylko minionego sezonu uważam występ Niny Kuźmy-Sapiejewskiej od wielu lat mieszkającej w USA, która wykonała Poloneza As - dur i Koncert f - moll F. Chopina. To nie lada odwaga nie mając środków po temu sięgać po największy repertuar fortepianowy.
Edmund Tołwiński, prezes Banku Gdańskiego SA:
- Arbitralne rozstrzygnięcia co było "hitem", a co artystycznym bublem, pozostawiam fachowcom. Gdybym miał jednak oceniać "za całokształt" - życzliwą uwagą darzę i w miarę możliwości wspieram Teatr Muzyczny w Gdyni. Z uznaniem odnoszę się też do inicjatyw podejmowanych przez gdański Lions Club, z którym mam częste kontakty.
Wiele mieszanych uczuć budzi natomiast skuteczność szukania formuły dla współczesnej działalności Klubu "Żak". Chciałbym mieć nadzieję, że znów nadejdzie czas osób, które z potrzeby serca, czy też z przekory, znajdą receptę na zajęcie przez "Żaka" dawnej pozycji lidera konstruktywnych przedsięwzięć. Tego mi czasem brakuje w sezonowym - niestety -życiu społeczno-kulturalnym Wybrzeża.
Zofia Watrak, krytyk i teoretyk sztuki:
- Za najważniejsze wydarzenie w teatrze uznałabym inscenizację "Ferdydurke" Gombrowicza, świetnie wyreżyserowaną przez Waldemara Śmigasiewicza w Teatrze Miejskim w Gdyni. Jest to przykład, jak można stworzyć znakomite przedstawienie zespołem, w którym wcale nie ma gwiazd. Kitem natomiast był spektakl "Niech żyje Święty Mikołaj", przygotowany przez Teatr "Miniatura". Jest to dla mnie tym bardziej bolesne, gdyż z "Miniaturą" związanych jest kilka lat mojego życia, a Wojciech Kobrzyński dał się wcześniej poznać jako niezły reżyser.
Natomiast w plastyce, za hit uważam wystawę Zofii Kulik w Państwowej Galerii Sztuki. Artystka ta hołduje medium fotograficznemu, chociaż nie tylko. Cieszyć się należy, iż jej wystawa z sopockiej galerii pojechała w świat. Kitem zaś był cykl ekspozycji pod wspólnym tytułem "Kolory" - artyści biorący w niej udział w żaden sposób nie ustosunkowali się do tematu. Był to typowy przerost teorii nad realizacją.
Mirosław Zeidler, historyk sztuki, marszand:
Hit to odkrycie przez archeologów staropruskiej osady Truso, która - na równi z portem morskim w Pucku - ma co najmniej takie samo znaczenie dla naszej kultury oraz kultury europejskiej, jak Biskupin. Natomiast za skandal - także w skali europejskiej - uważam bezpowrotne zniszczenie bezcennego stanowiska archeologicznego pod Ratuszem Głównego Miasta. Na skutek zaniedbania, pozostałości wczesnośredniowieczni grodu zalała woda i wszystko się po prostu rozpłynęło.