Artykuły

V Festiwal Dramaturgii Rosyjskiej i Radzieckiej (fragm.)

Kiedy przy okazji uroczystego otwarcia Festiwalu we Wrocławiu sztuką Szatrowa "6 lipca", Festiwalu tak ściśle związanego z obchodzoną w tym roku 50 rocznicą Wielkiego Paź­dziernika, wspominałam o naszych pięknych tradycjach wystawiania wielkiej klasyki rosyjskiej, wyraziłam nadzieję, że z pewnością przy tak świetnej okazji znowu wzbogacą się karty naszych teatralnych kronik. I nie czekałam długo. Mu­szę się bowiem przyznać - choć istnieje podobno pogląd, iż kry­tykowi przystoi zachowywać zaw­sze chłodny i obiektywny stosunek do oglądanego przedstawienia -że z warszawskiego spektaklu "Mądremu biada" Aleksandra Gribojedowa w warszawskim Tea­trze Dramatycznym wyszłam głębo­ko poruszona. Sztuka "Mądremu biada" znana jest scenie dobrze. Przetłumaczo­na prawie na wszystkie języki, we­szła na stałe do repertuaru świa­towego. Ale najpierw musiała dłu­go czekać na swą pierwszą reali­zację. Napisana w latach 1820- 1824, w całości ukazała się w dru­ku dopiero w 1833 r., okaleczona zresztą znacznie przez carską cen­zurę. Pierwsze przedstawienie od­było się w Teatrze Wielkim w Pe­tersburgu w 1829 r. Trudno się dziwić, że sztuka ta napotykała tak silny opór, bo sa­tyra jej jest ostra i bezkompromi­sowo wymierzona przeciwko ów­czesnemu systemowi społecznemu, wyśmiewając możnych i wpływo­wych, dla których młody ideowiec Czacki - jedyny, rzec można, sprawiedliwy w tym gronie nadę­tych głupców - wydać się musiał groźnym szaleńcem. Szereg wierszy "Mądremu biada" - jak to już przewidywał Aleksander Pusz­kin - rzeczywiście weszło na stałe do języka rosyjskiego, w formie popularnych przysłów. Tą kapitalną, gorzką a tak za­razem dowcipną komedię przetłu­maczył nasz wielki poeta, świetnie czujący potrzeby sceny, Julian Tu­wim. Cóż to za rozkosz słuchać jego pięknego wiersza! I u nas "Mądremu biada" ma swoje bogate tradycje sceniczne. Powojenne pokolenie może pamię­tać inscenizację z Teatru Polskie­go w 1951 r. (z pamiętną sceną balu), z Janem Kreczmarem w roli Czackiego. Obecne przedstawienie w Teatrze Dramatycznym odbiega bardzo w swej koncepcji od tam­tego wzorca sprzed lat. Reżyser Ludwik René zrezygnował z wiel­kiej,inscenizacji i wystawy, stara­jąc się na plan pierwszy wybić dramat młodego Czackiego w je­go nagłym starciu z otaczającą go rzeczywistością. A więc z pu­stą i płyciutką Zofią, która uniżoność i służalczość pisarczyka Mołczalina woli od szczerych, choć surowych sądów Czackiego; z je­go ojcem i swym niedoszłym te­ściem Famusowem, uważającym ludzi według orderów, zaszczytów i wypchanej sakiewki; i całą wreszcie przepyszną galerią innych tego pokroju kreaturek. W tym to właśnie gronie obraca się nasz bohater, jak byśmy go dziś na­zwali - "młody gniewny" Czacki, nie mogący się pogodzić i takim wartościowaniem świata i głośno przeciwko temu protestujący.

Czackiego gra Zbigniew Zapasiewicz i właśnie dzięki niemu tak silnie przeżyłam dobrze prze­cież znane prawdy tej mądrej ko­medii. Słynne monologi Czackie­go nasycił porywającym żarem i pasją, a przy tym tak pięknie prze­kazywał frazę tuwimowskiego wier­sza, będąc przy tym i stylowym, i niesłychanie współczesnym zara­zem! Zaiste wielka to rola tego młodego i tak wszechstronnie utalentowanego aktora. Dla niego jednego warto było ten spektakl wystawić. A przecież towarzyszył mu na scenie niemal cały zespół aktorski Teatru Dramatycznego, zbierając co chwila na premierowym przedstawieniu zasłużone brawa. A więc Andrzej Szczepkowski za kapitalną postać Repetiłowa, Wiesław Gołas jako pułkownik-marionetka Skałozub, Katarzyna Łaniewska w roli sprytnej pokojówki Lizy. Famusowa grał Tadeusz Bartosik, jego córkę Zofię - Magdalena Zawadzka. Jedyne zastrzeżenia co do oprawy scenicznej tego ciekawego spek­taklu ząłosiłabym do kostiumów Łucji Kossakowskiej. Ich świadomej chyba brzydoty i złego zestawie­nia kolorystycznego nie uważam za celowe. Zewnętrzny blichtr i bo­gactwo tym silniej by przecież podkreślało wewnętrzną nicość te­go światka. Kostiumy raziły zwła­szcza w zestawieniu z piękną i funkcjonalną dekoracją Jana Kosińskiego. Największym jednak osiągnięciem spektaklu jest to, że dawnym prawdom potrafił nadać współcze­sny kształt, a głoszonym ze sceny poglądom - dzisiejsze, rzec moż­na, zaangażowanie. Czacki to nie Mizantrop molierowski odtrącony przez Celimenę i ucieczką ratują­cy się przed światem obłudy, ale ktoś, kto dołożył wszelkich starań, by stary świat pchnąć na nowe tory. I właśnie może dlatego tak pokazany dramat Czackiego zna­komicie współgra z założeniami jubileuszowego Festiwalu.>>>

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji