Artykuły

Pierwsze dzieło Wagnera na łódzkiej scenie

Wokół dzieł Wagnera narosło tyle nieporozumień i tyle sprzecznych opinii, które zyskały sobie powszech­ne obywatelstwo, że dziś twórczość tego kompozytora stała się obiegowym synonimem koturnowego monumen­talizmu (zaprawionego ideą pangermańską). Przyczyniły się do tego wa­runki historyczne w jakich pod ko­niec życia działał kompozytor, zwłasz­cza triumf imperializmu niemieckie­go po zwycięskiej wojnie z Francją w roku 1871, a także nadużywanie jego imienia przez hitleryzm. Z dru­giej zaś strony rzadkie pojawianie się dzieł Wagnera na scenach pol­skich, zwłaszcza po wojnie. Dość po­wiedzieć, że łódzka inscenizacja ope­ry romantycznej Wagnera - "Lohengrin" jest zaledwie drugim wystawie­niem tego dzieła w okresie powojen­nym. Różne tego były przyczyny. Do najważniejszych zaliczamy wysokie wymogi natury technicznej i wokal­nej, jakie stają przed inscenizatorem biorącym na warsztat sceniczne dzie­ła Wagnera.

Koncepcja artystyczna Ryszarda Wagnera (1813-1883) zmierzała do integracji muzyki, tekstu i gestu, do stworzenia dramatu muzycznego. Or­kiestra z czynnika wtórnego, akom­paniującego, staje się nosicielem linii dramatycznej dzieła, tworzy nastrój, charakteryzuje postacie, przedmioty sytuacje. Tkanka orkiestrowa oparta jest na takich właśnie tematach pod­stawowych, jak je określa kompozy­tor. Krytyka nadała im później mia­no motywów przewodnich. Rola ich przejawia się nie zawsze w formie ilustracyjnej. Oddziaływują one czę­sto na zasadzie przeciwstawienia mu­zyka - akcja, zapowiadając to, co zaledwie rodzi się w umyśle bohatera.

Aby osiągnąć swe cele, aby stwo­rzyć muzyczno-dramatyczną jedność, rezygnuje Wagner z tzw. numerów operowych, a więc podziału na arie, ansamble, recytatywy, zastępując je nieprzerwanie płynącą melodią.

Koncepcję swą realizuje Wagner konsekwentnie, acz dochodzi do niej powoli. Jego pierwszym dramatem mu­zycznym jest dopiero "Tristan i Izol­da". "Lohengrin" zamyka cykl środ­kowy twórczości. Dzieło opatrzone podtytułem ,,opera romantyczna" stanowi ogniwo przejściowe od oper do dramatu muzycznego.

Teksty literackie do swych dzieł pisał kompozytor sam. W wypad­ku "Lohengrina" jest to opracowanie legendy średniowiecznej o św. Graalu, splecione z fragmentami mitów ger­mańskich. Akcja rozgrywa się w pierwszej połowie X wieku w Bra­bancji, w północnej części dzisiejszej Belgii.

Łódzka inscenizacja spoczęła w rę­kach wielkiego miłośnika i znaw­cy Wagnera - prof. dr Z. LATOSZEWSKIEGO. Współpracował z nim wybijający się dyrygent młodego po­kolenia - A. BASZTOŃ. Reżyserował spektakl W. WEIT, scenografię opra­cował - B. SCHROETER obaj z tea­trów lipskich w NRD.

Premiera ,,Lohengrina" wywarła na publiczności ogromne wrażenie. Wy­glądało na to, że wiele osób było wręcz zaskoczonych tym, że - jak pisze prof. dr Z. Jachimecki "...melo­die Wagnera mają nieporównany czar poetycki i znamię wielkiej indywi­dualności, tak samo, jak śpiewność muzyki Chopina. Tylko uparte i le­niwe umysły - dodaje Z. Jachimecki - mogły i mogą zarzucać dziełom Wagnera brak śpiewności, lub brak polotu melodiom".

Na sukces łódzkiej premiery złożyło się dobre przygotowanie orkiestry i mistrzowskie jej prowadzenie przez prof. dr Z. LATOSZEWSKIEGO, świetne chóry (kierownictwo K. DĘBSKI), które zabłysły zaraz na początku spektaklu (majestatyczny finał I ak­tu), dobra reżyseria i interesująca scenografia, dobrzy na ogół soliści.

Ten stan wielkiego uniesienia i za­fascynowania nie powtórzył się już, niestety, podczas drugiej premiery. Niepewność solistów dźwigających na sobie brzemię głównych partii pociągnęła za sobą, jak lawina, mnóstwo drobnych usterek, które odebrały przedstawieniu blask.

Pierwsza obsada, to: TERESA WOJTASZEK-KUBIAK, jako Elza, JERZY ORŁOWSKI - Lohengrin, WŁADYSŁAW MALCZEWSKI - hrabia von Telramund, JADWIGA PIETRASZKIEWICZ - Ortuda jego żona, STANISŁAW MICHOŃSKI - król Henryk Ptasznik i EUGENIUSZ NIZIOŁ - herold.

W drugiej obsadzie odpowiednio wystąpili: MARIA FOŁTYN, HENRYK KŁOSIŃSKI, ZBIGNIEW STUDLER, TERESA SKRZYŃSKA, MICHAŁ MACHUT i ZBIGNIEW JANKOWSKI.

Wiele ciepłych słów należy się wspaniałej Elzie - T. WOJTASZEK-KUBIAK, porywającej wokalnie, przekonującej aktorsko. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o M. FOŁTYN: nierówna wokalistyka w połączeniu z amatorszczyzną aktorską, była nie do przyjęcia. Gwoli jednak ścisłości, trzeba podkreślić, że na kolejnym, popremierowym spektaklu M. FOŁTYN była o wiele równiejsza głosowo i bardziej prawdziwa w swym aktorstwie.

J. ORŁOWSKI w roli Lohengrina stworzył postać konsekwentną i wokalnie i aktorsko. Można powiedzieć bez przesady, że był świetny. Na swobodę sceniczną wpłynęło niewątpliwie staranne opracowanie wokalne partii. W tym miejscu warto przypomnieć, że Wagner wielokrotnie występował w obronie włoskiej śpiewności, a niedługo przed śmiercią, gdy bawił w Rzymie i oglądał tam "Lohengrina", w którym partię bohatera śpiewał jakiś znakomity tenor o cudnym bel canto, postawił Wagner ten rodzaj śpiewania "Lohengrina" za wzór krzyczącym śpiewakom niemieckim.

H. KŁOSIŃSKI, wokalnie nierówny, był tak sztywny na scenie i tak sztuczny, że trudno przyjąć jego propozycję premierową, mimo, że miał dobre momenty.

WŁADYSŁAW MALCZEWSKI jak zawsze pewny aktorsko i ciekawy wokalnie.

Nie udało się, niestety, obsadzić roli Ortudy. To był mankament obu premier. J. PIETRASZKIEWICZ nie wywiązała się z postawionego jej zadania przede wszystkim wokalnie. T. SKRZYŃSKA, choć zaprezentowała się jako śpiewaczka potencjalnie ciekawa, o interesującym dramatycznym mezzosopranie, to jednak nie w pełni nas jeszcze zadowoliła, także pod względem aktorskim.

Z ról dalszych na wyróżnienie zasługuje ZBIGNIEW JANKOWSKI jako: herold.

Reżyseria W. WEITA oszczędna w środkach, starająca się maksymalnie skoordynować ruch sceniczny, gestykulację i mimikę z tworzywem muzycznym opery, dała spektakl zrealizowany konsekwentnie, monumentalny w dobrym tego słowa znaczeniu, zgodny z założeniami Wagnera. Reżyser zwrócił baczną uwagę na dykcję śpiewaków, aby tekst docierał do słuchacza, o co tak dbał i czego przestrzegał kompozytor.

Scenografia funkcjonalna, interesująca zwłaszcza w II akcie, odpowiadała koncepcji reżysera. Bardzo starannie zaprojektowano i wykonano kostiumy, trafnie ustawiono światła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji