Artykuły

Widowisko naprawdę interesujące

Wypowiedzi o "Księżniczce Turandot" zamieszczane w prasie były tak sprzeczne, że na spektakl szłam z pewnym niepokojem, ale tym samym - z wielkim zainteresowaniem. Czy też potwierdzą się ujemne głosy o sztuce, czy przeciwnie - baśń pozostawi miłe wrażenie, jakim dzieliło się przecież wielu widzów?

Jeśli wrażenia swoje miałabym określić tylko w jednym zdaniu, powiedziałabym, że baśniowa groteska Gozzi'ego jest czarująca, wdzięczna i urzekająca, świeżością.

Już sam prolog i prezentacja aktorów pozwala oczekiwać interesującego widowiska. I rzeczywiście. Oczekiwania te sprawdzają się w toku akcji, która od początku do końca bawi, wzrusza i zaciekawia. Nie chciałabym powtarzać uwag poprzednich dyskutantów, ale inscenizacja baśni jest tak świetna, że niesposób o niej nie wspomnieć. Bajkowe chwyty z zapadnią i aktorami "ulatującymi" do wieży, doskonałe rozwiązanie szybkiej zmiany dekoracji, pomysłowe choć niezwykle oszczędne rozmieszczenie rekwizytów - wszystko to dodaje wiele uroku grotesce, a więc - zasługuje na pochwałę.

Treść sztuki nie jest nowa. Znamy ją z wielu bajek, czytanych tak chętnie w latach dziecięcych. Mimo to, nowe ujęcie starych problemów jest tak urzekające i świeże, że z ochotą zatapiamy się bez reszty w ten odległy, nierzeczywisty świat snów i fantazji. Siła uczucia, łamiącego wszelkie przeszkody, zwyciężająca zło, bierze nas w swe posiadanie i mimo woli wprzęga widza w losy bohaterów sztuki, każe kochać, nienawidzić i przeżywać wraz z nimi.

Ta niezwykła wprost łączność widowni ze sceną uderza przede wszystkim. Reżyseria i inscenizacja baśni Gozzi'eigo narzuca nam ścisły związek pozornie niecodziennych spraw bajki z życiem.

Groteskowość sztuki daje widzowi to, czego tak chętnie szukamy w teatrze: beztroski śmiech i szczery humor. Potęgują go przy tym bardzo pomysłowe wstawki współczesne (szkoda, że nie znamy ich autora!) umiejętnie wplecione w akcję.

O grze aktorów pisano już dużo. Dodam tylko, że nie widać tu absolutnie żadnej przesady, żadnej sztuczności, którą niektórzy widzowie próbowali sugerować. Oczywiście najbardziej podobał się wszystkim Edward Rączkowski w roli cesarza, którego samo ukazanie się na scenie wywoływało wesołość. A przecież w roli tej tak łatwo o przesadę. Uniknęli jej na szczęście i pozostali bohaterowie sztuki. Wyjątek stanowi tu Danuta Lipińska jako Skiryna, która razi trochę złą dykcją i nieprzyjemnym głosem.

Dużym atutem nowohuckiego przedstawienia "Księżniczki Turandot" jest żywe tempo (które nie pozwala na nudę), brak dłużyzn i dyskretna, nastrojowa muzyka Skrowaczewskiego, dopełniająca całość. Bardzo kolorowe i bardzo pomysłowe kostiumy wprowadzają widza w kraj egzotyki i bajkowej rzeczywistości.

Dobrze się stało, że nasz młody teatr sięgnął właśnie po tę nieznaną sztukę, wesołą, uroczą i młodą, choć napisaną prawie przed dwustu laty.

Wielką zasługą Emila Zegadłowicza jest świetny przekład, który przybliża groteskę do szerokich rzesz widzów, czyni ją jasną i zrozumiałą dla wszystkich.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji