"Życie" rozmawia z Claude Avelinem. Czy publiczność dobrze zagra?
Jest takie powiedzenie, autorem jego był - o ile się nie mylę - Sacha Guitry: "Publiczność dobrze grała tego wieczora". A więc pragnąłbym bardzo, aby na mojej sztuce publiczność dobrze zagrała...
Tak mniej więcej rozpoczął rozmowę ze mną Claude Aveline, pisarz francuski, poeta, eseista, autor opowieści dla dzieci (tłumaczonych już w Polsce), a także słuchowisk radiowych i telewizyjnych. Ponadto - znawca filmu, niegdyś serdeczny przyjaciel Jeana Vigo i przewodniczący jury, przyznającego nagrodę jego imienia filmom debiutantów. Nasza prasa przedstawiła już zresztą czytelnikom polskim uniwersalnego twórcę. Przyjechał przed premierą swej sztuki "Brouart i nieporządek", którą za dni kilka zaprezentuje Teatr Dramatyczny. Pan Aveline był już na próbie i z wielką aprobatą - odróżniającą się wyraźnie od kurtuazyjnych oświadczeń, składanych w podobnych sytuacjach - mówi o reżyserii Andrzeja Szczepkowskiego, o grze aktorów i dekoracjach.
- Sztuka wchodzi w krąg utworów "czarnego humoru" ("lubimy humor i ironię - zauważa mój rozmówca - także i to nas zbliża. Polaków i Francuzów. Co to takiego potwór? Potwór to człowiek, który nie umie się śmiać"). Operuje w niej absurdem - ażeby potępić absurd. Celem mego ataku jest intelektualne ograniczenie, dogmatyzm formuł, ocen, poglądów. Główny bohater uosabia w jakiejś mierze dialektykę fałszywie funkcjonującego umysłu...
Ale nie uprzedzajmy wypadków czyli - przedstawienia. Pan Aveline informuje mnie tylko, że światowa premiera "Brouarta" odbyła się wiosną tego roku w Rotterdamie i że sztuka została przetłumaczona na angielski, niemiecki oraz serbski. Claude Aveline przygotowuje obecnie pracę krytyczną, a ściślej polemiczną, skierowaną przeciw abstrakcjonizmowi w sztuce jako totalnej zasadzie twórczej, programowo wykluczającej wszelkie inne twórcze metody. Pisarz, nawiązując do swej prelekcji na ten temat, wygłoszonej dnia poprzedniego w Penclubie, podkreśla z naciskiem, że nie wyklina żadnej metody, w tym także abstrakcjonizmu. Sprzeciwia się natomiast proklamowaniu jednej jedynej maniery formalnej - abstrakcji, konwencji "antypowieści" czy "antyteatru" - jako nadrzędnej i wyłącznie dopuszczalnej. Protestuje przeciw odsądzaniu od czci i wiary wszystkiego, co tą konwencją nie jest. Oczywiście także i ona może wydać dzieła genialne - choć osobiście rozmówca mój uważa ją za wyraz ludzkiej bezradności, za ucieczkę, podejmowaną świadomie przez artystę wobec niemożności wywierania wpływu na rzeczywistość. Mimo to jednak geniusz obroni się w każdych szrankach. Natomiast żadna metoda wszechobowiązująca nie pomoże rozwojowi sztuki. Ci, którzy twierdzą, że "nie można już dziś pisać, jak Balzac", chcieliby w gruncie rzeczy, by uznać powszechność przykazania: "należy dziś pisać, jak Joyce". A przecież pod produkty Joyce'a są równie niedobre, jak podprodukty Balzaca.
- Dalszy program pobytu Pana w Polsce?
Wyjazd do Krakowa i do Oświęcimia, gdzie poniosło tragiczną śmierć wielu przyjaciół i towarzyszy pisarza. Claude Aveline jako członek francuskiego Ruchu Oporu utrzymywał zresztą podczas okupacji kontakt z polskim ośrodkiem Ruchu Oporu w Grenoble. Z tego tytułu otrzymał po wojnie odznaczenie polskie. W Krakowie gość francuski wygłosi prelekcję na temat stosunku między słowem drukowanym a audio-wizualnymi środkami przekazu. Te wzajemne relacje to - jak powiada - wielki mecz stulecia. Nie wierzy, by z tej walki z nieubłaganą koniecznością wyszła pokonana książka. Kto wie zresztą czy ów nowy, audio-wizualny sposób ekspersji nie stanie się inspiracją dla nowej postaci literatury. A jeśli w pewnych wypadkach rolę tekstu pisanego przejmie nawet tekst słuchany, jeśli taśma magnetofonowa uzyska równouprawnienie z książką, to także i to przecież nie stanowi, samo w sobie niebezpieczeństwa dla kultury.
Optymistyczny jest również ostatni akcent naszej rozmowy:
- Jakikolwiek zapanuje w przyszłości sposób przekazu - mówi Claude Aveline - jestem przeświadczony, że źródłem każdego procesu ekspresji pozostanie twórczość człowieka. Nie wierzę, żeby mózgi elektronowe miały wyeliminować myśl ludzką i stać się producentami "Nie-Ludzkich Komedii". (Rozm. K. Ch.)