Łzy szczerego śmiechu
Przyprawianie gęby rodakom znanym z pierwszych stron gazet, to przywilej szopki satyrycznej, uświęconej w Polsce dobiegającą stulecia tradycją. Tradycja ta okazuje się wciąż żywa, czego dowiodła premiera "Szopki Tyma z Brodą", impreza "Rzeczpospolitej" i Teatru Powszechnego w Warszawie, która zgromadziła w poniedziałek przedstawicieli świata polityki, biznesu, mediów i kultury.
Od pierwszych lat naszego wieku satyryczne szopki wystawiał krakowski "Zielony Balonik", a w dwudziestoleciu międzywojennym "Cyrulik Warszawski". Po drugiej wojnie światowej próby wprowadzenia szopki politycznej na sceny kabaretów, do gazet, a nawet do telewizji limitowane były działalnością cenzury. W III Rzeczypospolitej zwyczaj wystawiania szopek satyrycznych nie przyjął się, jak na razie, nazbyt szeroko...
"Szopka Tyma z Brodą" stanowi w tej dziedzinie wyłom, rzekłbym, rewolucyjny. Obu twórcom udało się przygotować widowisko całkiem oryginalne w formie i treści. Nie jest to, jak dotychczas, podkładanie nowych, przewrotnych tekstów piosenek pod znane melodie do machającej kończynami sztywnej kukiełki, czego próbkę (z lalką przedstawiającą Aleksandra Kwaśniewskiego) twórcy nam dla porównania zaprezentowali. Aktorzy żywego planu śpiewali solo i chóralnie do melodii granych przez zespół muzyczny pod wodzą Jerzego Derfla. Nie zabrakło niespodzianek, jak pomnikowy Mickiewicz... grający standardy jazzowe na saksofonie (Jerzy Tatarak), pieśń "O sole mio..." śpiewana przez tenora Marcina Rudzińskiego czy wyciskający łzy szczerego śmiechu pastisz wypowiedzi minister Joanny Wnuk Nazarowej w wykonaniu Ewy Dałkowskiej.
Teksty Stanisława Tyma nie okazały się na szczęście nazbyt jednostronne politycznie. Tym jest bowiem satyrykiem, który najcelniej uderza w obyczaj. Nie ma tu więc taniego humorku ani wyśmiewania tych czy innych, niemiłych nam, opcji politycznych. Przewrotność ciętej satyry Tyma i Brody polega na tym, że szarżują ostro wyłącznie na niekompetencję, nieudolność, zakłamanie. Tyle tylko, że te czysto ludzkie niedoskonałości pojawiają się na najwyższych piętrach władzy i mają wpływ na nas wszystkich, których Stanisław Tym - nazywający się chętnie "samozwańczym rzecznikiem prasowym Statystycznego Polaka Szaraka" - nieustannie bierze w obronę.
Na widowni Teatru Powszechnego obecni byli ministrowie: Hanna Suchocka, Janusz Onyszkiewicz (z nogą w gipsie!), Tadeusz Syryjczyk oraz reżyser Andrzej Wajda, których postacie odtwarzali na scenie aktorzy. Artyści posługiwali się maskami oryginalnie zaprojektowanymi przez Tomasza Brodę z najprostszych, ogólnie dostępnych materiałów - tworzyw sztucznych i produktów naturalnych (baloniki, gruszki do lewatywy, sztućce, sitka, bułki, kromki chleba itp.). Autorem tekstów jest, oczywiście, Stanisław Tym, znany satyryk, dramaturg, scenarzysta i reżyser. Wśród prominentnych postaci naszego życia politycznego dostrzegliśmy także prezes Hannę Gronkiewicz-Waltz i ministra Emila Wąsacza. Resort kultury reprezentował wiceminister Jacek Weiss. Obecny był też Jan Maria Rokita. Na widowni zabrakło, a szkoda, przedstawicieli lewicy, reprezentowanych w szopce głównie przez Józefa Oleksego, chociaż także przez Izabellę Sierakowską.
Autor koncepcji plastycznej Tomasz Broda, posługując się jedynie rękawiczką i grzebieniem, błyskawicznie przekształcił się w zupełnie do siebie niepodobnego prezesa PSL Jarosława Kalinowskiego. W historii, animowanej przez Tyma i aktorów, obrywało się zresztą równo obu stronom sceny politycznej. Znaczące epizody odegrali tu bowiem Ryszard Czarnecki i Wiesław Walendziak, o. Tadeusz Rydzyk i ks. Henryk Jankowski, wicepremier Janusz Tomaszewski i premier Jerzy Buzek, przewodniczący Marian Krzaklewski oraz prezes Telewizji Polskiej Robert Kwiatkowski. Świat kultury wspierał Jerzy Hoffman.
Fenomen Stanisława Tyma polega i na tym, że jest on mistrzem w prezentowaniu własnych utworów satyrycznych, które dopiero w połączeniu z autorską interpretacją i pod jego reżyserską ręką stanowią dzieło zamknięte i ujawniają swą siłę. Będzie ją można podziwiać w "Szopce..." w warszawskim Teatrze Powszechnym każdego dnia do końca roku oraz 2,3,15,16,17,19,20,21,22 stycznia 1999 r., jak również w Operze Bałtyckiej w Gdańsku - 22 i 23 lutego 1999 r.