Artykuły

Zachęcać do eksperymentów

Myślę, że podczas oglądania spektaklu widz nie zbuduje sobie historii, nie znajdzie puenty, ale będzie mógł zetknąć się z energią i spojrzeniem młodych ludzi na świat i zaproponowany przez nas temat - mówi Tomasz Ciesielski ze Stowarzyszenia Teatralnego Chorea w rozmowie z Katarzyną Piwońską i Justyną Czarnotą.

Wasz projekt, DOTKNIĘCI/PORUSZENI jest skierowany do nastolatków. Jak wprowadziliście temat dotyku podczas warsztatów z tą grupą wiekową?

Podstawą do dyskusji o dotyku było nasze wspólne fizyczne działanie. Zaczynaliśmy od ćwiczeń z partnerowania, w których przyglądaliśmy się momentom kontaktu z drugą osobą, bliskości. To dało naturalną podstawę do rozmów, z których wynikły dalsze tematy do pracy, jak wycofanie, wstyd i obawa. Unikaliśmy terapeutycznego przepracowywania z grupą traum związanych z dotykiem - staraliśmy się raczej zachęcać ich do eksperymentów. Na przykład jako zadanie domowe zaproponowaliśmy, żeby weszli z kimś w kontakt fizyczny i obserwowali reakcje swoje i tych ludzi. Niektórzy odważnie wchodzili w interakcje z ludźmi ulicy, inni wybierali kontakt z dziećmi, a niektórzy po prostu przytulali się do kogoś z domowników.

Czyli strategie były różne...

Tak, choć ogólnie mam wrażenie, że trafiła nam się grupa bardzo zadaniowo podchodząca do tych warsztatów. Ich stosunek emocjonalny do naszych propozycji długo utrzymywał się na podobnym poziomie: nie cieszyli się za bardzo, gdy coś świetnie wychodziło, ale też nie okazywali żalu czy nerwów, gdy coś szło nie tak, a przecież zadanie z dotykiem powinno wzbudzać wiele emocji. Często szukali "maturalnego" klucza, by dobrze zrealizować nasze polecenie, nie próbowali się nimi bawić, iść pod włos...

Możesz o tym opowiedzieć na przykładzie jakiegoś ćwiczenia?

Mnie najmocniej zaskoczyło dance karaoke - ćwiczenie, które uważałem za pewniaka, jeśli chodzi o zabawę ruchem. Polega ono na tym, że na wielkim ekranie wyświetla się film taneczny - w naszym przypadku były to rejestracje spektakli teatru tańca - a uczestnicy mogą w dowolnie wybranym momencie wchodzić na scenę, dołączać do tańczących na video i tworzyć razem nową kompozycję ruchową. Mówiliśmy uczestnikom, że nie chodzi nam o kopiowanie ruchu zawodowych artystów, ale o stworzenie na scenie własnej, zbiorowej choreografii, która luźno odnosi się do obrazów. Dużo jednak czasu minęło, nim przestali tracić czas na bezskuteczne ustawianie się do arabeski, a zaczęli interpretować jakości i przepuszczać to co widzą przez własne ciało oraz doświadczenie. Dopiero to zaczęło otwierać ich na wspólne działanie, zamiast wsobnej koncentracji.

Z tego, co opowiadasz wynika, że podejście grupy rozminęło się z Waszymi wyobrażeniami. Jak próbowaliście sobie radzić z tą sytuacją?

W instruktorskim gronie długo dyskutowaliśmy, czy może za dużo od nich oczekujemy, stawiamy poprzeczkę zbyt wysoko - ale doszliśmy do wniosku, że nie możemy robić z naszymi uczestnikami ćwiczeń, które są dla nich łatwo osiągalne, ale sami uważamy, że nie wnoszą wiele do aktualnej pracy. Do niczego byśmy wówczas nie doszli, nie postawili przed nimi wyzwania. Dlatego ciągle sprawdzamy, zmieniamy, eksperymentujemy. To sprawia także, że dużo dowiadujemy się o dzisiejszych nastolatkach. Mam poczucie, że oni żyją w takim trochę fantazmatycznym świecie, w którym coraz trudniej odróżniać to, co prawdziwe od fikcji. Cały ich życiowy wybór ogranicza się do odpowiedniego wypełniania przygotowanych wcześniej ram. Gdy poprosiliśmy, by przysłali nam fragmenty filmików z internetu, które uważają za poruszające, okazało się, że większość z nich dotyczyła potrzeby szczerego kontaktu, zerwania jakiejś maski albo przezroczystej zasłony. Bezpieczeństwo i prawdziwa bliskość - to są potrzeby współczesnej młodzieży.

Jak pracuje Wam się w tak dużym, bo zdaje się ośmioosobowym, zespole instruktorskim?

Ustaliliśmy, że pracujemy jako kolektyw. Na warsztatach zawsze obecna jest co najmniej czwórka z nas. Codziennie przed i po zajęciach spotykamy się, by rozmawiać o tym, co się wydarzyło i w którą stronę iść. Działamy bardzo intuicyjnie, wspieramy się nawzajem. Wyciągamy z zajęć te momenty, w których między grupą iskrzy, kiedy rośnie energia. Pokaz będzie się odwoływał do poszczególnych ćwiczeń warsztatowych, ale nie sprowadzał do nich - nie planujemy zaprezentować wszystkiego, nad czym pracowaliśmy, ale jedynie podzielimy się częścią naszych wspólnych doświadczeń. Hasłem wywoławczym dla nas jest, jak wiadomo, dotyk. Myślę, że podczas oglądania spektaklu widz nie zbuduje sobie historii, nie znajdzie puenty, ale będzie mógł zetknąć się z energią i spojrzeniem młodych ludzi na świat i zaproponowany przez nas temat.

Dziękujemy za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji