Artykuły

Co się stało?

- "Czy zawsze trzeba kogoś zjadać i mówić do rymu!?" Pyta rozsierdzony Wilk na premierze, inaugurującej nowy sezon w Białostockim Teatrze Lalek...

Autorka sztuki, Hanna Krall wraz z reżyserem spektaklu Wojciechem Kobrzyńskim postawili, tym razem, przed widzem trudne zadanie. Ujrzeliśmy oto strzępy popularnych bajek i ich postaci, w stanie pełnej destrukcji. Nic się nie dzieje, nie wiąże... To, co uważamy za początkową część przedstawienia, sprawiającą wrażenie ekspozycji, okazuje się być nieudaną próbą "sklejenia" jakiejś fabuły. Pełny bezwład i bezład. Wreszcie zaczynają padać ze sceny pytania: "czy to już koniec bajki?", a także tytułowa kwestia: "co się stało z naszą bajką?"... Aktorzy "na żywym planie" próbują wprowadzić ład w tę "antyakcję"; usiłują nadać jej sens; wtłoczyć w jakiś filozoficzny kanon... Widzowie bardzo chcą pomóc aktorom, gdyż sami się męczą, jednak - oddzieleni rampą - rezygnują. I oto problem widowiska, tytułowe pytanie, przenika na widownię i wtedy my, widzowie, zaczynamy rozumieć, że Teatr NAM zadał to pytanie: "co się, właściwie, stało z naszą bajką?"... Czy to, przypadkiem, nie oznaczą pytania o nasz świat; cały świat? O świat naszych uczuć? Świat ideałów? Bohaterów? Aktor, a propos, zgłasza, że są w przedstawieniu cztery postaci dobre, a cztery złe. Ale... Które są... które?

Tak, to chyba są pytania o nasze dzieciństwo, o młodość, ale także i o nasze DZIŚ. Czy na co dzień pozostała nam jeszcze jakaś bajka, czyli marzenie? Bajka, czyli ideały? Dokąd doszliśmy i w jakim miejscu jesteśmy? Czy to wszystko ma oznaczać, że zgubiliśmy bezpowrotnie naszą bajkę, czyli piękno, ale także i sens?

Premierowa publiczność to nie jest dobra publiczność. To głównie dorośli: koneserzy, specjaliści, trochę znajomych, rodziny. A dzieci? Tez, zresztą były. Kilkorga z nich zadałem to pytanie: CO SIĘ STAŁO Z NASZĄ BAJKĄ? Dzieci nie chciały mówić; może nie wiedziały. Bo teatr nie podał gotowego morału; teatr zaniepokoił; kazał myśleć, szukać odpowiedzi. Zabrakło m.in. happy endu. To niezwykłe. Chociaż, właściwie, to teatr taki właśnie ma być. Zawsze TO się obiecuje, ale egzystuje TO tylko werbalnie, tylko w dyrektorskich deklaracjach. Tymczasem Białostocki Teatr Lalek - tym spektaklem - pokazuje, jak uniknąć taniej dydaktyki, jak zmusić widza do myślenia; jak uczynić, by cząstką Teatru - jego myśli i ideę - widz zabrał ze sobą do domu i żeby Teatr w nim trwał...

Przedstawienie zrealizowane jest - mówiąc po prostu - celnie. Elementy, podporządkowane zadaniu nadrzędnemu, nie zawodzą. A to, właśnie, oznacza profesjonalizm, co jest znakiem najwyższego uznania, kiedy w koło tyle amatorszczyzny, nawet tam, gdzie obowiązują wręcz kompetencje. Dlatego nie dzielą komponentów spektaklu według listy płac i zakresu obowiązków; o sukcesie tego przedstawienia decyduje jedność teatralnych faktorów: decyduje Teatr, który jest sztuką zespołową, o czym zdołaliśmy już zapomnieć.

Nic będę się dziwił, kiedy widzowie przyswoją sobie - jako porzekadło - na co dzień, na chwile zwątpienia i stresu, to pytanie: "Co się stało z naszą bajką?"...

Jak wielu widzów zdołało odebrać to przesłanie?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji