To jest dzikie
KRZYSZTOF GARBACZEWSKI - Reżyser teatralny, absolwent Wydziału Reżyserii krakowskiej PWST, asystent Krystiana Lupy w spektaklu "Factory 2". Debiutował "Chórem sportowym" Elfriede Jelinek na scenie Teatru im. J. Kochanowskiego w Opolu. Za "Odyseję" został nagrodzony jako najlepszy reżyser oraz współautor scenografii przez jury Międzynarodowego Festiwalu Boska Komedia w Krakowie. Jego najnowszy spektakl "Życie seksualne dzikich", zrealizowany razem z Marcinem Cecką.
MARCIN CECKO - Dramaturg, poeta, fotograf i twórca wideo. Jest liderem zespołów performersko-muzycznych Melancholia, Akryl Trio, 3 Boys Move. Z Krzysztofem Garbaczewskim zrealizował dotychczas dwa spektakle: "Oduseję" w Teatrze im. J. Kochanowskiego w Opolu oraz "Gwiazdę śmierci" w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu.
Na jakim polskim filmie byliście ostatnio w kinie?
Krzysztof Garbaczewski: Na "Italiani" Łukasza Barczyka. Marcin Cecko: Nie byłem w kinie przez ostatnie pół roku. Pracowaliśmy nad projektem "Życie seksualne dzikich", więc nie było czasu na chodzenie do kina. Oglądaliśmy w domu filmy science fiction, np. "Na srebrnym globie" Andrzeja Żuławskiego.
W waszym najnowszym spektaklu/projekcie pojawia się szereg znanych twórców z różnych dziedzin: artystka Ola Wasilkowska, kompozytor Janek Duszyński, projektantka Ania Kuczyńska. Mocne nazwiska,
KG: Projekt czy spektakl? Mam wrażenie, że pojawił
się chaos w kwestii nazewnictwa. Robimy normalny spektakl teatralny. Po prostu inaczej definiujemy teatr, który najczęściej nadal jest postrzegany po szekspirowsku jako "lustro dla rzeczywistości". Próbujemy to lustro radykalnie przetrzeć z kurzu i patyny i dostrzec obraz współczesności nam bliskiej i bardzo dotkliwej.
MC: Wymieniając nazwiska twórców warto też wspomnieć o aktorach. Pracowaliśmy z bardzo specyficzną grupą aktorów, którzy zajmują się różnymi rzeczami na polu teatru/tańca/performanceu: z Jackiem Poniedziałkiem, Krzyśkiem Zarzeckim, Pawłem Smagałą, Dominiką Biernat, Maćkiem Stuhrem, Justyną Wasilewską i Justyną Białowąs. Ta grupa została bardzo starannie dobrana.
Jakie inspiracje kulturowe towarzyszyły wam w trakcie pracy nad "Życiem seksualnym dzikich"?
MC: Konstruując spektakl, staraliśmy się myśleć konceptualnie. Wkręciliśmy się w kwestie antropologicznie, a następnie bawiliśmy z nurtem science fiction - obejrzeliśmy dziesiątki filmów tego gatunku, graliśmy w gry komputerowe. Nasi "dzicy" znajdują się gdzieś na granicy antropologii jako nauki i science fiction. Oczywiście tropów kulturowych było naprawdę wiele - to potężny, nasycony nurt. Mówiliśmy: "O, to jest dzikie, a to nie."
KG: W kwestii inspiracji warto również wspomnieć o nowym kinie francuskim, które moim zdaniem jest pewnym połączeniem Nowej Fali i brutalizmu. Mam na myśli twórców takich jak Gaspar Noe, Philippe Grandrieux, Romain Gavras. Stanowią doskonały przykład tego, jak sytuacja społeczno-polityczna we Francji wpływa na brutalizowanie się twórców w działaniu artystycznym. Obraz "La vie nouvelle" Philippea Grandrieux jest dość niezwykłą wizualizacją świata zdominowanego przez seks i przemoc, w który widz wkracza bazując przede wszystkim na skojarzeniach i emocjach. Podobnie jak "Wkraczając w pustkę" Gaspara Noe.
Brutalizm, science fiction i aura gier komputerowych. Na dokładkę Bronisław Malinowski i jego "Życie seksualne dzikich" plus dzienniki.
MC: Pomysł narodził się już w trakcie pracy nad "Odyseją". Malinowski wpisuje się w to co robiliśmy wcześniej - w jakimś sensie jest to ciąg dalszy dyskusji na temat Innego. Nad "Życiem seksualnym" zaczęliśmy pracować praktycznie zaraz po premierze "Gwiazdy śmierci". Od tego momentu przez trzy miesiące czytaliśmy, oglądaliśmy i ocieraliśmy się o temat dzikości, co zaowocowało stworzeniem małego twórczego "plemienia". Miejsce, w którym pracowaliśmy, nazwaliśmy "szarą strefą" - było to pomalowane na szaro pomieszczenie, które przywoływało ideę "tymczasowej strefy autonomicznej" Hakima Beya. Poza tym zadziałała magia tytułu. Po pierwsze - życie, po drugie - seksualne, po trzecie - dzikich. Nasza tożsamość jako jednostek ludzkich ulega rozkładowi. Pojawiają się idee trans- i posthumanizmu, czyli mówiąc najprościej - rezygnacji z kurczowego trzymania się homo sapiens. Takie myślenie jest spekulatywne - to było fascynujące i inspirujące w pracy przy spektaklu. To oczywiste, że znajdujemy się bardziej w przyszłości niż w teraźniejszości. Wyobraź sobie ostatni pomysł Krzyśka: copy/paste palcem. Zaznaczamy coś palcem i przenosimy z jednego miejsca na drugie, z ekranu na rzeczywistość.
Czym jest zatem tajemnicza czarna wyspa w świetle wcześniejszych trans- i posthumanistycznych rozważań?
KG: Wyspa to obiekt wyprodukowany przez Olę Wasilkowską, który jest w pewien sposób uzupełniany na scenie przez inne elementy scenograficzne, np. baseny. Istotne jest to, że wyspa jest interaktywna - reaguje na obecność aktorów swoim własnym językiem i rytmem. Aktorzy są w ciągłej relacji z wyspą - na podobnej zasadzie my współcześnie jesteśmy nieustannie podłączeni do internetu. W jakimś sensie wszystkie te działania wpisują się w realizację projektu przyszłości.
Poszukujemy wyobrażenia przyszłości i tego, jak mógłby wyglądać postczłowiek. Choć niełatwo nam uwolnić się od czysto ludzkiej perspektywy.
Z jednej strony mamy spektakl "Życie seksualne dzikich", z drugiej projekt "Dzicy" - konferencję naukową, koncert plus film live stream.
MC: W trakcie pracy nad tym spektaklem ważne było wykorzystanie nauki w sposób artystyczny. Najistotniejsza była jednak możliwość realnego zaistnienia samych dzikich. Nie chcieliśmy mieć już do czynienia tylko z wyimaginowaną grupą, która istnieje w samym spektaklu. Stąd działania w ramach Festiwalu TEMPS D`IMAGES. KG: W trakcie festiwalu "Dzicy" zostali wystawieni jako obiekt, zarówno w trakcie konferencji, jak i koncertu. Teraz naszym zadaniem jest zanalizować w spektaklu to co zaobserwowaliśmy w trakcie działań festiwalowych. Dodatkowo ważne jest, że cały spektakl jest koprodukowany przez TEMPS D`IMAGES; to dzieło na skrzyżowaniu teatru i sztuk wizualnych. Niewielu twórców teatralnych w Polsce tak radykalnie krzyżowało te dwie dziedziny.