Artykuły

List z Wrocławia

Mój Drogi!

Powinieneś naprawdę żałować, że w Twych wędrówkach teatralnych nie udało Ci się w ostatnim miesiącu wpaść choć na kilka dni do Wrocła­wia. Mieliśmy tu ostatnio nowe pra­premiery - wszystkie interesujące, wszystkie dostarczające niemało ma­teriału do dyskusji. - Słuchając w Operze Wrocławskiej "Rodziny Tarasa" Kabalewskiego, przypomniałem sobie naszą ostatmą rozmowę o realizmie operowym i Two­je sceptyczne uwagi o możliwości przedstawienia współczesnej tematyki społecznej w operowej formie.

Na przykładzie "Rodziny Tarasa" oka­lało się, Mój Drogi, że nie miałeś ra­cji. Problematyka współczesna prze­mawia ze sceny operowej z ogromną siłą, a forma operowa nie tylko nie stwarza szkodliwego dystansu, nie spłyca zagadnień podawanych ze sce­ny, ale pogłębia i zaostrza problemy, dzięki emocjonalnemu oddziaływaniu muzyki, gdy patos wielkich zdarzeń naszych czasów znajduje swój odpo­wiednik w szlachetnym patosie reali­stycznego dzieła operowego.

Cenin oparł swoje libretto na zna­nej Ci powieści Gorbatowa "Dusze nieujarzmione", wydobył z niej prze­wodni wątek i twórczo go przerobił do wymogów sceny operowej.

Znajdziesz w "Rodzinie Tarasa" najważniejsze "węzły dramatyczne" powieści Gorbatowa, jej naczelną ideę i klimat: przemiany jakie zachodzą w Tarasie w zetknięciu z rzeczywistością okupacyjną, przełom w duszy Andrzeja który po ucieczce z niewoli niemieckiej do domu uzmysławia sobie, że wolność i szczęście osobiste związane są nierozerwalnie z wolno­ścią i szczęściem narodu i ojczyzny. W "Rodzinie Tarasa" zobaczysz jak rosną charaktery ludzi radzieckich w walce z hitlerowskim najeźdźcą, a muzyka Kabalewskiego świetnie od­zwierciedla ten rozwój i psychiczny stan bohaterów.

I wyobraź sobie, że wbrew temu co głosi większość naszych kompozyto­rów, którzy uważają, że dla wyraże­nia realistycznych treści należy zerwać z tradycyjną formą operową. Kabalewski nie zrezygnował z zamknię­tych form muzycznych, lecz hojną ręką wyposażył swych bohaterów i chó­ry w melodyjne i śpiewne arie i pieśni. Śpiewacy wrocławscy - Henryk Łu­kaszek (Taras), Halina Szczegłowska (Eufrozyna), Aleksander Ma­jewski (Stefan), Krystyna Jamroaz (Nastka) mieli możność wykazania swych walorów głosowych, a że rów­nocześnie potrafili stworzyć interesu­jące postacie i włożyli w swą grę niefałszowane uczucie - przeżyliśmy na premierze wiele chwil prawdziwego wzruszenia.

Jak widzisz, wiele musiało się zmie­nić na scenie naszej opery, kiedy za­czynam się entuzjazmować grą aktor­ską śpiewaków operowych. Ale wierz mi - w "Rodzinie Tarasa" ujrze­liśmy żywych ludzi. Niewątpliwie du­ży wpływ na grę aktorów miało sa­mo tworzywo - tekst i muzyka, bliskie nam, i zrozumiałe, z którego mogli śpiewacy urzeźbić swoje sceniczne postacie, - ale niemała też w tym zasługa reżysera, Włodzimierza Kwaskowskiego, który poprzez ana­lizę tekstu potrafił rozwinąć realisty­czny styl gry, kiełkujący dopiero w poprzednich spektaklach Opery wroc­ławskiej.

Drugim wydarzeniem w naszym życiu teatralnym jest polska prapremiera ,,Cieni" Sałtykowa-Szczedrina. Przypominasz sobie jak" pisał o "Szkicach Gubernialnych" Sałtykowa Czernyszewski: "Nikt nie karcił naszego społeczeństwa słowami bar­dziej gorzkimi, nie ukazywał nam na­szych bolączek społecznych z większą bezwzględnością...". - Tę samą bez­względność, pasję demaskującą rozkład kliki urzędniczej i carskiej ary­stokracji, znajdziesz w satyrze dra­matycznej "Cienie". Nic dziwnego, że Sałtykow nie mógł nawet marzyć o tym, aby sztuka ta przeszła przez sito carsk:ej cenzury i schował ją do szuflady biurka. Opublikowano ,,Cienie" w całości dopiero w roku 1935, a przed dwoma laty znakomity reżyser radziecki Akimow wystawił je w leningradzkim Teatrze Nowym. Wrocławski spektakl jest dopiero czwartą na świecie realizacją tej świetnej sztuki rosyjskiego klasyka "Cinie" niełatwe są do realizacji, obfi­tując w długie monologi i bardzo ,,cienkie" i finezyjne dialogi, nastrę­czające wiele trudności dla reżysera i wykonawców.

Odpowiedzialnego zadania wysta­wania sztuki Sałtykowa podjął się młody reżyser Roman Sykała. Był to jego debiut i należy od razu mu przy­znać, że wykazał w tym przedstawie­niu tęgi "pazur" reżyserski. Spektakl jest nie tylko interesujący, ale wprost zaskakuje twórczymi pomysłami in­scenizacyjnymi, posiada pasję i dra­pieżność szczedrinowskiej satyry. Szkoda tylko, że Sykała nie poprowa­dził konsekwentnie swojej koncepcji w stosunku do wszystkich postaci - Niektóre z nich zarysował jaskrawy­mi pociągnięciami, ustawiając je na pograniczu satyrycznej groteski, a po tym jakby się przeląkł swojej śmiałości i nie doprowadził koncepcji do końca. Mimo to jednak przedsta­wienie jest niezwykle ciekawe, a nasi aktorzy dają prawdziwy "koncert gry". Ignacy Machowski stworzył ka­pitalną kreację w roli Bobyriewa - prowincjonalnego urzędnika, który w Petersburgu zaplątuje się w sieci ma­chiny biurokratycznej. - O jego wielkim monologu w III akcie można by napisać cały artykuł. Świetny jest też Artur Młodnicki w roli kariero­wicza Klawierowa, Małgorzata Lorentowicz jako młoda prowincjałka, którą Klawierow wykorzystuje dla swych brudnych machinacji, Józef Pieracki jako Swistikow,... co tu dużo mówić - dawno już nie widzieliśmy u nas tak dobrze granego przedsta­wienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji