Artykuły

Hej! Nie poddawaj się!

Sami szukamy materiałów, budujemy scenografię, ale również sami sprzątamy. Na zasadzie: jeśli chcesz świetnie gotować, to najpierw naucz się myć garnki. To chyba trudna lekcja dla współczesnej młodzieży - mówi Monika Bania ze Stowarzyszenia Teatr OKNO w rozmowie z Weroniką Idzikowską.

W Waszych dotychczasowych projektach "Lata w teatrze" bardzo charakterystycznym punktem była współpraca z wieloma partnerami - zawsze działacie w Teatrze Dramatycznym, w ubiegłym roku byliście również w BTL-u, prowadzicie rekrutację z ośrodkami pomocy. Tymczasem jako głównego partnera w module "Lato w teatrze plus" zaprosiliście dopiero co powstałą Fundację Teatr PAPAHEMA. Skąd ten wybór?

Monika Bania: Teatr PAPAHEMA w styczniu tego roku pojawił się na deskach Teatru Dramatycznego ze swoim przedstawieniem "Moralinsanity. Tragedia ludzi głupich" na podstawie "Ich czworo. Tragedia ludzi głupich" Gabrieli Zapolskiej. Oglądaliśmy ich wtedy całą ekipą Stowarzyszenia Teatr OKNO. Oni tak bardzo przypominali nas samych sprzed lat: pełnych zapału ludzi po studiach, którzy chcą razem coś zrobić! Pomyśleliśmy: czemu by im nie pomóc, nie ułatwić życia? Duże znaczenie miał też fakt, że jeden z założycieli i aktorów Teatru PAPAHEMA, Paweł Rutkowski, był uczestnikiem naszego pierwszego "Lata w teatrze". Jego droga jest bardzo symboliczne: od uczestnika do instruktora. Rany, ten program ma już tyle lat!

Znaliście jeszcze kogoś poza Pawłem?

Nie, ale wiedzieliśmy, że generalnie to ludzie, wcześniej nie prowadzili zajęć teatralnych, a bardzo chcą to robić. Dlatego zdecydowaliśmy, że będziemy prowadzić warsztaty w duetach - ktoś z OKNA i ktoś z PAPAHEMY. Młodzi mogą nas podpatrywać w działaniu, dajemy im też własną przestrzeń, chcemy, żeby proponowali rozmaite rozwiązania. I to są zupełnie inne pomysły niż nasze! My, starzy i doświadczeni, musieliśmy wielokrotnie pójść na kompromisy. To stymuluje nas do przyjmowania innych punktów widzenia.

Czyli można powiedzieć, że była to wyjątkowo bliska współpraca, że próbowaliście wspólnie zbudować zespół.

Monika Bania: Tak, bardzo nam na tym zależało, by stworzyć jeden duży organizm: prowadzących i uczestników. Dlatego w tym roku pierwszy dzień zorganizowaliśmy zupełnie inaczej niż w ubiegłych latach - przez sześć godzin poznawaliśmy się przez działanie. Wszyscy wykonywaliśmy różne ćwiczenia teatralne, zadania, bawiliśmy się. Osoby, które są bardziej nieśmiałe, które nie chcą o sobie opowiadać wprost, w działaniu czuły się swobodniej. To nas wszystkich bardzo do siebie zbliżyło. Jeszcze tak a propos partnerstw: początek był dla nas bardzo stresujący, bo tuż przed rozpoczęciem warsztatów wycofał się jeden z naszych partnerów - instytucja, która zajmuje się wsparciem rodzin w trudnych sytuacjach życiowych. Dla jej podopiecznych mieliśmy zarezerwowanych około 15 miejsc. Nie ukrywam, że nie po raz pierwszy coś takiego nas spotkało. Przez siedem edycji warsztatów pracowaliśmy już chyba ze wszystkimi ośrodkami pomocy rodzinie, pomocy społecznej i tak dalej i zawsze pojawiał się jakiś zgrzyt. W tym roku w ostatniej chwili zaproponowaliśmy jeszcze współpracę innej instytucji - domowi dziecka. Stamtąd przyszło do nas kilka osób. Byli z nami pierwsze dwa, trzy dni i... zrezygnowali.

Dociekaliście z jakiego powodu?

Monika Bania: Zauważyłam, że młodzi ludzie często nie są przyzwyczajeni do ciężkiej pracy. A u nas nie jest lekko. Sami szukamy materiałów, budujemy scenografię, ale również sami sprzątamy. Na zasadzie: jeśli chcesz świetnie gotować, to najpierw naucz się myć garnki. To chyba trudna lekcja dla współczesnej młodzieży. Zwłaszcza jeżeli w domu nie mają kogoś, kto ich wspiera, motywuje. Bo to jest bardzo ważne, żeby mieć kogoś, kto powie we właściwym momencie: "Hej, nie poddawaj się, nie rezygnuj, spróbuj!" Czasami dzieci trzeba zmobilizować, na początku działań procesualnych szczególnie. A opiekunowie w placówkach często nie są w stanie tego zrobić, a może nie mają ochoty?

To strasznie smutne, bo właśnie dla ich podopiecznych "Lato" mogłoby być dużą szansą na kontakt z kulturą...

Nam się wydaje to wręcz oczywiste, że skoro mamy dofinansowanie na fajne i twórcze działania podczas wakacji, a niektóre dzieci po prostu nie mają szansy wyjechać nigdzie na wakacje, to byłoby idealnie, gdyby spędziły z nami ten czas. Ale odnoszę coraz silniejsze wrażenie, że robimy to trochę na siłę. To my bardziej chcemy zaprosić ich do siebie, niż oni chcą do nas przyjść. Może szkopuł tkwi w tym, że nikt im nigdy nie powiedział, że w teatrze może być fajnie? A u nas na "Lecie" można się o tym przekonać. Trzeba tylko dać szansę - sobie i nam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji