Nie ma złych pomysłów
Dzieci uczą się, że nie ma złych pomysłów. Każdy z nich można też zmienić, rozbudować, pracować nad nim zespołowo. To zostaje w pamięci dzieci i jest dla nich bardzo rozwijające - z Elżbietą Chrulską i Magdaleną Sęk, prowadzącymi projekt w Miejskim Ośrodku Kultury w Tomaszowie Mazowieckim, rozmawia Dagna Dąbrowiecka.
Mówi się, że każdy czasem lubi się trochę bać. Właśnie strach jest tematem Waszego projektu...
Elżbieta Chrulska: Zależało nam, by odejść od skojarzeń popkultury związanych z Halloween, wampirami i czarownicami. Chcieliśmy skupić się na pracy nad tym strachem, który jest bliższy, wręcz naturalny dla ludzi. Naszym punktem wyjścia było twierdzenie, że różnego typu obawy towarzyszą każdemu i musimy sobie z nimi radzić na wszystkich etapach życia i w każdym wieku.
To czego boją się dzieci?
Magdalena Sęk: Okazuje się, że dziecięce strachy są bardzo uniwersalne. Wzruszył mnie strach nazwany przez dzieci "gimnazjumor" - lęk przed złośliwymi, niedobrymi nauczycielami oraz kolegami z gimnazjum. Ktoś narysował strach przed krytyką, przed ciemnością, śmiercią, samotnością, ale pojawił się też lęk przed zjeżdżalnią na basenie w Mszczonowie czy przed spadającymi kulkami lodów. Niektóre dzieci opowiadały nam o strachach powierzchownie, inne nieco głębiej.
Właśnie, strachy mogą być dość intymną sprawą. Jak sobie z tym radzicie?
Elżbieta Chrulska: Owszem. Pojawił się również u nas na zajęciach płacz. My nie zajmujemy się terapią, nie jesteśmy ekspertami w tej dziedzinie. Dlatego przepracowujemy te strachy i dotykamy trudnych tematów poprzez twórczość i artystyczną formę. Wierzę, że to, co tutaj zaczęliśmy, zostanie gdzieś w naszych uczestnikach i będzie w nich dalej pracować, że niektóre strachy zostaną oswojone.
A oswajacie je już trochę podczas przygotowania pokazu?
Magdalena Sęk: Na początku warsztatów rozmawialiśmy o podstawowych lękach oraz o tym, jak sobie z nimi radzić. Potem nadawaliśmy tym strachom plastyczne formy. Dzieci same zaproponowały, że chcą te strachy pokonać poprzez wyśmianie, zdemaskowanie.
Co uważacie za najbardziej wartościowe w tym wspólnym czasie?
Elżbieta Chrulska: Dzieci uczą się, że nie ma złych pomysłów. Każdy z nich można też zmienić, rozbudować, pracować nad nim zespołowo. To zostaje w pamięci dzieci i jest dla nich bardzo rozwijające.
A jeśli chodzi o Wasze strachy - w tym roku bierzecie udział w module "Lato w teatrze +", czyli musieliście zmierzyć się z zupełnie nowym zadaniem, przygotowując projekt w pełnym partnerstwie z innym ośrodkiem. Było trochę strasznie?
Elżbieta Chrulska: Nie, bo znaliśmy się już wcześniej. Współpracowaliśmy z Magdą przy poprzednich edycjach "Lata w teatrze" w Tomaszowie, więc od razu myśleliśmy nad pomysłami wspólnie, u mnie w mieszkaniu, w mało oficjalnej atmosferze. Oglądaliśmy filmy, czytaliśmy książki, zastanawiając się nad tematem na tę edycję.
A czy ze strachu przed działaniem w nieznanym mieście realizujecie wszystkie warsztaty w Tomaszowie?
Elżbieta Chrulska: Część działań warsztatowych związanych z promocją odbyła się też w Ujeździe. W Tomaszowie łatwiej nam wszystko zorganizować. To stąd jest większa część naszych uczestników. Mamy tu stałych partnerów: Urząd Miasta, OSiR MDK, media. Robimy działania u nas, zapraszając do nas nowych partnerów, wprowadzamy ich tym samym w projekt.
"Lato w teatrze" da się przeszczepić do Ujazdu?
Magdalena Sęk: Trochę się obawiam, czy to się u nas przyjmie. Wśród dzieciaków przyjeżdżających z Ujazdu widzę grupę, która bawi się super i grupę, która sprawia wrażenie jakby nieco się pomyliła z wyborem. Zawsze kiedy wprowadzamy jakąś nową rzecz, to pojawia się ryzyko, ale starsze projekty cieszą się zainteresowaniem i mają stałą grupę odbiorców. Teraz cieszy mnie to, że kiedy pojechaliśmy, by robić akcje promocyjne naszego spektaklu, ludzie powychodzili z domów. Oczywiście, by to się stało, musieliśmy narobić troszkę hałasu. Ale pojawiło się zainteresowanie, więc to może zaprocentować w przyszłym roku.