Artykuły

Karmimy się kompleksami

Poznań to dziwne miasto: jeden z najcieka­wszych ośrodków kulturalnych kompletnie nie przyjmujący tego do wiadomości, kar­miący się kompleksami Krakowa czy War­szawy, a mający na swoim koncie tyle wydarzeń artystycznych, że to inne mia­sta z zazdrością powinny mu się przyglądać!

W roku 2004 - pojawiło się kilkadziesiąt wartych pamię­ci zdarzeń i wydarzeń. W każdej dziedzinie sztuki. Kilka - bardzo ważnych. Wśród nich na miejscu pier­wszym - Targi Sztuki. Może nie pokazano na nich wszyst­kiego, co istotnego dzieje się współcześnie w polskiej pla­styce, zabrakło kilku nazwisk, ale reprezentacja złożona z 70 artystów wywróciła do góry nogami utarte w tym mieście myślenie o nowoczesności. Z niektórymi twórcami (znanymi już doskonale na świecie) mieliśmy po raz pierwszy kontakt, inni powrócili po latach nieobecności. To była "żywa en­cyklopedia sztuki przełomu wieków". Wśród wystaw historycznych za naj­ważniejszą uznaję retrospektywę Jana Spychalskiego w Muzeum Narodowym. Portrety, pejza­że i martwe natury mam do tej pory pod powiekami... Chciało się o nich myśleć, mówić, chciało się czas spę­dzać w ich otoczeniu. I nie trzeba być historykiem sztu­ki, by czuć, że dzięki tej wy­stawie obcowało się z Wiel­ką Sztuką, że zaglądało się w zakamarki duszy Wielkie­go Artysty. I to artysty z Po­znania!

Na pewno wyjątkowym wy­darzeniem była premiera "Andrea Chenier" Umberta Giordana w reżyserii Mariusza Trelińskiego. Powiało wielkim świa­tem, Placido Domingo zasiadł w loży... Treliński i jego współpracownicy oczarowali wszystkich: interpretacją, pomy­słami dramaturgicznymi, rozwiązaniami scenograficznymi. Teatr przerósł operę, ale przecież i melomani musieli odczu­wać satysfakcję!

Niezmiennie na największe uznanie zasługuje Arte dei Suonatori: każdy kon­cert z cyklu "Muzyka dawna - persona grata" to wielkie wydarzenie. Niezależ­nie od tego, czy koncert jest z gwiazdą, czy nie.

Rok 2004 przyniósł też kilka porażek. Za największą uznaję fakt, że nadal nie udało się rozwiązać problemu "be­zdomności" Polskiego Teatru Tańca. To jeden z najlepszych tego typu tea­trów w Europie. W Poznaniu nie ma gdzie się pokazywać; gościnność Tea­tru Wielkiego, z którego sceny korzy­sta, jest więcej niż skromna. Ewa Wy­cichowska i jej zespół marzą o Domu Tańca. Mógłby powstać w zamku. Ale nie powstanie, bo finansujący teatr Urząd Marszałkowski nie potrafi zna­leźć na ten cel pieniędzy. Woli Zamek Przemysła...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji