Dźwiękowe eksperymenty
Trzeba pamiętać, żeby młodzież traktować poważnie. Unikamy kreowania się na autorytety, które wiedzą wszystko. My też się cały czas uczymy - z Natalią Czarcińską, Wojciechem Masaczem oraz Sebastianem Jochanem rozmawia Joanna Krukowska.
Postanowiliście zrobić słuchowisko. Taka forma nigdy się nie pojawiła w programie "Lato w teatrze"! Skąd ten pomysł?
Wojtek: Kilka lat temu z Sebastianem przygotowaliśmy małe słuchowisko, odtworzone na żywo w ramach festiwalu MultiArt. Spotkało się ono z ogromnie entuzjastycznym odbiorem ludzi w różnym wieku. Słuchowiska niesłusznie są traktowane po macoszemu! Chcieliśmy wrócić do dobrych tradycji i teatru polskiego radia.
Natalia: Zrobiliśmy rozpoznanie i okazało się, że gimnazjaliści - jako grupa, z którą chcemy pracować - są osobami nieśmiałymi, dlatego pomyśleliśmy, że możemy trochę się schować w mroku za głosami i wtedy ich uruchomimy, damy im szansę wypowiedzi. Przecież nie trzeba zawsze wychodzić na scenę i pokazywać siebie w świetle reflektorów.
No to, nawiązując do tytułu projektu: co tam u Was słychać?
Natalia: Raczej czego nie słychać! (śmiech). Przez te półtora tygodnia wiele się wydarzyło, codziennie robimy coś innego. Założyliśmy, że chcemy dać młodym ludziom wiele bodźców: pootwierać ich na nowe doznania i działania. Dlatego regularnie zmieniamy formy pracy.
Jak zatem wygląda Wasz dzień warsztatowy?
Natalia: Połowa dnia jest zazwyczaj spokojna - wtedy wymyślamy historie, tworzymy komiksy, kończymy działania z poprzednich warsztatów. Natomiast druga część dnia to różnego rodzaju eksperymenty i warsztaty prowadzone przez zaproszonych gości.
Na przykład?
Natalia: Mieliśmy warsztaty w lesie, czyli w zupełnie nieoczywistych warunkach, z fantastyczną nauczycielką śpiewu Asią Gogulską. Razem śpiewaliśmy chórem!
Wojtek: Mamy hit elektroniczny, który powstał na warsztatach producenckich z Patrykiem Cannonem. Uczestnicy w grupach tworzyli mikroscenariusze, a na ich podstawie komiksy.
Natalia: Zastanawialiśmy się, jak rysunkowo pokazać dźwięk w komiksie - wiesz, że gimnazjaliści są ich prawdziwymi znawcami? Zorganizowaliśmy także warsztaty z tworzenia jingli radiowych.
Wojtek: Przeprowadziliśmy sondę uliczną - zadaniem młodzieży było zadawanie ludziom pytania: co słychać. Rozmawiali z przedszkolakami, emerytami, ekspedientkami, osobami w instytucjach kultury, a nawet z rzecznikiem policji.
Sebastian: Tworzyliśmy animacje, które uczestnicy udźwiękowiali na żywo, co było poprzedzone eksperymentem wydobywania dźwięków nie tylko z instrumentów, ale także z różnego rodzaju przeszkadzajek, folii bąbelkowej, spożywczej, opakowań do jaj, gazet, sznurków, maszyny do robienia wiatru, sztućców. Szukaliśmy też charakterystycznych dźwięków Kalisza. No i malowaliśmy obrazy za pomocą dźwięków, głosów i wibracji generowanych przez głośniki.
O rany! Rzeczywiście dużo się u Was działo! A czy któryś eksperyment uważacie za szczególnie istotny?
Sebastian: Te początkowe działania niewątpliwie były bardzo ważne. Na przykład pierwszego dnia wszyscy sobie włożyliśmy stopery do uszu i wyszliśmy do parku. Potem usiedliśmy na polanie i zawiązaliśmy oczy. Moment, w którym - nie otwierając oczu - wyciąga się stopery, naprawdę jest niesamowity...
Natalia: To był eksperyment, który w prosty i bardzo wyrazisty sposób udowodnił, że przestrzeń dźwiękowa wokół nas istnieje i potrafi być bardzo intensywna, trzeba tylko otworzyć swoją wyobraźnię, ograniczyć inne zmysły i otworzyć się na słuchanie.
Sebastian: Innego dnia rozłożyliśmy na scenie mnóstwo różnych instrumentów, przeszkadzajek, mikrofonów. Powiedzieliśmy grupie, że zostawiamy ich samych i żeby w tym czasie spróbowali razem stworzyć utwór. Po dwudziestu minutach totalnego chaosu wyłonił się lider, podzielili się rolami i nagrali piosenkę. Byli z tego kawałka tacy dumni!
Natalia: To było w pierwszych dniach naszych warsztatów, kiedy oni jeszcze szukali, budowali relacje. Nagle musieli stać się silną grupą.
Wyglądacie na mocno podekscytowanych projektem i zaangażowanych w pracę z młodzieżą...
Natalia: Nas bardzo kręci to, co robimy, emocjonalnie podchodzimy do ćwiczeń. Zresztą, przyznaję, że sama miałam okazję spróbować rzeczy, o których nawet wcześniej nie marzyłam i to super doświadczenie, z którego mogę czerpać całymi garściami.
A co uważacie za szczególnie ważne w pracy z młodymi ludźmi?
Natalia: Trzeba po prostu obserwować i dać szansę wypowiedzi, na którą nie ma miejsca w szkole. Wprowadziliśmy też zasadę dobrowolności. Do niczego nie zmuszamy. Wiadomo, że ważna jest satysfakcja z dobrze wykonanej roboty, ale trzeba pamiętać, że efekt nie jest najważniejszy. My chcemy tylko, żeby jedno ćwiczenie czy zadanie wynikało z drugiego, ale tak naprawdę to wcale nie wiemy, co powstanie na koniec...
Sebastian: Ja uważam, że stuprocentowe zaangażowanie i otwartość prowadzących to postawa! Młodzi ludzie mają potrzebę doświadczania, na którą my możemy odpowiedzieć, udostępnić narzędzia. Ważna jest spontaniczność i reagowanie na bieżąco na to, co się dzieje. To uczestnicy rozkręcają zajęcia!
Wojtek: Trzeba pamiętać, żeby młodzież traktować poważnie. Unikamy kreowania się na autorytety, które wiedzą wszystko. My też się cały czas uczymy.
Sebastian: Bo jest naprawdę wiele przestrzeni, w których oni nas zaginają. Mają swój świat i ważne jest to, żeby znaleźć pomost, wspólne punkty zaczepienia.
Dziękuję, że w tym natłoku wrażeń znaleźliście dla mnie chwile! Życzę Wam wielu kolejnych wrażeń!