Wizje i dynamit
TEATR DRAMATYCZNY. Warszawa. Pałac Kultury i Nauki. Bertolt Brecht - WIZJE SIMONY MACHARD. Przekład: Barbara Witek-Swinarska. Reżyseria: Ludwik René. Dekoracja: Jan Kosiński. Tamże - Sala Prób. Sławomir Mrożek - ŚMIERĆ PORUCZNIKA. Reżyseria: Aleksander Bardini. Scenografia: Jan Kosiński.
Dwie sztuki na pozór tak różne. A jednak poszukajmy w nich wspólnego mianownika. I Brecht, i Mrożek filozofują na temat wzajemnego oddziaływania legendy i rzeczywistości.Filozofują ironicznie, w oparciu o pewne zdarzenia - rzeczywiste, bądź fikcyjne. Jakie to zdarzenia ?
W czerwcu 1940 r. kilkunastoletnia Francuzka Simona Machard wysadza magazyn z benzyną, aby nie służył niemieckim czołgom. Czy to fakt? Nie, ale tak chce niemiecki poeta Brecht, wygnany ze swej ojczyzny.
We wrześniu 1831 porucznik Ordon wysadza swoja redutę - to fakt historyczny. Tylko, że bohater bynajmniej nie ginie, jak chce pewien wygnany poeta, autor "Reduty Ordona". A jednak - taka jest treść groteskowej sztuki Mrożka - żywy Ordon nie może sie uwolnić spod władzy poety, który go uśmiercił. Groźna to władza, w wyobraźni i w rzeczywistości, w wizjach i na jawie.
Przecież dzielna Simona zdobywa się na swój czyn pod wpływem lektury: jej szef, obrotny właściciel gospody w małej mieścinie, podarował jej niebacznie książkę o Joannie d'Arc - ot, budujące patriotyczne legendy... Nie przyszło mu do głowy, że historia spreparuje z tych legend substancje wybuchową. Bywa i odwrotnie - z autentycznej eksplozji poezja preparuje patriotyczna legendę, mit, który miewa siłę dynamitu... Żywy, rzeczywisty porucznik Ordon (późniejszy ochotnik wojny krymskiej i garibaldczyk) nikogo nie obchodził. Za to mityczna śmierć porucznika - z mickiewiczowskiej "Reduty Ordona" - sprawiała przez wiek z górą. że żywi, kiedy trzeba i nie trzeba, szli na śmierć po kolei, jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec. To już z innego wieszcza, ale lekcja ta sama. Zadawano trójcę wieszczów całym pokoleniom Polaków, jak Dziewice Orleańska małej Simonie. Brecht i Mrozek. Reduta Ordona i Dziewica Orleańska, to za wiele - zawołacie - jak na jedna recenzje! Gdzie Rzym, gdzie Krym! Darujcie. ŚWIATOWID ma cztery pary oczu może patrzeć jednocześnie w różne strony świata i oglądać nawet cztery spektakle na raz. A zresztą spektakl jest w gruncie rzeczy jeden: nasze czasy, do których mądry teatr przymierza stare mity - pasują czy nie? Efekty tej przymiarki są oczywista w każdej z tych sztuk różne.
U Brechta przywidzenia małej Simony rzutują na współczesne konflikty społeczne, św.Joanna - że tak powiem - materializuje się historycznie. U Mrożka por. Orson (czytaj: Ordon) materializuje sie groteskowo: jako "sfrustrowany" Matuzal dożywa naszych czasów. Zdegustowany ciągłym niedopasowaniem do zmiennych kryteriów epoki, schodzi w chuligańskie podziemie, gdzie w asyście młodocianych wykolejeńców "szarpie klasyka na sztuki", jak złego Pana z Dziadów. Rozumiemy, za co Orson mści sie na Mickiewiczu (kapitalny Edmund Fetting jako Poeta nie znajduje, niestety równego klasą partnera w Józefie Durlaszu jako Orsonie. zwłaszcza w tej odsłonie ostatniej). Tylko co mają do tych romantycznych porachunków ponurzy chuligani? Odgrywają się na wieszczu za to, że musieli go obkuwać w szkole? Ależ im ta lektura nie groziła już żadnymi wizjami!
Myślę, że ostatnia odsłona mądrej groteski Mrożka zyskałaby na nieco większej jasności, bo tu trochę jak w "Dziadach", ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Jazzowe zaduszki...
"Wizjom Simony Machard" nadał bardzo czysty, brechtowski kształt sceniczny Ludwik René, a Aleksander Bardini w groteskowych wizjach Mrożka, trochę nawet przefajnował w kierunku, powiedzmy, pirotechnicznym. Za dużo tu hałasu, ale i śmiechu co niemiara. Scenograf Jan Kosiński dwukrotnie (w Brechcie z pomocą Anieli Wojciechowskiej - kostiumy) znajduje nieomylnie właściwy, sugestywny ton. O znakomitej muzyce Hansa Eislera do "Simony" nie ma co pisać - firma, po Weillu bezkonkurencyjna. Mrożkowi zaś akompaniuje umiejętnie Mateusz Święcicki.
Wykonawcy? Niestety, brak mi miejsca na przepisanie dwóch afiszy. A wiec podwójne brawo za piękna zespołowa grę w obu salach!