Artykuły

Nabieramy pokory i doświadczenia

W miastach takich jak Łomża, Warszawa czy Katowice dzieciaki mają te same potrzeby. My, dorośli, powinniśmy na nie odpowiadać - mówi Dorota Ciwoniuk z Teatru Lalki i Aktora w Łomży w rozmowie z Katarzyną Piwońską.

Wasz teatr ubiegał się o udział w "Lecie w teatrze" przez kilka lat. W zeszłym roku zorganizowaliście podobny projekt korzystając z innych środków, a w tym w końcu udało się otrzymać dofinansowanie z programu Instytutu Teatralnego. Jesteście bardzo zmotywowani. Dlaczego uważacie, że wakacyjne warsztaty teatralne dla dzieciaków są potrzebne?

W miastach takich jak Łomża, Warszawa czy Katowice dzieciaki mają te same potrzeby. My, dorośli, powinniśmy na nie odpowiadać. Konieczność prowadzenia zajęć również w wakacje dostrzegliśmy po rozmowach z uczestnikami, opiekunami i nauczycielami przy okazji naszych działań edukacyjnych w ciągu roku. Przeciętnej łomżyńskiej rodziny nie stać na wysłanie dziecka na kolonie, obóz czy innego rodzaju zorganizowane wakacje - wiele dzieciaków skazanych jest na przysłowiową ławkę pod blokiem, dlatego chcemy dla nich stworzyć ciekawą ofertę na miejscu. Zależy nam, aby miały możliwość wzięcia udziału w warsztatach co roku i będziemy szukać na to pieniędzy.

Chciałabym porozmawiać z Tobą o doświadczeniach, które zbieracie jako instytucja realizując swoje pierwsze "Lato". Rekrutacja jest zawsze sporym wyzwaniem dla organizatorów- możesz opowiedzieć, jak to przebiegało u Was?

W maju wysłaliśmy zaproszenie do wszystkich łomżyńskich szkół. Chcielibyśmy zintegrować różne środowiska, więc staraliśmy się włączyć do projektu młodzież i dzieci, które pozostają pod opieką miejskiego ośrodka pomocy społecznej, świetlic terapeutycznych i ośrodka opiekuńczo-wychowawczego. Te wszystkie placówki poprosiliśmy o rozpropagowanie informacji o projekcie. Zgłoszenie miało formę ankiety, w której pytaliśmy o motywacje chęci uczestnictwa w warsztatach i indywidualne zainteresowania. Oszacowaliśmy, że nasz lokal jest w stanie pomieścić czterdziestkę dzieciaków i tyle podaliśmy we wniosku, a zgłosiło się blisko sześćdziesiąt osób. Mieliśmy ogromny dylemat - który na szczęście sam się rozwiązał, bo część chętnych okazała się mieć równolegle inne plany. Zostało 45 osób i przyjęliśmy już wszystkich, bo nie mieliśmy ani serca, ani pomysłu na to, jaki przyjąć klucz do skreślenia zaledwie piątki dzieci. Castingi czy rozmowy mijałyby się przecież z celem.

O czym uczestnicy pisali w ankietach?

Najczęściej powoływali się na zainteresowania związane z rozwojem umiejętności aktorskich. Dotyczyło to blisko 90% ankiet. Pozostali również chcieli rozwijać swoje pasje, tyle że dotyczące innych dziedzin - plastyki lub dziennikarstwa, niektórzy wspominali o planach studiów w danej dziedzinie. Były to więc praktyczne powody. Ale też pojawiła się chęć przełamania nieśmiałości. Wspomnę tu o jednej osobie, której obecność ma dla wszystkich wyjątkowe znaczenie, ponieważ wykracza poza wakacyjno-edukacyjny charakter warsztatów. Jeden chłopiec pojawił się tutaj, bo w swojej grupie rówieśniczej jest odrzucony ze względu na problemy natury zdrowotnej. Mieszka w małej miejscowości, ma 12 lat, a jego organizm nie wytwarza hormonu wzrostu. Zajęcia artystyczne miały być dla niego według psychologa okazją do znalezienia się w nowym otoczeniu i szansą na akceptację. Cieszy nas niezmiernie, że tak się właśnie stało. Pierwszy dzień był czysto integracyjny - poprosiłam instruktorów o szczególną troskę w stosunku do tego chłopca - widziałam, że czuł się jeszcze niepewnie, podobnie inni uczestnicy względem niego. Ale już drugiego dnia rozwinął skrzydła, widać było uśmiech na jego twarzy. Kulminacyjnym momentem było to, że grupa wybrała go do roli głównej w przedstawieniu - gra wróbla Przemka z utworu Maliny Prześlugi "Dziób w dziób". Tak się złożyło zupełnym przypadkiem, że jego losy i historia bohatera tekstu, który postanowiliśmy realizować, są bardzo podobne. Widzę, że dzięki spotkaniu z innymi uczestnikami udaje mu się pokonać dotychczasowe bariery i dla nas to wyjątkowa sprawa.

Wspomniałaś o dniu integracyjnym - jak on u Was wyglądał?

Pierwszego dnia uczestnicy przypominali mi na początku uczniów, którzy trafili do nowej klasy, troszkę przerażeni, troszkę wycofani Potem rozbrykali się i już wszyscy są tacy swobodni, jak być powinni - mają w końcu wakacje! Zaczęliśmy od przedstawienia instruktorów, potem pokazywaliśmy im budynek teatru. Do końca dnia trwały gry i zabawy, które służyły integracji uczestników, instruktorów i oswojeniu z nowym miejscem. Myślę, że to pozwoliło się wszystkim otworzyć.

Na ile to, co sobie założyliście we wniosku, zmieniło się w trakcie realizacji?

Przede wszystkim postanowiliśmy, że nie będziemy sami dzielić młodzieży na grupy, ale pozwolimy każdemu samodzielnie wybrać, co chce robić. Było to o tyle problematyczne, że większość dzieciaków - co było do przewidzenia - wybrała bycie na scenie. Utworzyliśmy więc drugą grupę aktorską. Jedna zajmuje się adaptowaniem tekstu "Dziób w dziób", druga opracowuje wydarzenia plenerowe - paradę promocyjną i happening finałowy, który tematem nawiązuje do przedstawienia. Okazało się też, że niektórzy są zainteresowani techniczną stroną tworzenia spektaklu i postanowiliśmy, że skoro chcą, damy im taką możliwość. Jestem koordynatorką, ale staram się jak najwięcej przebywać na zajęciach i myślę, że w pracy każdej z grup liczą się przede wszystkim pomysły i odkrycia uczestników, a nie nasze aspiracje i koncepcje. Oni mają świeże głowy i inne spojrzenie.

Jesteście dopiero w połowie turnusu, ale chciałam zapytać, czy pojawiły się już jakieś podsumowania i pomysły na przyszłość. Co z tegorocznych wyborów było trafionym pomysłem, a co chcielibyście zmieniać?

Na pewno za każdym razem organizowanie czegokolwiek uczy. Nabieramy pokory i doświadczenia - także przez kontakt z dzieciakami. To jest edukacja dla nas samych. Już po ubiegłorocznych warsztatach wprowadziliśmy kilka korekt. Dla takich niemowlaków "Lata w teatrze" jak my również przyjazd kogoś, kto pracuje w programie i zna inne ośrodki, to niesamowita lekcja. Nasze dzisiejsze rozmowy dały mi dużo do myślenia. My jesteśmy jeszcze w powijakach, ale chcemy to robić jak najlepiej, dlatego cieszę się, że miałam w ten sposób możliwość dowiedzieć się, co wypracowali inni przez lata. Już teraz myślę o zmianie modelu zajęć, tak żeby służył jeszcze bliższej integracji uczestników i oddaniu im większego wpływu na spektakl.

W trakcie warsztatów mamy mało czasu na rozmowy, w których możemy snuć plany na przyszłość. Na co dzień dominują bieżące sprawy. Ale po turnusie przyjdzie na to pora. Kiedy już wszyscy odpoczniemy po finale chciałabym zorganizować również spotkanie w gronie samych uczestników, aby mogli swobodnie, bez udziału instruktorów, podzielić się swoimi uwagami do poszczególnych zajęć i całego cyklu. Myślę, że od młodzieży zbierzemy dużo cennych wskazówek. Mają codziennie w grupach spotkania podsumowujące, ale to raczej służy doraźnym potrzebom. Ja też często rozmawiam z nimi indywidualnie, głównie jednak mówimy o aktualnych sprawach. Dobrze będzie spojrzeć wspólnie na projekt z dystansu i poznać zdanie uczestników.

Zatem powodzenia w rozwijaniu się! Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji