Artykuły

Trzeba o wszystko pytać dzieci

Nie chcę korzystać z żadnych gotowych scenariuszy, również jeśli chodzi o spektakle. Nawet w przypadku bardzo dobrego tekstu uważam, że pole do tworzenia trzeba pozostawić uczestnikom - mówi Maria Wróbel ze Stowarzyszenia Kulturalno-Edukacyjnego "Stacja Bukownica" w rozmowie z Joanną Krukowską.

Joanna Krukowska: "Stacja Bukownica" po raz czwarty organizuje "Lato w teatrze". W ubiegłym roku nie udało się dostać dotacji, ale zrobiliście warsztaty na własną rękę.

Maria Wróbel: Po trzech edycjach dzieci i rodzice oczekiwali, że wakacyjne warsztaty wpisały się na stałe w nasz kalendarz. Nam również było bardzo żal, więc postanowiliśmy działać na własną rękę - z pomocą Miasta i Gminy Grabów nad Prosną zorganizowaliśmy "Teatralne lato". Do tego dołożyliśmy wycieczkę do starosłowiańskiego grodu Kalisz Zawodzie, gdzie odbyły się działania parateatralne i archeologiczne, dzięki którym dzieci poznawały kulturę słowiańską.

To znaczy, że nie wyobrażacie sobie wakacji bez takich działań?

My może sobie wyobrażamy, ale dzieci nie. "Lato" napędza nas teatralnie, ale mamy świadomość, że w naszym środowisku dla mieszkańców liczy się nie tylko teatr. Warsztaty są także formą spędzania wakacji. Chcemy, żeby to był miłe i ciekawe dwa tygodnie w miejscu zamieszkania.

W Bukownicy nie ma alternatywnych propozycji dla dzieci i młodzieży?

Z tego co wiem, w pobliskim Ostrzeszowie odbywały się półkolonie. Podobno zapisało się tam 25 dzieci. To jest bardzo mało, a przecież wakacje już trwają.

Wy możecie ogłosić sukces rekrutacyjny, bo w warsztatach uczestniczy prawie 80 dzieci. Jak się udało zebrać taką grupę?

Dzięki temu, że prowadzimy również inne działania w ciągu roku, zdobyliśmy zaufanie lokalnej społeczności. Rodzice, którzy sami bywają uczestnikami warsztatów, znają nas i wierzą, że - mimo bardzo skromnych warunków lokalowych - dobrze zajmiemy się ich dziećmi. To jest nasz sukces. Działamy na stacyjce pośród pól, a mimo tego na nasze zajęcia przybywa zawsze około trzydziestu osób w różnym wieku, a na pokazy nawet 200-300 widzów. Myślę, że samo miejsce działa jak magnes: przyciąga ludzi. Sami wiemy po sobie, że tutaj zatrzymuje się czas. My tu odpoczywamy i myślę, że ludzie też. Może dlatego chcą wracać?

Myślę, że Wy jako prowadzący też macie zdolność przyciągania

Ja sądzę, że trzeba być czujnym na to, co dzieci same dodają, obserwować je, bo one cały czas tworzą, dlatego że poznają rzeczywistość i myślą.

To brzmi jak zestaw cech idealnego pedagoga - daje przestrzeń, obserwuje i...? Co jeszcze trzeba dodać?

Czerpie z innych, nie krzywdzi dzieci, jest empatyczny, zaangażowany, pobudza do tworzenia. Umie zobaczyć teatr we wszystkim. Kiedy daje dziecku patyk, powinien zauważyć, co ono z tym patykiem potrafi zrobić. Zauważa i wykorzystuje to, jak się dzieci zachowują i wplata to do spektaklu. U nas nie ma niczego, co byłoby napisane, a potem odtwarzane - ani jednego słowa, ani jednego zdania! Dzieci wszystko po kolei układały same.

To pozwala im poczuć się pełnoprawnymi twórcami?

Nie wiem, trzeba je o to zapytać. Zastanawiam się, czy przy tej grupie uczestników oni mogą się czuć twórcami. Ta ogromna liczba sprawia nam trudność, ale z drugiej strony widzimy, ile sprawiliśmy im frajdy, że jednak są razem, wytrzymują i nic się niepokojącego nie wydarzyło póki co. Jakoś w tych warunkach tworzą.

Niezależnie od warunków kluczem jest oddanie pałeczki dzieciom?

Tak! Najlepiej dać dziecku karton albo dużo kartonów, patyki i to wystarczy mu, żeby zrobiło z tego fantastyczne rzeczy. Ubóstwo może prowokować, zwłaszcza w teatrze, do fantastycznych działań i przede wszystkim pobudza wyobraźnię. Staraliśmy się pokazać im dużo form. Najfajniejsze rzeczy dzieją na warsztatach i próbach, kiedy dzieci się poznają, ćwiczą, bawią. Mam takie karty z obrazkami, które na różne sposoby wykorzystuję. Raz, kiedy ich używaliśmy, przekroczyliśmy czas zajęć, zapomnieliśmy o wszystkim, bo tak dobrze się bawiliśmy opowiadając śmieszne historie.

Czy często rzuca pani plan zajęć na bok i odpowiada na to, co się dzieje w danej chwili?

Nie chcę korzystać z żadnych gotowych scenariuszy, również jeśli chodzi o spektakle. Nawet w przypadku bardzo dobrego tekstu uważam, że pole do tworzenia trzeba pozostawić uczestnikom.

Pracowaliście w grupach, ale wiem, że wszystkie dzieci będą brały udział w przedstawieniu. W jaki sposób włączycie grupę scenograficzną, dziennikarską i muzyczną?

Oni zrobili na swoich zajęciach fantastyczne rzeczy, ale wydaje mi się, że niezależnie od tego, wszyscy uczestnicy powinni wspólnie wystąpić. Gdyby ktoś miał opory, oczywiście nie zmuszalibyśmy go, ale na szczęście nikt nie broni się przed udziałem w pokazie. Dla mnie przede wszystkim liczy się, żeby występ był dla dzieci zabawą i taką formułę staram się mu nadać. Sama myśl o tym, że ktoś każe dzieciom czekać w kulisach, aż wejdą na scenę i powiedzą dwa słowa, sprawia, że się denerwuję i złoszczę.

Ale jest szansa przy takiej ilości dzieci na informacje zwrotne? Jak utrzymać kontakt ze wszystkimi?

Mamy "Skrzynię ochów i achów". Każdy może napisać swoje uwagi. Pojawiają się np. "za krótkie przerwy", "za długie przerwy", "za mało jeździmy drezyną" lub informacje, że ktoś mówi brzydkie słowa, jest nieznośny albo coś tam. Bardzo dużo mamy tych kartek, zbiera je Agnieszka, czyli nasz pedagog. Kończymy zajęcia, dzieci odjeżdżają, a my czytamy. Dzięki temu na bieżąco wiemy, jaka jest sytuacja i zastanawiamy się nad rozwiązaniem. Kolejną informacją były dla nas prace powstałe w ramach konkursu pocztówek z "Lata w teatrze". Mamy już je wydane, każde dziecko otrzyma po kilka swoich prac - a my zauważyliśmy dzięki temu, na co uczestnicy zwracają uwagę. Wszystko, co jest ważne, pojawia się na rysunku.

A czy dla uczestników ważny był temat Waszych warsztatów? - rozmawiacie o dzieciach na całym świecie, o ich problemach. Czy staracie się też w ramach projektu nieść pomoc innym i zachęcić do tego uczestników?

Pojawił się wątek niesienia pomocy dzieciom na świecie. Pokazaliśmy uczestnikom film o ich rówieśnikach w innych krajach i poprosiliśmy o zbieranie makulatury, różnych odpadów. Zaangażowali się w to również rodzice. W tej chwili ze sprzedaży uzbieraliśmy na cele humanitarne dla dzieci ponad 1000 zł. Dużo to czy mało? Wg mnie dosyć dużo. Jeden chłopiec ma pieniądze z komunii i mówi, że przeznaczy z tego 100 zł dla biednych dzieci. Nasi uczestnicy naprawdę się zaangażowali i współodczuwają. Bardzo dużo różnych nieszczęść na świecie, dzieci są strasznie krzywdzone przez dorosłych i myślę, że ten temat powinien być szeroko omawiany. My do tego sięgamy na warsztatach i w spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji