Artykuły

W życiu też zdarzają się dłużyzny

- Jeśli pisze się wyłącznie dla dzieci, nie jest się wielkim pisarzem. Nie jest się prawdziwym pisarzem. Być może ten fakt mnie uratował. Mogę robić to, co chcę. Nie mam etykietki "pisarz", nikt nie depcze mi po piętach. Robię swoje w swoim kącie. To daje mi ogromną wolność. No i nie ma dla mnie większego znaczenia to, czy jestem pisarzem, czy nim nie jestem - wypowiedź Philippe'a Dorina, udostępniona e-teatrowi przez promotora jego twórczości w Polsce, Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu.

Mała, ilustrowana konferencja dotycząca sztuk, które napisałem (dla 44 osób)

"Dlaczego krowy mają rogi, a nie mają ich konie?" (Fernand Raynaud)

Konferencja na zamówienie Comédie de Béthune - Centre Dramatique National

Direction: Thierry Roisin

Odbyła się 30 października 2013 roku

Konferencję tę dedykuję Sylviane Fortuny, mojej żonie i mojemu reżyserowi od zawsze, na pamiątkę pewnej refleksji, którą podzielił się ze mną licealista z Argenteuil: "Jak to możliwe, że potrafi pan się skoncentrować pracując z żoną?".

Dziecko napotkane w szkole w Fontenay sous Bois w rozmowie powiedziało mi: "Bardzo lubię czytać sztuki teatralne, bo nie ma opisów i od razu wiadomo, kto co mówi".

Różnica między autorem powieści, a autorem sztuk teatralnych jest następująca: autor powieści tworzy w ciszy i samotności, zaszyty gdzieś w swoim przytulnym kąciku, jego powieści czyta się w samotności, ciszy i w jakimś przytulnym kąciku. Autor sztuk teatralnych tworzy w ciszy i samotności zaszyty w przytulnym kąciku, natomiast napisane przez niego sztuki teatralne czyta się bardzo głośno, nie w samotności i publicznie. A to wszystko zmienia.

Dlatego podczas konferencji nie mogę obejść się bez was i dla zilustrowania mojej wypowiedzi pozwolę sobie zaprosić was do wspólnego czytania fragmentów niektórych moich sztuk. Inaczej to nie miałoby sensu.

Na dobry początek przeczytajmy fragment sztuki  Ramdam, gadające lustro . To łatwe, ponieważ na scenie jest ktoś, kto mówi, a ktoś inny tylko to powtarza. Nic prostszego ! Ja będę mówił, a wy tylko powtarzajcie.

Lumpa : Dzień dobry !

Echo : Dzień dobry !

Lumpa : Jak to miło wreszcie kogoś usłyszeć !

Echo : Jak to miło wreszcie kogoś usłyszeć !

Lumpa : Przeklęta cisza !

Echo : Przeklęta cisza !

Lumpa : Piękną mamy pogodę !

Echo : Piękną mamy pogodę !

Lumpa : Co za przepiękny dzień !

Echo : Co za przepiękny dzień !

Lumpa : Może się przedstawię...

Echo : Może się przedstawię...

Lumpa : Najpierw pani !

Echo : Najpierw pani !

Lumpa : Bardzo proszę !

Echo : Bardzo proszę !

Lumpa : Lumpa, handlarka dźwięków !

Echo : Lumpa, handlarka dźwięków !

Lumpa : Tak !

Echo : Tak !

Lumpa : A pani ?

Echo : A pani ?

Lumpa : Powiedziałam przecież. Lumpa, handlarka...

Echo: Powiedziałam przecież. Lumpa, handlarka...

Lumpa : ...dźwięków !

Echo : ... dźwięków !

Lumpa : Tak, hałasu !

Echo : Tak, hałasu !

Lumpa : Pif !

Echo : Pif !

Lumpa : Paf !

Echo : Paf !

Lumpa : Kuik, puk, puk, bum !

Echo : Kuik, puk, puk, bum !

Lumpa : Dziwne !

Echo : Dziwne !

Lumpa : Pani kpi sobie ze mnie ?

Echo : Pani kpi sobie ze mnie ?

Lumpa : Dobrze ! Porozmawiajmy, jak ludzie dobrze wychowani...

Echo : Porozmawiajmy, jak ludzie dobrze wychowani...

Lumpa : ... bez tego powtarzania...

Echo : ... bez tego powtarzania...

Lumpa : ... głupio...

Echo : ... głupio...

Lumpa : ... jak papuga...

Echo : ... jak papuga...

Lumpa : No nie, ona sobie ze mnie kpi !

Echo : No nie, ona sobie ze mnie kpi !

Lumpa : Dobra, wystarczy. I tak nie ma tu z kim pogadać !

Echo : Dobra, wystarczy. I tak nie ma tu z kim pogadać !

Lumpa : Przecież to idiotyczne !

Echo : Przecież to idiotyczne !

Lumpa : Szkoda czasu !

Echo : Szkoda czasu !

Lumpa : Szkoda słów !

Echo : Szkoda słów !

Lumpa : Gadać, byle gadać !

Echo : Gadać, byle gadać !

Lumpa : A jestem pewna, że mamy sobie tyle rzeczy do powiedzenia.

Echo : A jestem pewna, że mamy sobie tyle rzeczy do powiedzenia.

Lumpa : Nie, to nie - psiakość !

Echo oddala się.

Lumpa : Tylko tracę czas.

Echo : Tylko tracę czas.

Lumpa : A mam co robić !

Echo : A mam co robić !

Lumpa : Szkoda ! Jak już raz kogoś spotkałam !

Echo : Szkoda, jak już raz kogoś spotkałam !

Lumpa : Szelesty, szepty...

Echo : Szelesty, szepty...

Lumpa przerywa.

Lumpa : Świerolenia, stukoty !

Echo : Świergolenia, stukoty !

Lumpa : Chciałabym spokojnie pracować, jeśli łaska !

Echo : Chciałabym spokojnie pracować, jeśli łaska !

Lumpa : Proszę wyjść !

Echo : Proszę wyjść !

 (fragment sztuki Ramdam, gadające lustro...)

Zostałem pisarzem wyłącznie przez przypadek. Tylko w ten sposób mogłem wejść do wielkiej, teatralnej rodziny. To trochę jak z angażowaniem perkusisty do zespołu rockowego. Może nie jest on najlepszym na świecie perkusistą, ale bardzo chce być członkiem zespołu. Długo uczyłem się zawodu pisarza. I często się myliłem.

Do dzisiaj to co napisałem wydaje mi się jakimś cudem. Osobą najbardziej zadziwioną tym faktem jestem ja sam. Niewątpliwie dlatego moje historie i moje postacie wynurzają się znikąd. Sceny są krótkie, postaci nie ma zbyt wiele i nie mówią za dużo. Są jak okruchy z suto zastawionego stołu, do którego nie zostałem zaproszony. Zgarniam je na dłoń. Spijam resztki ze szklanek. Liżę łyżkę. Wszystko to obracam na swoją korzyść i próbuję dać widzowi opowieść, której nie ma. Ktoś kiedyś powiedział o moich sztukach, że opowieść błyszczy w nich poprzez nieobecność.

Na scenę wychodzi Duży, za nim Mała, za nią kamień.

Duży : Jak masz na imię ?

Mała : Piotr.

Duży : Jesteś chłopcem ?

Mała : Nie, dziewczynką.

Duży : Przecież Piotr to imię dla chłopca.

Mała : Nieprawda ! Na chłopca mówi się kamyk.

Znikają.

Duży wchodzi na scenę z lewej strony, za nim idzie Mała, za nią toczy się kamień.

Mała : A ty ?

Duży : Ja ? Jestem twoim ojcem.

Mała : Ale ja nie mam ojca.

Duży : To w takim razie jestem twoim... narzeczonym.

Mała : Ale ja nie mam narzeczonego.

Duży : No to jestem... twoim starszym bratem.

Mała : Jak chcesz !

Znikają.

Wychodzi Duży, za nim Mała, za nią kamień.

Duży zatrzymuje się i odwraca.

Duży : A mama ?

Mała : Dawno o niej zapomniałam !

Duży : Nie zapomina się swojej matki !

Mała : No dobrze, ona umarła !

Duży : Więc twoja mama umarła !

Mała : No tak. Już dawno.

Duży : Tak ? Nie wiedziałem.

Mała : A, widzisz ! Zapomniałeś o niej.

Duży : Biedna mamusia !

Układają niewielki grób z kamieni. Chwilę stoją.

Znikają.

Duży wraca.

Duży : Wszędzie byli umarli, pełno umarłych ! Nie jesteście w stanie wyobrazić sobie jak to jest, tylko śmierć dookoła. Musielibyście usłyszeć, jak brzmi powtarzane po stokroć słowo :  Śmierć, śmierć, śmierć . Ja tam byłem, pośród tych umarłych, a kiedy wstałem, usłyszałem :  Uciekaj !  Wziąłem więc moją siostrzyczkę za rękę i uciekliśmy. Uciekaj ! Oto moje imię. Dokądkolwiek pójdę, natychmiast muszę uciekać. Ale tak to już jest, kiedy wraca się ze świata zmarłych.

I tam, pewnej nocy, z nieba, jak kamienie spadły na ziemię wszystkie ptaki. Nazajutrz kraj wyglądał jak ogromne pole pełne ruin i gruzu. Tak, wreszcie to powiedziałem ! I nie wracajmy do tego więcej !

Z prawej strony sceny pojawia się Mała.

Mała : Przecież nie można opowiadać takich rzeczy pierwszej napotkanej osobie. Nigdy nic nie wiadomo. Dla nieznajomych trzeba mieć gładkie słówka, opowiadać im piękne historie. I koniec. Chodź już !

Znikają.

Kamień toczy się.

(fragment sztuki Czekając na Tomcia Palucha)

Pamiętam pewną mamę, która po przedstawieniu Czekając na Tomcia Palucha zapytała swojego synka : i co, podobało ci się ? Dziecko odrzekło: tak ! Matka: No tak, tobie to niewiele trzeba !

PORANEK

Można powiedzieć, że moje historie zawsze dzieją się rano. Nawet jeśli akcja toczy się wieczorem, lub w nocy, stan umysłu to ranek, początek dnia. W prawdziwym życiu ranek nigdy nie wygląda tak, jak to sobie wymyślisz, nawet jeśli dzień masz precyzyjnie zaplanowany. Zawsze dzieje się coś nieoczekiwanego, coś miłego i niemiłego, ktoś się spóźnia, na coś się czeka.

Moje opowieści to takie niespodzianki, spotkania, które się nie odbyły, martwe godziny oczekiwania i pustki. W moich sztukach, jak w życiu - też zdarzają się dłużyzny. Bywa, że wydarzenia nie zazębiają się tak, jak powinny. Nie łączą się w logiczny ciąg. Nic i nigdy nie jest uporządkowane. Postacie są ludźmi jak wy i ja, nie pamiętają własnej historii jak każdy w tym, a nie innym momencie życia, tu i teraz.

Większość opowieści, które czytacie w książkach dzieje się wieczorem. Nawet jeśli akcja toczy się rano, lub w środku dnia, stan umysłu to wieczór. Postacie od początku doskonale wiedzą co im się przydarzy. Nawet jeśli morderca zjawia się na 32 stronie, o ile jest morderca, który powinien zjawić się na 32 stronie. Albo dom, który wynurza się zza zakrętu drogi. Wszyscy wiedzą dlaczego tam są i kiedy powinni wkroczyć do akcji. Wszystko jest napisane z wyprzedzeniem. I wszystko doskonale wiąże się ze sobą.

To jakby wieczorem opowiadać komuś o tym, jak minął dzień. Nawet najbardziej nieoczekiwane zdarzenie w naturalny sposób staje się częścią życia i nie wyskakuje nagle zza węgła. Czasem to cała powieść.

Młody mężczyzna ze spódniczką w kwiaty i mieczem pod pachą przechadza sie wzdłuż i wszerz sceny.

Głos : Co robisz ?

Młody mężczyzna : Szukam drogi.

Głos : Jakiej drogi ?

Młody mężczyzna : Drogi dla moich nóg ! Czy istnieje gdzieś droga dla moich nóg ? Na świecie jest tyle różnych szlaków i krzyżujących sie kroków. W jaki sposób moje nogi mają odnaleźć drogę ? Spójrz na nie ! Nie wiedzą, dokąd miałyby iść.

Głos : To wcale nie twoje nogi szukają drogi.

Młody mężczyzna : A kto ?

Głos : To ty kręcisz się w kółko.

Młody mężczyzna : Co mam robić ? Nie wiem, co mam robić !

Głos : Zastanów się ! Trzeba ruszyć głową, a nie nogami !

Młody mężczyzna : Nie jestem akrobatą.

Głos : Pomyśl przez chwilę !

Młody mężczyzna zatrzymuje się.

Młody mężczyzna : Wiem !

Głos : Widzisz ? Tutaj wszystko sie zaczyna !

Młody mężczyzna kładzie spódniczkę na scenie w miejscu, w którym stał.

Młody mężczyzna : Nowo narodzony kwiecie ! Rozmawiam z tobą o poranku, lecz cóż stanie się z nami, gdy mrok nas spowije ? Pragniesz jedynie kropli zyciodajnej wody, by napoić twą wątłą łodyżkę. Kimże jestem wobec potęgi tego świata ? Czyż nie znaczę dlań tyleż samo, co w twej łodyzce kropla wody wobec oceanów ?

Głos : Co robisz teraz ?

Młody mężczyzna : Grób !

Głos : To jest grób ?

Młody mężczyzna : Tak !

Głos : Dziwne jak na grób !

Młody mężczyzna : Od czegoś trzeba zacząć !

Mija jakiś czas.

Młody mężczyzna krzata się wokół miecza i spódnicy.

Głos : Czy to twoja matka umarła ?

Młody mężczyzna : Nie, to nie matka.

Głos : Narzeczona ?

Młody mężczyzna : Nie, nie, narzeczona też nie.

Głos : To kto ?

Brak odpowiedzi.

Głos : Hej, więc kto ?

Młody mężczyzna : Moja siostra.

Głos : Ach tak ?

Młody mężczyzna : Tak !

Mija jakiś czas.

Głos : Jak miała na imię ?

Młody mężczyzna : Anna !

Głos : Nie !

Młody mężczyzna : Ależ tak !

Głos : Mogę tam usiąść ?

Młody mężczyzna spogląda w kierunku kulis.

Młody mężczyzna : Gdzie ?

Głos : Tam, na tym krzesełku ?

Młody mężczyzna : Tak, tak !

Młody mężczyzna podejmuje swoją krzątaninę wokół miecza i spódniczki.

Głos : Nie przeszkadzam ci w czymś ?

Młody mężczyzna : Nie, nie !

Mija jakiś czas.

Głos : Bardzo kochałeś siostrę ?

Młody mężczyzna : O tak, bardzo !

Głos : Musi ci być smutno ?

Młody mężczyzna : O tak, bardzo !

Mija jakiś czas.

Głos : Jednak nie wygladasz.

Młody mężczyzna : Na co ?

Głos : Na smutnego !

Młody mężczyzna : Czyżby ?

Głos : Gdyby moja siostra umarła, płakałbym cały czas.

Młody mężczyzna : Masz siostrę ?

Głos : Nie !

Młody mężczyzna : To nie wiesz, o czym mówisz !

Mija jakiś czas.

Młody mężczyzna odwraca się w stronę kulis.

Młody mężczyzna : Płaczę do miseczki. Ani jedna łza nie spadnie na ziemię. Nikt nie może zobaczyć mojej rozpaczy.

Podejmuje swoje czynności. Młody mężczyzna pochyla się nad grobem.

Głos : Żegnaj, powiedziała siostra.

Młody mężczyzna : Żegnaj, powiedział brat.

Głos : Wiatr porwał spódniczkę.

Młody mężczyzna : I odeszła.

Głos : Nie ma już siostry.

Głos młodej dziewczyny nuci piosenkę.

Młody mężczyzna siada obok grobu.

Głos : Co teraz robisz ?

Młody mężczyzna : Nie mam pojęcia.

Głos : Była piękna ?

Młody mężczyzna : Hę ?

Głos : Pytam, czy twoja siostra była piękna ?

Młody mężczyzna : Nie, była brzydka jak noc.

Głos : Ale jej spódniczka wygląda pięknie.

Młody mężczyzna : Nie szata zdobi człowieka.

Głos : Znam kogoś, kogo zdobi.

Młody mężczyzna : Co ?

Głos : To, że ma spódniczkę !

Młody mężczyzna : Widzę cię !

Młody mężczyzna wstaje.

Głos : Co robisz ?

Biegnie za kulisy

Młody mężczyzna : Słuchaj, bądź cicho, dobrze ?

Głos : Dlaczego miałbym być cicho ?

Młody mężczyzna : Ponieważ normalnie cię tu nie ma !

Głos : Nie ! Chociaż jestem całkiem niedaleko.

Młody mężczyzna : Więc przynajmniej mów ciszej. Tylko ciebie słychać.

Głos : Nie bardzo rozumiem, dlaczego miałbym mówić cicho to, co myślę całkiem głośno.

Młody mężczyzna : Bo to cię nie dotyczy. To sprawa między mną a moją siostrą.

Głos : Ale to mnie bardzo interesuje.

Młody mężczyzna : Nie masz tu nic do powiedzenia !

Głos : Przecież to ty nic nie mówisz. Nie pisnąłbyś nawet słówka, gdybym cię nie zapytał !

Młody mężczyzna : Zajmij się lepiej swoimi sprawami. Poczytaj sobie książkę i czekaj na swoją kolej, jak inni.

Głos : Nie jesteśmy w poczekalni u dentysty.

Młody mężczyzna wraca i staje obok grobu.

Młody mężczyzna : Raz, dwa, trzy, cztery...

Głos : Co robisz ?

Młody mężczyzna : Liczę. Pięć, sześć, siedem...

Głos : Co liczysz ?

Młody mężczyzna : Liczę dni od. Osiem, dziewięć, dziesięć...

Głos : Od czego ?

Młody mężczyzna : Od śmierci mojej siostry ! Jedenaście, dwanaście, trzynaście, czternaście, piętnaście, szesnaście, osiemnaście...

Głos : Brakuje jednego dnia.

Młody mężczyzna : Przez ciebie wszystko mi się plącze.

Głos : Ależ nie ! Zaczynasz ją zapominać.

Młody mężczyzna podnosi spódniczkę.

Głos : Musisz poszukać innej.

Młody mężczyzna : Po co ?

Głos : Żeby nosiła spódniczkę ! Nie chcesz chyba zostać sam, ze spódnicą w ręce.

Młody mężczyzna : Nie ma to jak siostra !

Głos : Czas siostry już minął. Możesz położyć na niej krzyżyk.

Młody mężczyzna : Nie ruszaj się !

(fragment sztuki Odziejcie mnie pszczoły)

Odziejcie mnie pszczoły to historia chłopca, który stracił siostrę, który spotyka dziewczynę, która nie ma brata. Zakochują sie w sobie. Nie ma to nic wspólnego z tytułem! Człowiek się zastanawia, co tu robią pszczoły. Ja też się zastanawiam!

Pewna dziewczynka, po spektaklu tak wyjaśniła tytuł : Jak w miłości, pszczoły sprawiają, że cierpimy. Ale bez nich nie można żyć.

Miejsce akcji moich sztuk to czysty teatr, jak gdyby scena była źródłem, celem i miejscem wszystkich moich opowieści. Postacie to aktorzy, którzy je odtwarzają i bardzo często ich znam. Moje postacie zjawiają się znikąd, jakby scena była ich ostatnim schronieniem. To dziwne miejsce na spotkanie! Tutaj, na naszych oczach, moje postacie ożywają.

Jako autor puszczam je przodem. Zadowalam się stąpaniem gdzieś z tyłu, za nimi. Dla moich postaci świat nie istnieje. One go dopiero tworzą. Z każdym ich krokiem ten świat staje się coraz większy.

Na scenę wchodzi mężczyzna ciągnący za rękę Kobietę.

Mężczyzna : Chodź no tutaj ! Słuchaj ! Gdzieś za biurkiem siedzi jakiś facet i pisze naszą historię, ale nie ma za wiele pomysłów. Więc musimy byc cierpliwi, ty i ja. Nie należy oczekiwać cudów, ani fajerwerków na naszą cześć. Będą za to długie chwile milczenia, będzie brakowało dopełnień bliższych i dalszych albo nawet w ogóle nie będzie dopełnień. Nie możemy robić trudności. To jest zima. I to nie są śmichy-chichy.

Kobieta : Mogłabym dostać krzesło ?

Mężczyzna : Oczywiście !

Pospiesznie wychodzi. Słychać piłowanie, heblowanie, stukanie, wbijanie.

Wraca z krzesłem.

Kobieta siada.

Mężczyzna : Ludzie ciągle to robią. Zjawiają się przed ich własną historią. A potem nie mają pojęcia co dalej. Wiadomo. Nie każdy ma tak lekkie pióro, żeby od razu wiedzieć od jakiego słowa zacząć swoje życie. Masz tylko ręce i nogi. I zastanawiasz się, jak się z tego wywinąć.

Kobieta : Mógłbyś też usiąść ?

Mężczyzna : Oczywiście !

Znów pospiesznie wychodzi. Słychać piłowanie, heblowanie, stukanie, wbijanie.

Wraca z drugim krzesłem.

Siada obok kobiety.

Mężczyzna : Zobaczyłem cię, dogoniłem, złapałem. Nie pytałem cię o zdanie. Tak to już jest. Nie gniewaj się, ale nie będę czekał godzinami, aż życie poda mi coś na tacy. Nie można za wiele się zastanawiać. Jeśli chodzi o myśli, wolę je mieć  po , niż  przed .

Kobieta : Chcesz trochę ?

Kobieta udaje, że nakłada mu coś na talerz.

Mężczyzna : Masz piękne ręce. Całkiem nowe. Można by powiedzieć : prosto z pudełka. Moim zdaniem to nie są ręce przeznaczone do robienia wielkich rzeczy. To są raczej ręce do obserwowania upływającego czasu. Dlatego umieją trzymać rzeczy, których nie ma i o których marzymy.

Kobieta : Jedz, bo wystygnie !

Mężczyzna : Dobrze !

Mężczyzna także udaje, że je.

Mężczyzna : Ciekawe. Wstajesz rano. Nie możesz znaleźć dwóch jednakowych skarpetek na tym wielkim bazarze życia, a wieczorem na drugim końcu świata jesz kolację z kobietą marzeń.

Kobieta : Nie mówi się z pełnymi ustami.

Mężczyzna : Nie !

Mężczyzna milknie. Kończą posiłek w milczeniu.

Kobieta kładzie ręce na stole.

Kobieta : Masz mi coś do powiedzenia ?

Mężczyzna : Tak ! Wyjdziesz za mnie ?

Kobieta : Tak ! To wszystko ?

Mężczyzna : Tak !

Kobieta : To dobranoc !

Kobieta kładzie głowę na rękach i opiera ją na stole. Zasypia.

Mężczyzna : I jeszcze jeden dzień za nami !

Mężczyzna wstaje. Bierze krzesło i siada okrakiem. Nuci piosenkę Johnny'ego Casha udając, że gra na gitarze.

Mężczyzna :

At my door the leaves are falling

A cold wild wind has come

Sweethearts walk by together

And I still miss someone

I go out on a party

And look for a little fun

But I find a darkened corner

Because I still miss someone

I never got over those blue eyes

I see them everywhere

I miss those arms that held me

When all the love was there

...

Pod koniec piosenki Mężczyzna wstaje, bierze krzesło i znów siada przy stole. Kładzie głowę na rękach i zasypia.

W nocy śnieg okrywa wszystko wokół.

(fragment sztuki Zimową porą mróz jak cztery psy w nogach i rękach zatapia kły)

Pisarz, czy autor sztuk? Jaka jest różnica? Kiedyś, na spotkaniu z dziećmi w Limoges, 6-letnie dziecko na to pytanie odpowiedziało tak : Pisarz to ktoś, kto pisze książki. Autor sztuk pisze tylko tytuł.

Cudowne są spotkania z dziećmi. W ich oczach jest się największym pisarzem świata. Często jest się jedynym pisarzem, jakiego znają. Kilka miesięcy po moim pobycie w szkole w Noisy-le-Sec, nauczyciel zadał dzieciom przeczytanie powieści Victora Hugo. W głębi klasy uniosła się ręka i cienki głosik zapytał : Czy on był tak samo znany jak Philippe Dorin?

Zdarza się, że postać z mojej sztuki nagle i bez uprzedzenia schodzi ze sceny i załatwia za kulisami jakieś swoje sprawy, coś, co nas zupełnie nie interesuje i nie ma nic wspólnego z akcją sztuki.

(wyjście za kulisy)

Głos :

Co robisz ?

Nic, ojcze !

Dlaczego to okno jest otwarte ?

Nie wiem, ojcze !

Czy to ty je otworzyłaś ?

Nie, ojcze !

Czy ktoś widział cię w tym oknie ?

Nie, nikt, ojcze !

Wstydu nie masz ? Zamknij okno !

Dobrze, ojcze !

Żebym cię więcej tam nie widział !

Dobrze, ojcze !

(fragment sztuki Odziejcie mnie pszczoły)

(Powrót na scenę)

Są takie swojskie słowa, które powracają i z którymi czuję się dobrze. Są też takie, które sobie przystosowuję i one wchodzą do rodziny moich słów. Czasem odkrywam słowa pochodzące z bardzo dalekiej rodziny - te przypominają dalekich krewnych, z którymi widujemy się wyłącznie przy okazji pogrzebów. Używam ich tylko raz. I wreszcie słowa zupełnie mi obce - tych nie używam nigdy.

Ale słowa rządzą zawsze i wszędzie. W moich tekstach zwrot akcji zaczyna się od zwrotu języka, który np. uwalnia pięć sióstr zamkniętych we własnym domu, zniewolonych przez siebie same w Siostrzyczko, bardzo mi ciebie brat.

Catherine: wszystko

Elisabeth: jest

Sophie: za

Mała: gma

Carole: twane!

Mała: gma

Carole: twane!

Catherine: wszystko

Sophie: za

Elisabeth: jest

Mała: gma

Catherine: wszystko

Carole: twane!

Elisabeth: jest

Sophie: za

Sophie: za

Carole: twane!

Mała: gma

Catherine: wszystko

Elisabeth: jest

Carole: bardzo

Mała: gma

Catherine: wszystko

Elisabeth: jest

Sophie: za

Mała: jasne

Catherine: wszystko

Elisabeth: jest

Sophie: za

Carole: to

Sophie: za

Mała: jasne

Elisabeth: jest

Catherine: wszystko

Carole: to

Mała: jasne

Elisabeth: jest

Catherine: wszystko

Sophie: za

Catherine: wszystko

Elisabeth: jest

Sophie: za

Mała: jasne

Carole: to!

Elisabeth: to

Catherine: wszystko!

(fragment sztuki Siostrzyczko, bardzo mi ciebie brat)

Podobnie rzecz ma się z błędami ortograficznymi, gramatycznymi, składniowymi, które zatruwają człowiekowi całe życie w szkole! Na scenie zamieniają się w epopeę godną najpiękniejszych kart literatury zarezerwowanych dla najwybitniejszych.

Młody mężczyzna : Dawno, dawno temu, za siedmioma górami był sobie król, co miał córkę cud urody. Niewieścich atrybutów moc miała, płeć białą, liczko gładkie i postać powabną. Lękał się król nadobność królewny światu ukazać. A gdy śmiałek jaki wejrzał na wstrząsającą jej urodę, wnet za morze uchodzić musiał. Rzecze tedy król :  Jeśli spocznie na jej licu oko czyje, to i ja zgubiony będę . Od tego czasu za dziewczynami trzeba sie nieźle nabiegać.

(fragment sztuki Odziejcie mnie pszczoły)

Pomówmy o miłości. Nigdy nie umiałem pisać scen miłosnych. Unikam tego tematu. Nie czuję się w tym zbyt dobrze. W moich sztukach ludzie nie potrafią mówić sobie  kocham cię . Zamiast wielkich przysiąg wolą przesłania w rodzaju :

Julia Beket:

Miłość nie jest skomplikowana. Albo jesteś chłopcem, albo dziewczyną. Jeśli jesteś chłopcem, nie ma problemu! Jeśli jesteś dziewczyną to trochę gorzej. Albo jesteś ładna, albo jesteś brzydka. Jeśli jesteś ładna, nie ma problemu! Jeśli jesteś brzydka, to trochę gorzej. Jesteś albo bogata, albo biedna. Jeśli jesteś bogata, nie ma problemu. Jeśli jesteś biedna, to trochę gorzej. Jesteś albo w spodniach, albo w spódnicy. Jeśli jesteś w spodniach, nie ma problemu. Jeśli w spódnicy, to trochę gorzej. Albo mówisz po angielsku, albo nie mówisz. Jeśli mówisz po angielsku, nie ma problemu. Jeśli nie mówisz po angielsku, to trochę gorzej. Albo biegasz bardzo, bardzo szybko, albo nieco zwalniasz na finiszu. Jeśli biegasz bardzo bardzo szybko, nie ma problemu! Jeśli nieco zwalniasz na finiszu, to trochę gorzej. Albo wymierzysz mu policzek lewą ręką, albo prawą. Innego wyjścia nie ma.

(fragment sztuki I żyli długo i szczęśliwie)

I jeszcze o miłości !

Obietnica: Nie gap się tak na mnie.

Inny w Butach: Jak to nie gap się?

Obietnica: A tak!

Inny: Ja się gapię?

Obietnica:Tak!

Inny: Ciekawe!

Obietnica: Szkoda że nie możesz się zobaczyć..

Inny: Widziałaś żeby ktoś na kogoś tak patrzył? To masz szczęście.

Obietnica: Nie nazywam się Tomasz.

Inny:To śmieszne! Dlaczego nie tak, skoro już o tym mówimy? Albo tak? Albo jeszcze tak?

Obietnica: Nadal tak na mnie patrzysz.

Inny: A w czym ci to przeszkadza?

Obietnica: To mnie krępuje.

Inny: Więc jak mam na ciebie patrzeć?

Obietnica: Nie wiem. Tak.

Inny: Tak? Chcesz żebym tak na ciebie patrzył?

Obietnica: Dlaczego nie? Zawsze to lepiej niż tak.

Inny: Tak czy tak, nie wiem, co to zmienia.

Obietnica: Wszystko.

Inny: No więc jeśli zechcę tak na ciebie patrzeć, to tak będę patrzył!

Obietnica: Nie mów do mnie tak!

Inny: Jak?

Obietnica: Tak!

Inny: Ja do ciebie tak mówię?

Obietnica: Tak!

Inny: A to ci nowina!

(fragment sztuki I żyli długo i szczęśliwie)

I nadal o miłości !

Inny: Nie poszłabyś ze mną?

Obietnica: Dokąd?

Inny: Tam!

Obietnica: Tam, gdzie te pokrzywy?

Inny: Tak, z drugiej strony.

Obietnica: Ale ja za bardzo nie lubię pokrzyw.

Inny: Nie bój się, przedtem je wytnę!

Obietnica: Ale ja muszę iść na koniec świata.

Inny: Jeśli dojdziemy aż tam, za te pokrzywy, to już będzie nieźle, nie uważasz?

Obietnica: A cóż my tam będziemy robić?

Inny: Mam ci tyle do powiedzenia!

Obietnica: Ile?

Inny: Tyle!

Obietnica:Trochę już mi powiedziałeś!

Inny: Ale chciałbym ci powiedzieć więcej.

Obietnica: Nie możesz powiedzieć mi tutaj?

Inny: O tym się nie trąbi na prawo i lewo.

Obietnica: A nie mógłbyś powiedzieć mi na ucho?

Inny: Tego nie da się wypowiedzieć słowami.

Obietnica: Tak? A czym da się to wypowiedzieć?

Inny: Oczami!

Obietnica: Oczami?

Inny: Tak!

Obietnica : Pokaż!

Inny robi coś oczami.

Obietnica: To wszystko?

Inny: Nie! Oczami! Rękami!

Obietnica: Pokaż!

Inny robi coś rękami.

Obietnica: No i?

Inny: I jeszcze brzuchem!

Obietnica: Brzuchem?

Inny: Tak!

Obietnica: Pokaż!

Inny robi coś brzuchem.

Obietnica

Eee, to mi się nie podoba.

Inny: Co?

Obietnica: To wszystko, czego nie da się wypowiedzieć słowami! Obawiam się, że korzystasz z sytuacji i robisz mnóstwo błędów ortograficznych.

(fragment sztuki I żyli długo i szczęśliwie)

Pisanie jest jak próba podejścia sarny w lesie. Trzeba wcześnie wstać, długo iść niezbyt wygodną, wyboistą ścieżyną, stać nieruchomo i czekać godzinami za jakimś pniakiem w zimnie i jesiennej mgle. A sarenki nie ma. Wracasz następnego dnia. Sarenki nadal nie ma. I tak przez kilka dni. I nagle, pewnego ranka, ledwie zrobisz kilka kroków, spotykasz sarenkę spokojnie pijącą wodę ze strumyka pośrodku kompletnie pustej łąki.

Z pisaniem jest podobnie. Ślęczysz tygodniami na wielkiej scenie własnej kariery, która już, już staje się klasyką gatunku i nic. Aż pewnego ranka jakaś scenka, której się w ogóle nie spodziewasz, w trzy minuty jest na papierze. I wszystko staje się proste i jasne jak słońce!

Mężczyzna : Chcesz, abym ci coś opowiedział ? Był sobie chłopiec. Miał 18 lat. Stał oparty o mur, ręce trzymał w kieszeniach. Miał chandrę, bo nie bardzo wiedział, co mógłby zrobić ze swoimi osiemnastoma latami. Wziął więc jedynkę z osiemnastki, ręką - ot tak. Przykleił ją powyżej ósemki - o tak. I zrobił sobie gitarę. Wziął ją do ręki i zaczął komponować piosenki. Wodzisz, życie czasami jest bardzo proste. Wystarczy złapać szansę, kiedy przechodzi obok. Bardzo trudno zrobić coś takiego przy pomocy dwóch cyferek.

(fragment sztuki Zimową porą mróz jak cztery psy w nogach i rękach zatapia kły)

Zasłyszane przez Elisabeth podczas warsztatów teatralnych z dziećmi: W sumie, w teatrze się nie udaje. Wszystko robi się naprawdę.

Pisanie dla dzieci jest dla mnie ciągłym szukaniem odpowiedzi na pytanie: jak przyciągnąć uwagę widza, jeśli opowieść nie ma wyraźnego wątku ? W szczególności uwagę młodego widza, zwłaszcza jeśli na sali jest ich 300.

Pisząc dla nich zawsze myślę o takiej chwili, w której dziecko pilnie uważa na lekcji, aż nagle jego wzrok przyciąga coś, co dzieje się za oknem. Na tym polega teatr, na umiejętności takiego odwrócenia uwagi. Teatr to spojrzenie gdzieś poza. Rolą autora jest odwrócenie uwagi widza od zwyczajności życia.

Młoda dziewczyna :

Do widzenia ojcze !

Do jutra córko !

Ale ja odchodzę, naprawdę.

Ach, ty też ! Dobranoc !

Opuszczam cię, ojcze !

Nie zapomnij zaciągnąć zasłony !

Tym razem na zawsze.

Tak ! Jutro też jest dzień.

Mówię, że odchodzę, ojcze.

...

Wyjeżdżam. Ostatecznie i na zawsze.

...

Zgasić światło ?

... pstryk !

(fragment sztuki Odziejcie mnie pszczoły)

Jeśli pisze się wyłącznie dla dzieci, nie jest się wielkim pisarzem. Nie jest się prawdziwym pisarzem.

Być może ten fakt mnie uratował. Mogę robić to, co chcę. Nie mam etykietki  Pisarz , nikt nie depcze mi po piętach. Robię swoje w swoim kącie. To daje mi ogromną wolność. No i nie ma dla mnie większego znaczenia to, czy jestem pisarzem, czy nim nie jestem.

Napisane ostatnio :

MĘŻCZYZNA do chłopca : Wiesz, jak nazywa się mój koń ? Manité ! Dobrze zapamiętaj to imię - Manité! To koń bitewny. Mówisz mu :  Wio, Manité  I on zawiezie cię na koniec świata.

Na zakończenie chciałbym poczęstować was kieliszkiem wina. Czasem ślęczę nad pustą kartką i niczego nie mogę z siebie wydusić. Nie cierpię pustej, białej kartki. Zwijam ją więc w rulonik. Potem składam, skręcam pośrodku, spłaszczam dół. I proszę, mamy kieliszek. W ten sposób miewam wrażenie, że tworzę poezję, a nawet kieliszki na nóżce!

(w tym miejscu następuje spełnienie toastu   la russe  w oparciu o fragment tekstu W moim domu z papieru tworzę wiersze na płomieniu)

Dziewczynka: Pewnego dnia

Stara Kobieta: Pewnej nocy

Dziewczynka: O świcie

Stara Kobieta: Księżyc

Dziewczynka: Zniknął

Stara Kobieta: za górami

Dziewczynka: i wpadł

Stara Kobieta: do kieszeni

Dziewczynka: pasterza

Stara Kobieta: jak mała, złota moneta.

Dziewczynka: Pasterz szybciutko

Stara Kobieta: założył buty

Dziewczynka: zamknął owce na klucz

Stara Kobieta: i poszedł do miasta.

Dziewczynka: Wydał wszystko. Kupił sobie piękny, nowiuteńki garnitur, mały sportowy samochód i w towarzystwie pewnej damy udał się na kolację do najlepszej restauracji w mieście. Ale

Stara Kobieta: wieczorem

Dziewczynka: kiedy już wrócił do domu

Stara Kobieta: noc

Dziewczynka: rozkazała:

Stara Kobieta: "Oddaj mi księżyc!"

Dziewczynka: Niestety,

Stara Kobieta: w kieszeni pasterza

Dziewczynka: została tylko garść

Stara Kobieta: drobniaków.

Dziewczynka: Ale pasterz

Stara Kobieta: wcale się nie przestraszył.

Dziewczynka: Zdjął kapelusz

Stara Kobieta: i na raz, dwa, trzy

Dziewczynka: rzucił się z góry prosto

Stara Kobieta: w niebo!

Dziewczynka: Dlatego

Stara Kobieta: księżyc

Dziewczynka: nocą

Stara Kobieta: wygląda

Dziewczynka: jak rubaszny poczciwina

Stara Kobieta: który zjadł dobrą kolację.

Dziewczynka: Ale pasterz skoczył tak daleko

Stara Kobieta: że wszystkie drobniaki

Dziewczynka: które miał

Stara Kobieta: w kieszeni

Dziewczynka: rozsypały się.

Stara Kobieta: Od tego czasu

Dziewczynka: w nocy

Stara Kobieta: na niebie jest pełno gwiazd.

Pewna dziewczynka z Limoges, która czytała, bądź przeglądała większość moich sztuk, zadała jedno tylko pytanie: Dlaczego wszystkie pana książki mają 64 strony ?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji