Artykuły

Nic nie jest jednoznaczne

"Złoty smok" Rolanda Schimmelpfenniga w reż. Iwo Vedrala w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Pisze Urszula Witkowska na blogu pełenzlew.com

W maleńkiej kuchni tajsko-chińsko-wietnamskiej restauracji szybkiej obsługi Złoty Smok pięcioro Azjatów uwija się, by nakarmić i tak już spasione brzuchy europejskich mieszczuchów. Jednego z Azjatów boli ząb Oj! Jak boli! Ale nie trzeba tak krzyczeć, upomina inny.

Ano nie trzeba, nic to nie da. Ktoś już zdecydował, że ten Azjata nie pójdzie do dentysty, że tę sprawę trzeba będzie załatwić inaczej. Nie od dziś wiadomo, że są równi i równiejsi, a przedstawienie musi trwać.

W Niemczech, gdzie "Złoty Smok" Rolanda Schimmelpfenniga, był przebojem, interpretowano go przez pryzmat narastającego napięcia wokół imigrantów w Europie. Tak przynajmniej wyczytałam w gazecie. Sztuk w Niemczech tworzonych na podstawie tego tekstu nie widziałam, trudno mi więc się odnieść do słuszności tej tezy. Mogę za to opowiedzieć Wam o wrażeniach ze spektaklu widzianego na olsztyńskiej scenie w reżyserii Iwo Vedrala, którego premiera odbyła się 9 maja. Prawda jest taka, że od tamtej pory nie mogę przestać myśleć o tym spektaklu. Wiele razy rozpoczynałam ten tekst, a myśli kłębiły się we mnie nieznośnie, ale wszystko, co wynotowywałam nie było w stanie nawet w drobnej części oddać tego, co czułam podczas oglądania sztuki.

To podejrzewam ogromna zasługa pracujących przy spektaklu, że dla mnie to raczej opowieść zdecydowanie pojemniejsza. Rzecz o kondycji człowieka w ogóle. I o pułapce, w którą wpadamy każdego dnia. O uwięzieniu w ciele, w myśli, w oczekiwaniach innych, w porażającej niepodważalnej "racji" większości, która skutecznie zabija indywidualność poniżeniem, manipulacją, siłą.

To opowieść tak wieloznaczna i w słowie i pracy scenicznej, że pewna jestem, iż każdy, kto odważy się odwiedzić "Złotego Smoka" w olsztyńskim Teatrze, a uczyni to z otwartością i zgodną wewnętrzną, by dać się nieść wrażeniu, ten odnajdzie w sztuce bogactwo znaczeń. Jeśli jednak szukacie teatru ugrzecznionego, gdzie nie wolno, nie wypada, nie powinno się gdzie opowieść zawsze ma swój początek, rozwinięcie i koniec ściśle ze sobą związane ciągiem przyczynowo-skutkowym to nie, nie spodoba Wam się "Złoty Smok" z całym swoim szaleństwem, nieoczywistością i groteską.

Bo na tę sztukę trzeba być gotowym. I trzeba być gotowym na zmierzenie się ze swoimi (być możne nawet nieuświadomionymi) demonami, drzemiącymi w nas stereotypami, które zepchnięte w kąt duszy, czekają na odpowiedni moment, by zaatakować.

W "Złotym Smoku" nie jest wcale takie oczywiste kto kim jest kobiety są mężczyznami, mężczyźni kobietami, młodzi starymi, starzy młodymi, ale powtarzam, w tym szaleństwie jest metoda.

foto: Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie

I choć sama fabuła przypomina sen szaleńca czy majaczenie w gorączce to bądźcie czujni, bo według mnie ta sztuka, to złożony test, który scena po scenie sprawdza widzów. Łatwo go oblać, bo kiedy dotknie twoich wewnętrznych granic, może zaboleć, może wywołać wściekłość, wstyd, rozpacz. Ale spokojnie, to przecież tylko teatr. Nie ma się czego bać

Pozornie niepasujące do siebie elementy, po pierwszej chwili zaskoczenia i dezorientacji, budują kolejne piętra opowieści. Bo to, że ktoś kogoś zdradza, ktoś zachodzi w ciążę, ktoś kogoś szuka, ktoś o czymś marzy, ktoś się czegoś boi, ktoś podejmuje decyzje to wszystko przecież standard. Nic takiego. Życie. Po prostu się toczy. Nie zważając na krzyk i łzy. Przed-stawienie przecież musi trwać, bo świat, ten, który znamy, a może, którego próbujemy nie dostrzegać pełen jest zmarniałych, głodujących, wykorzystywanych Świerszczy i Mrówek, czyhających wcale nie w cieniu

Iwo Vedrala wybrał niebezpieczną drogę, ocierającą się o absurd, balansującą na granicy banału, gdzie wystarczy krok w nieodpowiednim kierunku, a rozsypuje się sens, ulatnia się wiarygodność. Zaryzykował i stworzył coś niezwykłego. Nie jestem znawcą, jestem po prostu widzem i jako ów widz, jako mieszkanka Olsztyna, jako Ja - wewnętrzna, do tej pory nieśmiała, Dziewczynka, jestem po prostu, po ludzku dumna, że ten spektakl powstał dzięki pracy olsztyńskich aktorów, na olsztyńskiej scenie i wierzę, że jest to produkt, który powinien zostać pokazany światu. Tak dobrej sztuki dawno nie widziałam. Jestem pod ogromnym wrażeniem energii jaka była wyczuwalna między aktorami, ich ruchu scenicznego, tego, co stworzyli pod okiem reżysera.

To, co działo się na scenie (i nie tylko) podczas "Złotego Smoka" jest w mojej ocenie wręcz nie do opisania. Innymi słowy, spektakl w wykonaniu Grzegorza Gromka (który, po raz kolejny z trwogą stwierdzam, świetnie wygląda w sukience), Jarosława Borodziuka (od którego aż bił blask złota), (demonicznej, energetycznej) Joanny Fertacz, Dominika Jakubczaka (przejmującego w każdym calu) oraz Małgorzaty Rydzyńskiej (perfekcyjnej!) robił na mnie tak wielkie wrażenie, że zamierzam wybrać się na niego po raz kolejny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji