Artykuły

Tymczasem w Toruniu. Wszyscy mają się dobrze?

Toruń wyzwolił energię, która przekuje się na następne działania, w których ważną rolę powinien odegrać czynnik obywatelski. Dlatego będziemy kontynuować i rozszerzać monitoring procesów zarządczych w kulturze, będziemy informować o przykładach obywatelskiego nieposłuszeństwa i dokumentować przypadki w celu tworzenia dobrych praktyk - zapowiada Piotr Wyszomirski, lider grupy otwartej na Facebooku "Teatr jest nasz".

21 kwietnia został rozstrzygnięty konkurs na dyrektora Teatru im. Wilama Horzycy. Wygrał go, stosunkiem głosów komisji konkursowej 8:1, Romuald Wicza-Pokojski, którego aplikacja przygotowana w parze z gdańską teatrolożką Joanną Puzyną-Chojką znalazła największe uznanie w oczach komisji konkursowej powołanej przez marszałka województwa kujawsko-pomorskiego Piotra Całbeckiego. Następnego dnia marszałek Całbecki unieważnił konkurs, zasłaniając się najpierw inną wizją, potem dyskredytując osobę zwycięskiego kandydata. Marszałek, unieważniając konkurs, postępował zgodnie z prawem, ale niezgodnie z niepisanymi normami postępowania. Jeszcze tego samego dnia pojawił się pierwszy artykuł na e-teatrze, spontanicznie powstała grupa "Teatr jest nasz" na Facebooku, rozpoczęła się bezprecedensowa akcja poparcia dla zwycięskiego kandydata i wsparcia dla Teatru im. Wilama Horzycy, w której indywidualnie i zbiorowo wypowiedziała się znakomita część środowiska teatralnego. O aktywności i zachowaniu zespołu Horzycy też należy mówić w kategoriach wyjątkowych, wzruszały i poruszały akcje odczytywania protestu po przedstawieniach, zbieranie podpisów pod petycją (blisko 6 tysięcy w krótkim czasie) oraz wiele innych działań i zachowań. Akcja rosła, notowano opinie o branżowej solidarności i opowiadaniu się po stronie dobra.

Do gry weszła Ministra. Marszałek pojechał do Warszawy z kandydaturą Magdaleny Piekorz na dyrektora Horzycy. Małgorzata Omilanowska niczym Temida jedną ręką odrzuciła kandydata na dyrektora Filharmonii Pomorskiej (bolesna porażka marszałka Całbeckiego), drugą zaproponowała w Horzycy rozwiązanie tymczasowe, czyli powierzenie p.o. dyrektora jednemu z zastępców dyrektor Jadwigi Oleradzkiej do czasu wyłonienia dyrektora "docelowego". Marszałek Całbecki zaprosił na kilkuminutową rozmowę Andrzeja Churskiego, zastępcę dyrektora ds. administracyjnych, który przyjął propozycję p.o. Nowy dyrektor nie zadzwonił jednak do Wiczy-Pokojskiego, ale w pierwszej wypowiedzi medialnej zobaczył jako p.o. dyrektora ds. artystycznych Bartosza Zaczykiewicza, dotychczas pełniącego tę funkcję w toruńskim teatrze. Zaczykiewicz jeszcze ostatecznie nie wypowiedział się ostatecznie, oświadczenie złożył natomiast dzielny zespół Horzycy, w którym aktorzy i pracownicy dziękują wszystkim za wsparcie i zamykają sprawę na dziś. Jest też ważne zdanie: "Pomimo usilnych starań Zespołu Teatru nie jest możliwe powołanie na dyrektora kandydata rekomendowanego przez komisję konkursową Romualda Wiczy-Pokojskiego". Jadwiga Oleradzka będzie pomagać przy festiwalu Kontakt. Jest dobrze?

W perspektywie krótkoterminowej kryzys w Toruniu został zażegnany na poziomie funkcjonowania placówki. Aktorzy będą mieli przedłużone umowy, będzie kto miał podpisywać kontrakty i zaciągać zobowiązania. Ale to jedyne korzyści z zaistniałej sytuacji dla samego teatru.

W całej sprawie mamy długi ciąg pokrzywdzonych. Listę otwierają oczywiście Wicza-Pokojski i Puzyna-Chojka i mam nadzieję, że zabiorą już głos a ich dalsze działania w tej sprawie przysłużą się większej sprawie, większej nawet niż procesy zarządcze i procedury konkursowe w kulturze. Z moich informacji wynika, że nikt nie podjął działań mających na celu realne zadośćuczynienie bezkarnie pokrzywdzonym i dyskredytowanym. Ta sprawa nie może się tak skończyć.

Pokrzywdzeni i poturbowani są ludzie Horzycy. Nad ich głowami ktoś bezrefleksyjnie handlował stanowiskami, dając czarny przykład funkcjonowania "wybrańców" w terenie. Zespół zachował się godnie, ale mam nadzieję, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Pokrzywdzeni są sympatycy teatru i społeczność Torunia, który przez nieodpowiedzialne zachowanie jednej osoby i doradców stał się niepożądanie popularny. Oczywiście nikt społeczności nie przeprosił.

Przygody toruńskiej miło nie będzie wspominać z pewnością Magdalena Piekorz. Daleki byłbym od hurraoptymizmu na miejscu Andrzeja Churskiego i Bartosza Zaczykiewicza. Pierwszy, niegdyś działacz opozycyjny, zapomniał się w ważnej chwili. To jedna z takich chwil, w których sprawdza się system wartości. Churski powinien zachować się godnie, jak nakazuje nie tylko etos, ale ogólnie przyjęte zasady. Nie chodziło tutaj, żeby umierać za Wiczę, tylko żeby do niego zadzwonić. Paradoksalnie doszło do tego, ze Andrzej Churski stał się ważniejszy od 9-osobowej komisji złożonej z ekspertów. Bartosz Zaczykiewicz, który przegrał z Wiczą konkurs, jeszcze nie podjął decyzji. Wie, że nie jest ona prosta i że może spotkać się z ostracyzmem środowiskowym. Nie takim jak w Gdańsku, po zwolnieniu Macieja Nowaka, ale dotkliwym. Albo że po prostu nie wypada. Zaczykiewicz nie musi się spieszyć, sytuacja w Toruniu jest stabilna. Poza tym ogłoszono już konkurs w Opolu, w którym miałby ogromne szanse. W pewnym momencie na pewno źle mogła poczuć się Jadwiga Oleradzka, ale być może praca przy Kontakcie da jej choć częściową satysfakcję.

Pod koniec czerwca powinna wpłynąć pierwsza odpowiedź od wojewody na zaskarżenie decyzji marszałka o unieważnieniu konkursu. Zaskarżenie złożyło niezależnie od siebie kilka osób, pismo jest ogólnodostępne w sieci. Szanse na cofnięcie decyzji marszałka oceniamy jako nikłe, ale są.

Prawdopodobnie już niedługo rozpocznie się nowe rozdanie gry miejskiej. Możliwa jest zmiana na stanowisku prezydenta Torunia i rozpisanie przedterminowych wyborów. W jesiennych wyborach parlamentarnych z pewnością Piotr Całbecki, członek Opus Dei i marszałek województwa kujawsko-pomorskiego z ramienia PO, nie będzie bezczynny. Czy torunianie i bydgoszczanie przypomną mu konkursy i nie tylko? Skandal z wyborem dyrektora Horzycy wzmocnił ruchy miejskie, które zachowały się w Toruniu wyjątkowo.

Przypadek toruński doczeka się osobnego, szczegółowego rozpoznania. Czekamy na głosy pokrzywdzonych, którzy powinni już przemówić bez balastu. Toruń wyzwolił energię, która przekuje się na następne działania, w których ważną rolę powinien odegrać czynnik obywatelski. Dlatego będziemy kontynuować i rozszerzać monitoring procesów zarządczych w kulturze, będziemy informować o przykładach obywatelskiego nieposłuszeństwa i dokumentować przypadki w celu tworzenia dobrych praktyk. Teatr jest nasz. Grupa otwarta otwiera nowy rozdział w działalności, nie tracąc, mamy nadzieję, swego pierwotnego entuzjazmu i spontaniczności. Będziemy chcieli zrobić wszystko, co możliwe, by nie powtórzyła się sytuacja toruńska, w której jeden polityk jest w stanie skrzywdzić wielu ludzi.

Abstrahując od sytuacji politycznej, która już za kilka miesięcy może jeszcze bardziej zdynamizować procesy w polskiej kulturze, jedno jest pewne: zaczęło się odzyskiwanie. Miasta, teatru, kultury. Polski?

Piotr Wyszomirski

Teatr jest nasz. Grupa otwarta

2 czerwca 2015

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji