Nie tylko o roli Mobiusa w sztuce "Fizycy" Dürrenmatta rozmawiamy z Janem Świderskim
Wielkim wydarzeniem teatralnym w styczniu była premiera znakomitej sztuki "Fizycy" - Friedricha Dürrenmatta, na scenie Teatru Dramatycznego. W dramacie tym nieprzeciętną kreację stworzył znakomity aktor, kierownik Teatru Dramatycznego - Jan Świderski.
- Pamiętamy pana kreacje w innych sztukach Dürrenmatta - mówi "Express" w rozmowie ze znanym aktorem. - Jak wobec tego ocenia pan na ich tle trudności w budowie swej roli w tej sztuce?
- Spośród wszystkich znanych sztuk znakomitego szwajcarskiego dramaturga najwyższego rzędu trudności aktorskie stwarzają właśnie "Fizycy" i to nie tylko w stosunku do roli Móbiusa, ale w odniesieniu do wszystkich ról głównych w tej sztuce.
- Dlaczego?
- Dlatego, że sztuka ta bardzo konsekwentna psychologicznie jest równocześnie wielopłaszczyznowa - zadaniem każdej roli jest przedstawienie teatru w teatrze. Ja np. gram człowieka nienormalnego, który jest normalny, a jednocześnie nienormalny. Ta trójpłaszczyznowość stwarza bardzo poważne trudności.
- A jednak udało się panu te trudności pokonać.
- Czy mi się udało, czy nie - to już pozostawiam ocenie publiczności.
- Oglądaliśmy pana ostatnio również w filmie "Troje i las" w roli gajowego. Czy w związku z tym należy oczekiwać Jakichś ściślejszych pana związków z kinematografią?
- Raczej, nie... Uważam się bowiem za aktora par excellence teatralnego. I dlatego choć bardzo sobie cenię sztukę filmową, nigdy nie marzę o graniu w filmach, jako o głównym celu swego życia.
- Wnioskuję z tego, że na następną pana rolę w filmie będziemy musieli długo poczekać?
- Na pewno tak. W obecnej bowiem sytuacji, kiedy spoczywają na mnie obowiązki kierownika artystycznego i dyrektora Teatru uskarżam się raczej na brak czasu, niż na jego nadmiar. Tym niemniej gdyby udało mi się w przyszłości znaleźć wolne chwile i jednocześnie otrzymać zadanie aktorskie w filmie, które by mnie zafrapowalo, skorzystałbym z niego bez wahania.
- Jakie role z bogatego pana dorobku artystycznego są panu najbliższe?
- Przede wszystkim rola Barona w "Na dnie" - Gorkiego i rola Starego w "Krzesłach" - Jonesco.
- Wiemy, że mógłby pan przytoczyć więcej takich ról. Zamiast tego jednak - poproszę pana o odpowiedź na pytanie: - Czy już w dzieciństwie marzył pan o swym obecnym zawodzie?
- Bynajmniej. Od lat dziecięcych marzyłem o adwokaturze. Wybrałem się nawet na studia na Wydziale Prawa i kto wie, może byłbym dziś adwokatem, gdyby nie okoliczność, że podczas tych studiów zacząłem równocześnie uczęszczać do PWST i kiedy trzeba było wybierać... wybrałem teatr.
Rozmowę przeprowadził:
ZBIGNIEW ZAPERT