Artykuły

Zielona Góra. Nie żyje Tomasz Karasiński

W poniedziałek (25 maja) zmarł Tomasz Karasiński, wieloletni aktor Teatru Lubuskiego. Na zielonogórskiej scenie wykreował mnóstwo znakomitych ról, szczególnie zapamiętamy go jako Doktora Balanzoni z "Łgarza". Miał 72 lata.

- Odrobina radości, kiedy człowiek zrobi coś, co się komuś przyda. Do myślenia. Do radości. Do wzruszenia. Praca aktora jest bardzo ulotna. Tak naprawdę role zostają tylko w pamięci widza - tak Tomasz Karasiński opowiadał Danucie Piekarskiej o zaletach zawodu aktora, w dniu 35-lecia swojej pracy.

Tomasz Karasiński urodził się 2 lutego 1943 r. w Chełmie. W 1970 r. skończył Wydział Aktorski na łódzkiej Filmówce. Pracę zawodową zaczynał w teatrze w Toruniu, potem pracował w Łodzi i Częstochowie.

Rozdział zielonogórski rozpoczął w 1993 r. Zieloną Górę przywitał rolą Sędziego w "Panu Tadeuszu". Na scenie Teatru Lubuskiego wykreował wiele znakomitych ról, m.in. we "Łgarzu" (rolę Doktora Balanzoni recenzenci okrzyknęli popisową), "Prywatnej klinice", "Strumieniu", "Moralności pani Dulskiej". W 1997 r. widzowie nagrodzili go Leonem, dorocznym wyróżnieniem dla najpopularniejszego aktora.

Karasiński udzielał się też poza Zieloną Górą. Zagrał m.in. w "Czterech pancernych i psie", współpracował przy serialu "czas honoru" i filmie "Miasto 44".

Za kadencji Roberta Czechowskiego publiczność mogła go oglądać m.in. w "Wizycie Starszej Pani", "Śnie nocy letniej" i eksperymentalnych "Głodnych".

Tomasza Karasińskiego wspomina aktor Artur Beling: - Tomek był nestorem w teatrze, kiedy ja zaczynałem swoją pracę. Zapamiętam go jako niezwykle inteligentnego i dowcipnego człowieka. Robił kolegom różne kawały, ale to wynikało z inteligencji właśnie, i pewnego dystansu, jaki miał do zawodu (choć jednocześnie traktował go bardzo poważnie). Przykłady? Pamiętam, jak podczas spektaklu "Wszystko w rodzinie" wchodziłem na scenę w chorwackiej czapeczce z odstającym chwastem. Tuż przed wyjściem stał obok mnie Tomek i dziwnie się uśmiechał. Przyjąłem to jako dobrą monetę. Wychodzę, a tu się okazuje... że mój kolega przywiązał chwast sznurkiem. Na scenę wyszedłem, a czapka została. Potrafił też koleżance, która grała, że dźwiga ciężkie walizki, wypełnić 20 kilogramowym ciężarem. I nie musiała grać.

Tak go zapamiętam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji